Czarny dzień demokracji. Polska ma dziś twarz Stanisława Piotrowicza
Żaneta Gotowalska
15 kwietnia 2021, 11:29·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 kwietnia 2021, 11:29
Nastały podłe czasy. Trybunał Konstytucyjny, na czele którego stoi Julia Przyłębska, z ekipą, wśród której jest m.in. Stanisław Piotrowicz, wydaje wyrok wobec kogoś takiego jak Adam Bodnar. To moment, w którym przychodzi refleksja, że Polska traci twarz Bodnara i demokracji, a zyskuje Piotrowicza i pogardy.
Reklama.
Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich był ostatnim organem, który chronił nasze prawa. Urzędem, którego nie obsadzono nominatem partyjnym, jak w przypadku choćby wspomnianego już Trybunału Konstytucyjnego. Nie był w żaden sposób powiązany z władzą, którą przecież miał kontrolować. Stał na straży naszych dóbr – niezależnie od przypadku, zgodnie z prawem.
Dziś prokurator stanu wojennego Stanisław Piotrowicz w imię "zasad demokratycznego państwa prawa" wygasza urząd Rzecznika Praw Obywatelskich. Dziwnie oglądało się ogłoszenie tej decyzji w kolorze. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby pokazano to w czerni i bieli. A potem człowiek zastanawiałby się, czy na pewno będzie Teleranek.
— To zamach konstytucyjny. Tak umiera demokracja. To coś, nad czym wszyscy powinniśmy się zastanowić i wyrazić swoje oburzenie – mówił w TVN24 Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
Kiedy w ostatnich latach Polacy tłumnie pojawiali się na demonstracjach w obronie Trybunału Konstytucyjnego, pojawiały się głosy, że na pewno władza nie dopuści się zawłaszczenia tej instytucji. Że przecież do tego posunąć się nie mogą. Otóż mogą i dziś mamy tego konsekwencje.
Polska o twarzy Bodnara
Rzecznik Praw Obywatelskich jest adwokatem nas wszystkich. To on stoi na straży ochrony naszych praw. To on pomaga nam wtedy, kiedy inne instytucje zawodzą. Kiedy mamy problem z emeryturą, mieszkaniem, alimentami – zawsze wtedy możemy zwrócić się do RPO. To on w naszym imieniu sprawdzi, czy urzędnicy postępują zgodnie z prawem. To właśnie on zajmuje się prawami więźniów, mieszkańców domów pomocy, dostępem do ochrony zdrowia, prawem do nauki, wolnością słowa. A to tylko kilka z licznych praw, jakie gwarantuje Konstytucja.
A przykładów interwencji RPO Adama Bodnara jest mnóstwo. Warto przypomnieć kilka z nich, by pokazać, w jak wielu sytuacjach jego działalność jest niezbędna.
Adam Bodnar bardzo mocno angażował się w obronę przed dyskryminacją osób LGBT. Na przykład, kiedy Ludomir Handzel, prezydent Nowego Sącza, zakazał organizacji tęczowego przemarszu ulicami miasta, Bodnar nazwał to "ograniczeniem wolności" i wezwał prezydenta do uchylenia zakazu. Ostatecznie Marsz Równości się odbył, zezwolił na niego sąd. RPO zaskarżył do WSA szereg uchwał samorządów deklarujących że są "wolne od LGBT". Bodnar zabierał głos także w sprawie pracownika firmy IKEA, zwolnionego za dyskryminujący zdaniem władz firmy wpis.
RPO dbał również o sprawy obywateli w czasie, kiedy w Polsce rozpoczęła się pandemia koronawirusa. Bodnar stanął m.in. w obronie 18-latka, ukaranego mandatem w wysokości 10 tys. złotych za to, że w czasie lockdownu wybrał się rowerem nad rzekę w Wadowicach. A pismo o wszczęciu i zakończeniu postępowania otrzymał w jednej kopercie.
Bodnar pomagał też pani Katarzynie (niesłusznie otrzymała niższą emeryturę), pani Hannie (problemy z otrzymaniem 500 plus) czy panu Zbigniewowi (osoba z niepełnosprawnością, która miała problem z dostępem do lokalu wyborczego).
Od 1 marca do 31 lipca 2020 roku do RPO trafiło 3507 skarg, indywidualnie interweniowano w 753 przypadkach, uczestniczono skutecznie w 22 postępowaniach (kary sanepidu).
Polska z twarzą Bodnara to Polska, w której nikt nie czuje się niezaopiekowany. To Polska, która jest demokratyczna, w której prawa człowieka są wysuwane na pierwszy plan.
Polska o twarzy Piotrowicza
Sędzią Trybunału Konstytucyjnego powinna zostać osoba, która wyróżnia się wiedzą prawniczą oraz spełnia wymagania niezbędne do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego lub sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego. Mają to być osoby nieskazitelnie moralnie.
Tymczasem sędzią TK został Stanisław Piotrowicz, który w ostatnich wyborach parlamentarnych, zdobywając nieco ponad 10 tysięcy głosów, nie został ponownie wybrany na posła, a w poprzedniej kadencji był twarzą reformy sądownictwa.
W lipcu 2017 to właśnie dzięki niemu Sejm przepchnął zmiany w ustawie o Sądzie Najwyższym. Po drugim czytaniu Sejm skierował projekt do komisji sprawiedliwości, a nie – jak chciała opozycja – do komisji ustawodawczej, która zbadałaby jej zgodność z konstytucją. Posłowie dostali komplet poprawek, wśród nich 1300 zgłoszonych przez opozycję i 14 minut na zapoznanie się z nimi. Nie zgodził się też na zadawanie pytań. W głosowaniu przeszły tylko poprawki prezydenta. Wszystkie poprawki opozycji zostały odrzucone w niespełna pół godziny. Posiedzenie zakończyło się wówczas awanturą.
Prokurator, który w czasie stanu wojennego oskarżał w procesie politycznym działacza "Solidarności" Antoniego Pikula. W wolnej Polsce kierowana przez niego prokuratura w Krośnie umorzyła śledztwo ws. proboszcza pedofila z Tylawy. Później, po publikacjach prasowych, prokuratura wznowiła śledztwo, a sąd skazał księdza na dwa lata więzienia z zawieszeniem na pięć lat. Wcześniej Piotrowicz tłumaczył, że zachowanie księdza „nikogo nie raziło”, nocowanie dzieci na plebanii było dla nich "atrakcją", ksiądz kąpał je, bo były brudne, a całowanie w usta według Piotrowicza było na zasadzie "daj ciumka".
Kiedy patrzy się na przesłuchanie Adama Bodnara, trudno nie czuć dysonansu poznawczego, znając przeszłość Stanisława Piotrowicza. Uczniowskie potraktowanie RPO, pokaz siły i wydanie wyroku już na starcie – tak wyglądają realia w naszym kraju.
"Pana głos i tak nic nie znaczy" - powiedział Stanisław Piotrowicz w lipcu 2016, kiedy podczas obrad sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka jednemu z posłów opozycji przestała działać karta do głosowania.
I taka jest, niestety, Polska. Od dziś jeszcze wyraźniej ma twarz Piotrowicza – pełną pogardy wobec prawa, wobec przyzwoitości i demokracji.