
Na chleb zarabia, ratując ludzkie życia. Ma 34 lata, od pięciu lat pracuje w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Wielki fan Legii Warszawa. Szanuje prawdziwych kibiców, szczerze gardzi pseudokibicami. Jak pisze na swoim blogu, w sercu nosi miłość do heavymetalowego zespołu Iron Maiden. Entuzjasta motocykli, weekendowych wypadów na mecze, przeciwnik feministek. Ma czwórkę dzieci. Zabiera je na mecze. Znają kibicowskie przyśpiewki, potrafią tańczyć w rytm heavymetalowej muzyki, śpiewają "kto nie skacze ten za Tuskiem".
Kazik [Kazimiera Szczuka] – ch.. wie o co, ale walczy, głównie ze ślinotokiem. Stara się udowadniać kobietom zza ekranu, że powinny zrzucić kajdany macierzyństwa, bycia żoną ,Panią domu, rzucić się w wir realizacji swoich marzeń tych zawodowych i tych innych, mając w d.. wszystko i wszystkich, a dopiero jak osiągną sukces wrócić i być PANIĄ CZYTAJ WIĘCEJ
Jako zagorzały kibic nie rozumie też działań takich jak zamykanie "Żylety" na stadionie Legii i przekonuje, że "kibol", który "od lat chodzi, śpiewa, drze ryja, czasem pierdyknie wyzwiskiem" nie jest niczym złym, a wojewoda mazowiecki nie powinien zamykać tej trybuny. Nawołuje do do sprzeciwu wobec nagonki do kibicowania. Zaznacza, że uważa się za kibola, nie wstydzi się tego, ze swoich dzieci też robi kiboli. Zaznacza jednak, że nie jest osobą, która na mecz idzie robić zadymę. Z jego bloga można wywnioskować, że nie lubi TVN-u i "Gazety Wyborczej".
Dzisiaj podczas jazdy motocyklem do pracy – 40 minut Warszawa-Wyszków wpadła mi myśl , że doktorzyna jak ja jest kibolem i że mnie to wcale nie bulwersuje i nie stresuje, ale wręcz przeciwnie napawa dumą. I jeszcze co gorsza z własnych dzieci zrobiłem kiboli. Wg Tusk Vision Network ( TVN) i Wybiórczej jestem bandytą i to w dodatku recydywistą a nawet prawie zboczeńcem bo dzieci wciągam. CZYTAJ WIĘCEJ
Zobacz też: Najgłupsze programy według "Wprost". Lis: Tonący brzydko się chwyta. Gessler: "Wprost" spada
Koledzy z LPR odcięli się od lekarza, który poszedł na nekrofilię do Wprostu. I słusznie. CZYTAJ WIĘCEJ
Drastyczne szczegóły
Jego relacja obrazuje makabryczne wydarzenia związane z identyfikacją ciał. Opowiedział nawet drobne szczegóły, a wszystko to - jak twierdzi - z szacunku dla rodzin i zmarłych. Mówił, jak Rosjanie potraktowali ciało Marii Kaczyńskiej. Zaznaczał, że Polaków nie dopuszczano do badań, nikt nie przeprowadzał testów DNA. Rodziny niejednokrotnie musiały oglądać kilka zmasakrowanych ciał, zanim udało im się znaleźć to właściwe. Dymitr Książek zaznaczył, że ciała nie mieściły się w chłodniach. Były pozawijane w folie, "wyglądały jak takie wielkie cukierki", ułożone rzędami na podłodze.
