„Jak to nie chcesz ochrzcić swojego dziecka?”; „Czemu łamiesz się opłatkiem, jak jesteś niewierzący?”; „Co cię powstrzymuje od zdradzania swojej dziewczyny?” – na te i inne pytania odpowiadałem dziesiątki razy. Mam to szczęście, że urodziłem się i żyję w dużym mieście oraz obracam się w środowisku rozsądnych, tolerancyjnych ludzi. Dlatego odpowiadanie na czasem absurdalne pytania, wysłuchiwanie krępujących życzeń „odnalezienia Jezusa w sercu” od
religijnych znajomych, czy gorące, ale na końcu życzliwe dysputy z rodziną, to cały dyskomfort, jaki doświadczam z powodu mojego ateizmu (piszę tu o bezpośrednim kontakcie z ludźmi, ateiści w Polsce mają oczywiście też inne problemy, na innych poziomach).