Wtorkowy wieczór, gramy w eliminacjach z Anglią. Jak mówi mi Roman Kołtoń, to mecz wyjątkowy, taki, który zdarza się raz na kilka lat. Na trybunach Narodowego prawie 60 tys. ludzi. Połowa to ci zrzeszeni w Klubie Kibica, którzy kupili bilety. Brakujące 27 tysięcy widzów stanowić będzie tzw. "rodzina PZPN". Co wchodzi w jej skład? Wojewódzkie związki piłkarskie, władze samorządowe, sponsorzy związku i zaproszeni na mecz goście.
Kazimierz Greń z podkarpackiego związku, kiedyś wspierał Grzegorza Latę, dziś jest w opozycji: - Mówi pan 27 tysięcy? Przecież to jest kompromitacja. Nie pierwsza.
- Muszę przyznać, że ta liczba szokuje. Owszem, jest też takie coś jak rodzina FIFA czy UEFA, ale one, z tego co wiem, otrzymują około 20-30 procent wejściówek, a nie prawie połowę jak w PZPN - dodaje Roman Kołtoń, dziennikarz, regularnie zasiadający co niedzielę w programie "Cafe Futbol".
Pani Olejkowska kłamie?
Wojewódzkich związków piłkarskich mamy szesnaście. W sumie na mecz z Anglią otrzymały ok. 10 tysięcy biletów. Łatwo policzyć, że na związek przypada około sześciuset wejściówek. - Każdy ze związków dostał od 400 do 600 biletów. Niektóre wnioskowały nawet o 800 i tyle też dostały - powiedziała mediom rzecznik PZPN Agnieszka Olejkowska.
Kazimierz Greń, kiedyś twórca kampanii wyborczej Laty, dzisiaj grający w przeciwnej drużynie uważa, że to nieprawda: - Pani Olejkowska kłamie. Wie pan, ile na mecz z Anglią dostaliśmy biletów? 120. Przecież to chore. Od związku nie dostaliśmy nawet żadnego pisma, że możemy nabywać bilety. Musieliśmy się po nie dobijać. A na Euro 2012 nie otrzymaliśmy ani jednej wejściówki. To jest dyskryminacja. Słyszałem niedawno o jednym związku, który chciał otrzymać aż 1800 wejściówek. To jest jakaś chora liczba.
Z Agnieszką Olejkowską niedawno robiłem wywiad. Oto fragment jej wypowiedzi o biletach, które trafiają do wojewódzkich związków: "Te bilety też trafiają do kibiców piłkarskich, tylko w inny sposób. Do naszych wewnętrznych członków. Pan chce, by prezesi wojewódzkich związków i ich członkowie logowali się przez kupbilet?"
Fragment wypowiedzi Olejkowskiej, z wywiadu dla naTemat:
27 tysięcy biletów trafi do wojewódzkich związków, władz samorządowe, sponsorów i zaproszonych gości, w tym olimpijczyków. Nie wiem, ilu ich będzie. Może nawet setka.
Od ściany do ściany
Próbowałem sprawdzić, co dzieje się z wejściówkami, które trafiają do poszczególnych okręgów. Ryszard Niemiec, szef małopolskiego związku: - Czemu pan do mnie dzwoni w tej sprawie? Ja się tym nie zajmuję, to robi wiceprezes Kowalski. Ale zaraz, dam panu numer do pani Ewy Gajewskiej, ona zna sprawę.
Numer dostaję, dzwonię. - Nie jestem właściwą osobą do rozmowy na ten temat. Sprawą biletów zajmuje się wiceprezes Jerzy Kowalski. Proszę z nim o tym porozmawiać, choć nie wiem, czy od pana odbierze, jest w Kielcach - mówi Gajewska. O dziwo odebrał. Ale kabaret trwał nadal: - To nie moje kompetencje, nie rozdzielam tych wejściówek. A teraz w ogóle jestem na zebraniu, potem mamy następne. Proszę zadzwonić jutro. Tyle Kowalski.
W śląskim związku proszą o zostawienie swojego numeru. Obiecują, że do mnie oddzwonią. Pytam kiedy, mówię, że tekst muszę oddać jeszcze tego samego dnia. - Najwcześniej zadzwonimy jutro. Proszę nas zrozumieć, szef jest bardzo wrażliwy na informacje, które się przedostają na zewnątrz - mówi kobieta, która odebrała telefon.
W wielkopolskim związku skierowano mnie do dyrektora biura. - Panie, ja tu teraz turniej organizuję. Człowiek, który rozprowadza bilety, gdzieś teraz poszedł. Nie wiem gdzie, cholera go tam wie. Proszę zostawić numer - słyszę w słuchawce.
