Reklama.
Niedawne powołanie Beaty Szydło w skład Rady Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau nie było przypadkowe. Wprawdzie - jak pisze "Newsweek" - politycy PiS nie przewidzieli, jaką burzę wywoła ta nominacja, jednak w tej decyzji chodzi o coś innego. Beata Szydło szykuje się do powrotu z zesłania w Brukseli. I ma w tej misji poważnego sojusznika - lidera Solidarnej Polski.
Ziobro i Szydło wiedzą, że Kaczyński słabnie i będzie musiał w końcu oddać władzę. Ziobryści są przekonani, że jeśli sukcesorem zostanie Morawiecki, to PiS się rozpadnie, bo dla części posłów z tzw. twardego PiS, m.in. dla byłych polityków Porozumienia Centrum, pierwszej partii Kaczyńskiego, Morawiecki jest zbyt miękki.
Beata czuje się niesprawiedliwie potraktowana przez prezesa. Nie było tak, że sondaże spadły, przegrała wybory i straciła funkcję premiera. Została odwołana w szczycie swojej popularności, na skutek intryg Morawieckiego. Panowie po prostu uznali, że ona jest od zasuwania w kampanii, ale prawdziwą politykę robi się w męskim gronie. To do dziś w niej tkwi jak nieprzepracowana trauma.