[…] Nie wiem kto, ale ktoś zadzwonił do garderobianej prezydentowej, która potwierdziła, że Maria Kaczyńska miała taki pierścionek. Krok po kroku dochodziliśmy do prawdy. I nagle przyszedł Rusek, pociągnął nos prezydentowej do góry…Wszyscy zdrętwieliśmy. On zrozumiał, co zrobił. Chciał pewnie, żeby kształt twarzy był bardziej rozpoznawalny. Ale tego nie robi się tak ostentacyjnie. CZYTAJ WIĘCEJ
Dymitr Książek w wywiadzie wytknął wiele niedopatrzeń i wpadek osób zaangażowanych w uporządkowywanie miejsca katastrofy Tu-154. Zaznaczył, że nikt nie nadzorował Rosjan, którzy wkładali ciała do trumien. Polacy byli dopuszczeni tylko
To po ludzku jest nieludzkie. Nie rozumiem tych ludzi. Lekarz łamie wszystkie zasady. Dziennikarze i wydawcy to samo. Obłęd. CZYTAJ WIĘCEJ
Te stosy [ciał] nie mieściły się w chłodniach. Były pozawijane w folie. Wyglądały, jak takie wielkie cukierki. Na każdym worku była żółta taśma, a na taśmie numer. Te ciała były poukładane w rzędach, między którymi można było chodzić. […] Jak się szło tymi trasami, to się dochodziło do sal sekcyjnych. CZYTAJ WIĘCEJ
Złamana zmowa milczenia
Autorom oświadczenia nie podoba się sposób opisywania przez dr. Książka tematów, których nie powinien był poruszać. "Uznaliśmy, że to rodziny ofiar powinny decydować o tym, jak będą pamiętać swoich bliskich. To było możliwe tylko wtedy, kiedy oszczędzimy wszystkim drastycznych opisów dotyczących identyfikacji – czytamy w oświadczeniu. Dodają, że zrobili wszystko co w ich mocy, by dokładnie wywiązać się ze swoich obowiązków. – Tajemnica zawodowa, wrażliwość na ludzkie cierpienie, szacunek dla osób zmarłych oraz ich rodzin, powinny wykluczać – naszym zdaniem – publikacje podobne do tej, która się ukazała" – czytamy.
Ze względu na okoliczności były to bardzo trudne przeżycia, jednak nie usprawiedliwiają one komentarzy Pana Doktora Dymitra Książka. Z całego serca wyrażamy nasz żal z powodu ponownego przywołania bólu i cierpienia tamtych dni. CZYTAJ WIĘCEJ
Dr Książek wyrzygał się na smoleńskie ofiary, a dziennikarka "Wprost" te wymiociny skosztowała. CZYTAJ WIĘCEJ
Lekarz stwierdził, że niektóre wypowiedzi cytowane wywiadzie były wyjęte z kontekstu. Zaznacza, że nie każdy Rosjanin jest zły. Byli tacy którzy chcieli pomóc rodzinom. Przyznaje jednak, że błędów było sporo. Nie obarcza winą konkretnej osoby. Nie wie, czy zawinili Rosjanie, Polacy czy jeszcze ktoś inny. – Nie wiadomo dokładnie co się stało. Nikt nikogo nie złapał za rękę. Prokuratura jest od tego, by to wyjaśnić – przekonuje. – Myślę, że zawinił ktoś nisko postawiony. Czynnik ludzki jest bardzo istotny w takich sprawach. Lecz nie sądzę, by zawinili Polacy, dlatego trzeba o tym mówić – kwituje dr Dymitr Książek.
Wśród znajomych ma opinię "konkretnego gościa". – Świetny facet, dobry lekarz, twardo stąpa po ziemi – mówi jeden z jego kolegów z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dodał, że najpewniej Dymitr nie wytrzymał tłumiąc w sobie to co widział w Smoleńsku. – Ile można pewne rzeczy w sobie magazynować? Ja mam podobnie. Wiem, co widziałem, chodzę skołowany. Lepiej wyrzucić to z siebie i zamknąć temat. Nie wiem jakim trzeba być "pancernikiem" pozbawionym uczuć, by nie odczuwać nic po tym, co się tam widziało – mówi. Dodaje, że ratownicy nie mieli zapewnionej pomocy psychologicznej, zostali zostawienie sami sobie.