Jak mówią rozmówcy Onetu w obozie władzy, Jacek Kurski musiał dostać zielone światło z samej góry, by przypuścić atak na Pawła Borysa, prawą premiera Mateusza Morawieckiego.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Przypomnijmy: "Wiadomości" poinformowały o rozbiciu przez policję dwóch gangów sutenerów. Przestępcy mieli prowadzić co najmniej kilka agencji towarzyskich. Dodatkowo wyłudzili z tzw. tarczy dla dotkniętych pandemią firm prawie 200 tys. zł na działalność gastronomiczną. TVP oskarżyło Polski Fundusz Rozwoju dowodzony przez Pawła Borysa o to, że dochodzi do wyłudzeń z tarczy. Autor materiału podkreślił, że Polacy mają być tym "oburzeni".
W materiale zaznaczono – zresztą błędnie mówiąc o Pekao S.A. zamiast PKO BP – że Borys był dyrektorem w banku za rządów PO-PSL. Szef PFR nazwał w odpowiedzi na Twitterze materiał Macieja Sawickiego "personalnym paszkwilem".
Jak twierdzi Onet, atak flagowego programu TVP nie był jednak przypadkowy. W obozie władzy nikt nie ma wątpliwości, że Jacek Kurski dostał "zielone światło z samej góry" na taki atak. Takie rzeczy bowiem za "dobrej zmiany" nie dzieją się przypadkowo. "Sama góra" w tym przypadku ma oczywiście oznaczać Nowogrodzką.
Niechętni Morawieckiemu politycy uważają, że to otoczenie premiera inspirowało medialne ataki wymierzone w Daniela Obajtka. Na nieoficjalnej liście następców szefa Orlenu ma też krążyć właśnie nazwisko Pawła Borysa. I stąd atak na szefa Polskiego Funduszu Rozwoju. Mateusz Morawiecki, tak jak Andrzej Duda czy Jarosław Gowin, bronili dziś Pawła Borysa.