Prezydent Tanzanii John Pombe Magufuli zmarł 17 marca. Wcześniej zniknął na kilka tygodni i nie tylko w kraju trwały spekulacje, dlaczego. Przypominano, że bagatelizował pandemię, nie wierzył w koronawirusa. Świat jakby zapomniał, jakim przez lata był prezydentem. Choć pokazywał brzydkie oblicze, sześć lat temu był w Afryce prawdziwym odkryciem.
Swoją oszczędnością w 2015 roku zwrócił uwagę świata. "Żadnych drogich hoteli i podróży pierwszą klasą dla urzędników, poza prezydentem, wiceprezydentem i premierem" – taki był ogólny przekaz.
Prezydent Tanzanii John Magufuli pierwszy raz od 54 lat zrezygnował z obchodów Dnia Niepodległości. Zamiast tego zarządził publiczne sprzątanie kraju.
Opozycja zarzucała mu ograniczanie wolności słowa i cenzurę.
Nazywano go buldożerem, bo jeszcze zanim w 2015 roku został prezydentem forsował wielki plan budowy dróg.
A potem ciął niepotrzebne wydatki, ograniczał państwowe celebracje, walczył z korupcją i tak oszczędzał, że świat momentami przecierał oczy ze zdumienia. W Afryce pewnie tak będzie bardziej zapamiętany.
Jak oszczędzał prezydent Tanzanii
John Magufuli nie tylko zmniejszył swoją pensję i cały rząd. Zakazał nawet urzędnikom państwowym wysyłania kartek na Boże Narodzenie i Nowy Rok za publiczne środki.
Pierwszy raz od 54 lat zrezygnował z obchodów Dnia Niepodległości. Zamiast tego zarządził publiczne sprzątanie kraju i sam zakasał rękawy, zbierając śmieci przed swoim urzędem.
Urzędnicy państwowi, poza najważniejszymi osobami w państwie, otrzymali zakaz zbędnych podróży zagranicznych. Ograniczono kosztowne przyjęcia i bankiety organizowane przez instytucje publiczne. "Żadnych drogich hoteli i podróży pierwszą klasą dla urzędników, poza prezydentem, wiceprezydentem i premierem" – taki był ogólny przekaz.
John Magufuli najwyraźniej nienawidził marnotrawstwa i wyrzucania pieniędzy w błoto. Z tego najbardziej był znany, na tym opierała się jego sława. "Stał się sensacją na afrykańskim Twitterze" – pisał w 2015 roku brytyjski "Guardian", niedługo po tym, jak został prezydentem Tanzanii.
Hasztag #WhatWouldMagufuliDo robił wtedy furorę. Powstawały memy, ludzie zamieszczali zdjęcia z różnych sytuacji życiowych, śmiejąc się, co na ich miejscu zrobiłby Magufuli i jak udałoby mu się zaoszczędzić. Na przykład, gdyby marzył o srebrnej biżuterii...
Albo, gdyby popsuło mu się żelazko...
Tanzanię i nie tylko, ogarnęło wtedy szaleństwo. Dziś, po jego śmierci, wielu przypomina tamtą akcję.
Prezydent Tanzanii koronasceptyk
Ale gdy Magufuli zmarł, słychać o nim głównie jako o koronasceptyku. W przekazach jawi się niemal jak szaleniec, który nie wierzył w koronawirusa, wyśmiewane są jego rady. Przypomina się, że na leczenie Covidu zalecał modlitwę i terapię ziołową, i w ogóle – uważał, że pandemii w Tanzanii nie ma, bo właśnie pomogła modlitwa i post.
"Prezydent Tanzanii, który wzywał ludzi do modlitwy, nie żyje", "Przywódca Tanzanii, który umniejszał rolę pandemii, zmarł" – w takim duchu o nim pisano.
Zauważono też, że był pierwszym prezydentem na świecie, który miał umrzeć na korownawirusa (choć nikt oficjalnie tego nie potwierdzono) i tak zapewne zostanie zapamiętany.
W ogóle wszystko wokół jego nazwiska, co w ostatnich tygodniach pojawiało się w mediach, dotyczyło pandemii i kontrowersji, które w związku z nią wzbudzał. "Rząd państwa nie publikował żadnych statystyk dotyczących liczby zachorowań oraz odmówił zakupu szczepionek" – pisaliśmy w naTemat.
"Wstyd wydawać tyle pieniędzy"
Styl rządzenia, którym zadziwiał świat, zszedł zupełnie na dalszy plan. A wtedy – przynajmniej na początku jego rządów – nie brakowało głosów, że inni przywódcy w Afryce powinni iść jego śladem. Jak donosi BBC, jeden z profesorów z Kenii wspomniał nawet o zjawisku "Magufulication" w Afryce, taką ciekawość również poza granicami Tanzanii wzbudzał prezydent John Pombe Magufuli.
Na przykład już pierwszego dnia swoich rządów w 2015 roku dał ludziom do zrozumienia, że w służbie publicznej nie będzie tolerował ciągłych nieobecności w pracy. "Odwiedził wtedy Ministerstwo Finansów i zapytał, gdzie są pracownicy, których nie ma w pracy" – opisywało BBC.
Gdy zarządził akcję sprzątania zamiast obchodów 54. rocznicy niepodległości, w publicznej telewizji mówił, że to wstyd wydawać tyle pieniędzy na uroczystości, gdy ludzie umierają na cholerę. W akcji miało uczestniczyć każde domostwo.
"Przed inauguracją tanzańskiego parlamentu planowano uroczystą kolację dla gości. Miała kosztować 300 mln szylingów. Prezydent obciął budżet do 25 mln i zarządził, by za resztę kupić łóżka szpitalne. Szpital uniwersytecki Muhimbili otrzymał 300 łóżek i 600 materacy z tych pieniędzy" – opisywał sześć lat temu Lusaka Times.
Portal pisał też o tym, że w 2015 roku 50 osób z Tanzanii miało jechać na tour po krajach Wspólnoty Narodów, ale prezydent ograniczył delegację do 4 osób.
Brzydka strona prezydenta
Jednak z upływem czasu Magufuli wzbudzał też kontrowersje. Pisano o ograniczaniu demokracji, uciszaniu przeciwników politycznych i wolności słowa. Magufuli zarządził na przykład, że telewizja publiczna nie będzie transmitować obrad parlamentu, opozycja grzmiała o cenzurze. "Gdy chciała zorganizować protesty, zakazał protestów" – pisze BBC.
Głośno było też m.in. o raperze Nay wa Mitego, który z powodu jednej piosenki trafił do aresztu za obrazę prezydenta.
Pod koniec życia zdumienie wywołało z kolei jego podejście do pandemii i, jak widać, przebiło wszystko inne.