W polskich szpitalach brakuje remdesiviru – preparatu uważanego przez wielu za jedyny skuteczny lek przeciwko koronawirusowi. Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", pojawiają się oskarżenia, że resort zdrowia zamówił za mało dawek leku.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Napisz do mnie:
maja.mikolajczyk@natemat.pl
Cały czas napływają z kraju niepokojące sygnały na temat sytuacji pandemicznej. Okazuje się, że w nierównej walce z COVID-19 brakuje nie tylko respiratorów oraz wykwalifikowanej kadry medycznej, ale także jedynego skutecznego leku hamującego rozwój koronawirusa.
"Dziennik Gazeta Prawna" dotarł do informacji, zgodnie z którymi na oddziałach szpitalnych brakuje remdesiviru, chociaż jego dostawy mają być 10 razy większe niż w trakcie drugiej falii pandemii.
– W piątek usłyszałem, że do mojego szpitala dostawa leku będzie o 60 proc. mniejsza niż zamówienie. Wiem, że w innych jednostkach jest jeszcze gorzej: w ogóle wstrzymano dostawy – powiedział cytowany przez dziennik ordynator jednego z covidowych oddziałów.
Problemem podobno jest nie tyle brak dostępności, co błędy w dystrybucji – w części placówek jest jego nadmiar. Powodem nadwyżki najprawdopodobniej jest brak pacjentów łapiących się na jego stosowanie oraz nieumiejętność kadry medycznej w jego stosowaniu – lek nie ma zastosowania w późniejszej fazie choroby.
– Ten preparat, aby był skuteczny, powinien zostać podany w pierwszym tygodniu od wystąpienia objawów – wyjaśnił "DGP" prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Dymitr Książek, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie zilustrował, jak tragicznie wygląda na chwilę obecną sytuacja z lekiem.
– Mamy na 100 pacjentów, na cały tydzień, 24 ampułki. Jeden pacjent to sześć ampułek, które zużywa się w ciągu pięciu dni. To oznacza zabezpieczenie lekowe dla czterech osób – powiedział.
Jak podaje "DGP" pojawiają się zarzuty, że resort zdrowia mógł zamówić za mało dawek leku. Chociaż remdesivir jest cały czas stosowany, jakiś czas temu WHO podważyło skuteczność jego działania.