10 kwietnia TVP1 ma wyemitować dokument "Stan zagrożenia". To produkcja Ewy Stankiewicz, która podobno ma rzucić nowe światło na to, jak naprawdę doszło do katastrofy smoleńskiej.
"Stan zagrożenia - sobota 20.30 TVP1, oraz sobota 23.35 TVP3. Zapraszam Państwa. Mam nadzieję. Miło mi poinformować, że spływają kolejne nagrody. Polecam artykuł G. Jorgensena w tygodniku Sieci na jakim etapie jest badanie Smoleńska i co zrobić by je dokończyć. Nie dajcie się kiwać" – napisała Ewa Stankiewicz.
To kolejne podejście do emisji "Stanu zagrożenia" w TVP. Produkcja miała być pokazana już w styczniu tego roku, ale niespodziewanie film zdjęto z ramówki. Stankiewicz opublikowała wtedy pełen emocji wpis, w którym zarzucała cenzurę telewizji publicznej.
"Gazeta Wyborcza" ustaliła wówczas, że pokaz filmu zablokował Antoni Macierewicz, szef słynnej już podkomisji smoleńskiej. Ta wydała oświadczenie, w którym wskazano, że nie było ze strony jej, ani Macierewicza nacisków na wstrzymanie emisji.
Stankiewicz nie miała jednak wątpliwości, że film cieszy się dużym zainteresowaniem. "Przegrała wolność słowa – zwyciężyły naciski polityczne" – przekonywała w swoim obszernym stanowisku opublikowanym w sieci.
Reżyserka wyjaśniała też, że nie może udostępnić filmu na własną rękę, bowiem jest on własnością TVP. Potwierdziła to w mediach społecznościowych, kiedy internauci dopytywali, czy mogłaby umieścić materiał np. na płatnej platformie w sieci.