Samolot linii LOT transportujący Andrzeja Dudę do Warszawy wystartował z lotniska w Babimoście o godzinie 22.12. Działo się to już po zakończeniu pracy kontrolera lotów i bez wydanej zgody na start. Według najnowszych doniesień TVN24 Kancelaria Prezydenta RP doskonale wiedziała, że kontroler lotów wcześniej kończył pracę. Wskazują na to ujawnione nagrania rozmów pilotów z wieżą.
Przypomnijmy, że czarterowany przez rząd od LOT-u embraer wystartował z lotniska w Babimoście pod Zieloną Górą 2 lipca 2020 roku już po zakończonej służbie kontrolera i bez wydanej zgody na start.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, maszyna przez cztery minuty leciała bez formalnej kontroli z ziemi, w przestrzeni dostępnej dla każdego statku powietrznego, ryzykując tym samym zderzenie z innym statkiem lotniczym.
Całą sprawą zainteresowały się media, co stało się impulsem na rzecz zatuszowania kulisów niebezpiecznego lotu. Na początku ubiegłego tygodnia Wirtualna Polska ujawniła dowody na to, że incydent próbowali ukryć zarówno urzędnicy, jak i władze LOT, a także szef Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, doradca Dudy i dwóch wiceministrów.
Przedstawicielka LOT miała zostać powiadomiona przez dyżurnego operacyjnego lotniska w Babimoście, że kontrolerzy lotu pracują do godziny 22.00 i nie ma możliwość przedłużenia ich czasu pracy. Pracownica LOT następnie miała potwierdzić, że wiadomość ta została przekazana KP. Chwilę później miała przyjść odpowiedź urzędnika z biura obsługi organizacyjnej prezydenta o treści "Potwierdzam!".
Wymianę korespondencji LOT z Kancelarią Prezydenta potwierdziła w rozmowie z dziennikarzami osoba zatrudniona w KP. – Robiliśmy korekty dotyczące godziny wylotu. Mieliśmy też informacje na temat czasu pracy kontrolera – oznajmił informator.
Na nagraniach słychać o "naciskach" i pytaniach od "najważniejszych pasażerów"
Z nagrań opublikowanych przez TVN24 wynika również, że na kapitan lotu oraz instruktora, którzy wówczas tworzyli załogę, wywierano naciski
"Wieżyczko, jak to czasowo jest, bo tu z tyłu nas pytają najważniejsi pasażerowie, co się dzieje?" – miał pytać instruktor w rozmowie z wieżą. W odpowiedzi członek załogi usłyszał, że "wszyscy robią, co mogą". Instruktor podkreślał, że to rozumie, ale "z tyłu nas też naciskają, dlatego pytam, żeby ewentualnie rzucić hasłem jakimś".