– Nie zdziwiłbym się, gdyby za dwa, trzy tygodnie te restrykcje w istotny sposób się zmniejszyły – stwierdził były szef GIS, Jarosław Pinkas. Optymistyczny scenariusz trwałby jednak tylko przez chwilę, bo restrykcyjne zasady miałyby zostać ponownie wprowadzone przez rząd jeszcze jesienią tego roku.
Nowe obostrzenia w Polsce zostaną wprowadzone już w sobotę 27 marca i mają obowiązywać do 9 kwietnia. Przypomnijmy, że rząd zdecydował się m.in. na wprowadzenie nowych limitów, jeśli chodzi o liczbę osób w kościołach. Zamknięte zostaną również przedszkola i żłobki, a także salony fryzjerskie i kosmetyczne.
Czy po okresie wielkanocnym możemy liczyć na luzowanie obostrzeń? A może rząd zdecyduje się ostatecznie na wprowadzenie stanu nadzwyczajnego? – Wiadomo, że jeżeli wprowadzimy jakieś drastyczne represje, to nie będziemy rozwijać gospodarki, dzieci nie będą się socjalizować (...) Nie zdziwiłbym się, gdyby za dwa, trzy tygodnie te restrykcje w istotny sposób się zmniejszyły – stwierdził w programie "Newsroom" WP były Główny Inspektor Sanitarny, prof. Jarosław Pinkas.
Do szybkiego poluzowania obostrzeń i większej swobody prawdopodobnie w okresie letnim nie powinniśmy się jednak przyzwyczajać. Były szef GIS nie ukrywa, że jesienią sytuacja może znów ulec zmianie. – Być może bliżej jesieni, kiedy będzie inna pogoda, kiedy będzie mniejsze promieniowanie UV i parę innych czynników, to trzeba będzie je z powrotem wprowadzić – oznajmił Pinkas.
Tego typu kolejność zdarzeń byłaby zgodna z rządową metodą postępowania z COVID-19, o której jakiś czas temu mówił prof. Andrzej Horban. Doradca premiera w sprawie epidemii koronawirusa wyjaśnił, dlaczego rząd nieustannie balansuje pomiędzy "kwarantanną narodową" a luzowaniem obostrzeń. Stwierdził, że rząd świadomie luzował obostrzenia latem 2020 roku po to, aby nas "trochę chronić, trochę pozakażać".