To ordynarne świństwo
Na wojewódzkie związki piłkarskie chyba nie ma co liczyć. Może więc Olejkowska? Po jednym nieudanym telefonie piszę smsa. Jest odpowiedź, oto jej fragment: "Wszystkie sprawy dotyczące biletów zostały już omówione, jest na ten temat komunikat na stronie". Komunikat, w którym przeczytamy ogólniki. Ile biletów dostała rodzina PZPN, kto mniej więcej wchodzi w jej skład.
Sprawę próbował też zbadać magazyn "Cafe Futbol". Roman Kołtoń, który w tym programie występuje regularnie, mówi w rozmowie z naTemat: - Pamiętam ten materiał. Przygotowywał go Szymon Zaworski. Pani rzecznik PZPN, pomimo naszych usilnych starań, nie wypowiedziała się dla nas. Napisała za to to oświadczenie, w którym przywołała olimpijczyków jako tych, do których powędrowała część z tych 27 tysięcy biletów. Dla mnie to świństwo, ordynarne świństwo.
Materiał "Wiadomości" o sprawie z biletami:
Kołtoń dodaje, że największym błędem, jaki popełnia w tej sprawie PZPN, jest dezinformacja. Chęć ukrycia pewnych liczb i pewnych faktów. - Nie wiem, czemu federacja tego nie komunikuje. Przecież jasna, klarowna komunikacja byłaby wszystkim na rękę - mówi.
Dla dziadka, który wpisuje wyniki
Z odchodzącym prezesem Grzegorzem Latą o biletach rozmawiał Paweł Zarzeczny. W swoim cotygodniowym tekście w serwisie Weszło.com napisał: "Grześkowi Lacie muszę podziękować. Dał mi cztery bilety na Anglię. Dał, bo cena na nich to 0 złotych. I mówi: ". Zarzeczny cytuje też wypowiedź Laty, taką: "Takie bilety to na przykład dla dziadka, który gdzieś wysiaduje dzień w dzień w okręgu i wpisuje wyniki, i liczy tabele, za darmo…".
Greń: - Z tego co wiem sam Lato ma do rozdania około tysiąca darmowych wejściówek. Robi z nimi co chce.
Kazimierz Greń, wypowiedź dla sport.pl:
Oczywiście zgadzam się z tezą, że podział biletów ustalony przez zarząd PZPN jest skandaliczny. Kibice zostali zrobieni w balona.
Wojewódzkie związki, które otrzymują wejściówki, muszą oczywiście za nie zapłacić. Cenę nominalną.
Kołtoń przekonuje, że to nie są one są całym złem polskiego futbolu. Że ludzi, którzy tam pracują, trzeba też docenić, bo współpracują z klubami, z władzami samorządowymi. - Nawet po ostatnich wydarzeniach widać, że te związki są niezadowolone z tego, co dzieje się na samej górze. Że mają dość fatalnego wizerunku PZPN. Proszę zauważyć, że od związków, od klubów Lato nie dostał zbyt wielu głosów, a piętnaście uzbierał Kręcina - zauważa dziennikarz.
Bilety przez ciotkę
Właśnie, kluby. Ciekawe, ile one otrzymują wejściówek. Okazuje się, że mało. Nawet bardzo mało. Hubert Niedzielski, rzecznik prasowy Warty Poznań: - Zaproponowano nam dwa bilety w pierwszej klasie i jedną wejściówkę vipowską. Nic więcej. To wyszło od PZPN. Procedura wygląda tak, że potem my się odnosimy do tej propozycji i przesyłamy dane osób, które mają wejść na te bilety.
Grzegorz Lato nie chciał o sprawie rozmawiać, choć dzwoniłem kilkakrotnie. Zdzisław Kręcina odebrał. Stwierdził, że nic mi nie powie, bo w tej chwili nie działa w PZPN. Agnieszka Olejkowska przez kilka dni jest na urlopie. Zastępująca ją Sylwia Kakietek nie mogła rozmawiać, miała akurat spotkanie. Michał Listkiewicz też, do dziewiętnastej.
Na koniec historia, którą opowiada kolega. - Kumpel ma ciotkę, pracuje jako sekretarka w jednym z wojewódzkich związków. Pamiętasz mecz Polska - Irlandia na Stadionie Śląskim w Chorzowie? Załatwiła nam kilkanaście wejściówek jeszcze zanim trafiły do normalnej sprzedaży. Oczywiście musieliśmy za nie zapłacić, tyle co każdy kibic. Ale pamiętam, że cały rząd był nasz. Zresztą to wciąż funkcjonuje tak samo. Kumpel jest na każdym meczu reprezentacji.
Historii takich jak ta, jest pewnie wiele.
Z kolei pisanie tekstów takich jak ten pozwala zrozumieć, że rodzina PZPN jest zamkniętą, zjednoczoną wspólnotą. Że to rodzina, która ściśle stara się strzec swoich tajemnic.