Mariusz Szczygieł wspomina Krzysztofa Krawczyka. W swoich social mediach przyznał, że legendarny polski muzyk był ikoną jego dzieciństwa. Dziennikarz przytoczył również historię z koncertu, na którym był prowadzącym. Zapowiadał występ Krawczyka, ale ten nie wyszedł na scenę.
W niedzielę poinformowano, że legendarny polski muzyk Krzysztof Krawczyk nie żyje. Artysta zmarł w wieku 74 lat. W mediach społecznościowych pojawiają się kondolencje i wspomnienia Krawczyka. Dziennikarz Mariusz Szczygieł przyznał, że dla niego postać muzyka była bardzo ważna. Określa go jako "ikonę swojego dzieciństwa".
"Potem jako wczesny nastolatek miałem poczucie, że jestem mało atrakcyjny i tak już będzie zawsze, bo... nie wyglądam jak Krzysztof Krawczyk. Rok 1980, ideał męskiej urody to był właśnie K.K. Dokładnie taki jak na tym zdjęciu" – stwierdził.
"Tak też wyglądał wtedy mój brat cioteczny Marek Szczygieł z Gościcina pod Wejherowem. Kiedy przyjechał do nas z narzeczoną, byłem dumny, że chodzę po Złotoryi z Krawczykiem." – wspomina Szczygieł.
Dziennikarz wspomniał także swoje osobiste spotkanie z Krzysztofem Krawczykiem. Miało ono miejsce 24 lata temu, kiedy to był prowadzącym na koncercie i wraz z Pauliną Smaszczzapowiadał występ muzyka. Okazało się jednak, że piosenkarz nie wyszedł na scenę.
Szczygieł postanowił sprawdzić, co się stało i udał się do garderoby Krawczyka. Po wejściu do środka zastał tam muzyka wraz z żoną, którzy kończą się modlić. Artysta miał powiedzieć, że bez modlitwy nic by się nie udało.
"A co ja mam teraz powiedzieć publiczności? – spytałem. – Sam powiem, zobaczysz. No i powiedział, że prosi o wybaczenie, modlitwa musiała wybrzmieć do końca, bo jak się pomodli, to lepiej śpiewa" – relacjonuje przebieg rozmowy dziennikarz.