– Na razie wygląda to tak, że sobie siedzimy i oglądamy sytuację, jak horror w kinie – tak zmiany w Polska Press opisuje mi jeden z dziennikarzy, u którego na razie naczelnego nie zwolniono. Właśnie: na razie. Bo wszyscy spodziewają się, że i u nich dojdzie do zmian kadrowych. Jak przyznaje, sytuacja w regionalnych gazetach zrobiła się nieco kuriozalna.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Zmiany w regionalnych dziennikach po przejęciu Polska Press przez PKN Orlen
Nowe władze obiecywały, że nie będzie zwolnień, po czym ze stanowiskami musieli się pożegnać trzej redaktorzy naczelni.
[b]Dziennikarze już mówią o nietypowych praktykach w przejętych dziennikach.
W piątkowym wydaniu bodaj wszystkich ponad dwudziestu regionalnych dzienników należących do Polska Press ukazał się nietypowy artykuł. Nie podpisany przez żadnego dziennikarza.
– Już zaczęły się pojawiać dziwne teksty z centrali. Ten udaje, jakby był redakcyjny. Tylko nie sposób znaleźć autora. Do nas należy nie dyskutować i opublikować – mówi mi dziennikarz jednej z gazet, które od niedawna przeszły pod skrzydła Orlenu.
Nadesłany z "centrali" tekst dotyczył Święta Flagi. Bez nachalnej propagandy, ale jednak w poszczególnych oddziałach odczytano to jako zapowiedź pewnej zmiany w redakcyjnej polityce. Że teraz mogą się pojawiać artykuły udające treści redakcyjne. Pod tekstem zaś ukazała się duża patriotyczna reklama PKN Orlen z hasłem "Jedna flaga, miliony historii.
Reklamy państwowych spółek w gazetach Polska Press
– I to może akurat dobrze. W ostatnim czasie ukazują się u nas wrapy z Orlenu na całą stronę. Inne spółki Skarbu Państwa też się teraz chętnie u nas reklamują. Gdy właścicielami byli Niemcy, co tu kryć, było cieniutko. Oni o rentowność dbali. Nie było wręcz miesiąca, żeby jakiś mniejszy tygodnik nie uległ likwidacji. Teraz pewnie, aż do wyborów, nic nie zlikwidują i budżet się domknie – dziennikarz jednej z gazet Polska Press stara się dostrzegać dobre strony zmiany właściciela.
Choć oczywiście nikt nie ma wątpliwości, jakie jest tło całej tej sytuacji. Że za pieniądze podatników kupuje się media, aby mieć nad nimi kontrolę. Że poleci jeszcze więcej naczelnych i że na tym zmiany pewnie się nie skończą.
Dziennikarka gazety, w której naczelny się już zmienił, zachowuje mniej optymizmu.
Polityczne tło zmian w gazetach Polska Press
Moja rozmówczyni przyznaje, że atmosfera w redakcji jest fatalna. Ale pewnie byłaby jeszcze gorsza, gdyby nie pandemiczne warunki pracy. – Od ponad roku pracujemy w systemie hybrydowym, czyli trochę zdalnie, trochę w biurze. Spotykamy się rzadko, kontakt między nami jest mniejszy – wyjaśnia. Przyznaje, że na nastroje wpływa też to, iż wielu rozmówców wycofuje np. zgody na wywiady. – Mówią, że po tym, co się stało, nie chcą nam udzielać wypowiedzi – tłumaczy dziennikarka.
Choć na razie nowy naczelny nie zaprezentował dziennikarzom swoich planów, nikt raczej nie ma złudzeń, jaki jest cel tych zmian.
Obajtek i Kania nie dotrzymali słowa
Dziennikarze wskazują na pierwszy test prawdomówności, którego władze Orlenu oraz Polska Press zdecydowanie nie zdały. Od początku po przejściu kontroli nad medialnym koncernem zgodnie zapewniano, że zwolnień żadnych czy roszad nie przewidują.
– Nikt nie mówi o zwalnianiu dziennikarzy. Ja nigdy tego nie powiedziałem. Związki zawodowe przyjęły to z zadowoleniem – tak mówił Daniel Obajtek w wywiadzie udzielonym "Rzeczpospolitej" 20 kwietnia.
Podobne zapewnienia płynęły z ust Doroty Kani, byłej szefowej TV Republika, a dziś członka zarządu Polska Press ds. redakcyjnych. A jednak...
Nowi naczelni w Polska Press
29 kwietnia w skrzynkach mailowych pracowników Polska Press pojawiły się trzy "Komunikaty Zarządu". W nich zaś informacje o trzech zmianach redaktorów naczelnych.
– Pracujemy zdalnie, więc mniej się kontaktujemy. Ale ogólnie jest szok i niedowierzanie. Na razie wygląda to tak, że sobie siedzimy i oglądamy sytuację, jak horror w kinie. Bo uspokajające komunikaty Kani i Obajtka uśpiły nieco czujność – mówi mi znajomy dziennikarz jednej z regionalnych gazet.
Stanowiska stracili Marek Twaróg – szef "Dziennika Zachodniego", Jerzy Sułowski – naczelny "Gazety Krakowskiej" i "Dziennika Polskiego" oraz Stanisław Sowa, który kierował "Gazetą Codzienną Nowiny".
Nowym szefem katowickiego "Dziennika Zachodniego" będzie Grzegorz Gajda, który do gazety przychodzi z TVP. Z regionalnego ośrodka Telewizji Polskiej do rzeszowskich "Nowin" przychodzi też Arkadiusz Rogowski. Najciekawiej zdaje się wyglądać sytuacja w krakowskich dziennikach, którymi będzie zarządzać teraz Wojciech Mucha.
Ta nominacja wywołała wręcz euforię na prawicy. Mucha był dotąd związany m.in. z "Gazetą Polską".
Oficjalnie, jak wyjaśniła Dorota Kania, powodem roszad było to, że "chce doprowadzić do wzrostu sprzedaży i odwiedzalności w internecie, chce się oprzeć na osobach, które znam i wiem, że mogą to zagwarantować". Jerzy Sułowski w rozmowie z naTemat ze zdziwieniem zaś przyznał, że zmiany dotyczyły akurat ośrodków w Krakowie i Katowicach, które na tle kraju były przodujące. Jego zdaniem o nominacjach zdecydowały "inne czynniki".
Ze zmianami nie potrafią się pogodzić dziennikarze, którzy chwalą swoich dotychczasowych naczelnych.
"Marek Twaróg był najlepszym naczelnym 'DZ', a miałem ich w tej gazecie 5. Dodam tylko, że politycznym czynownikom uschną kiedyś ręce za to, co zrobili i robią z mediami w PL" – napisał na Twitterze Marcin Zasada z "Dziennika Zachodniego".
– To naprawdę był świetny szef, bardzo dobry redaktor. Jurek jest po prostu dobrym człowiekiem. Wyrzucenie go tuż przed osiągnięciem wieku emerytalnego uważam za podłość – mówi mi osoba z "Gazety Krakowskiej". Przyznaje, że sama nie wie, co dalej. Choć masowych odejść z gazety raczej się nie spodziewa. Bo niby dokąd? Najwyżej poza branżę medialną.
Przyszłość regionalnej prasy
– Wiadomo, że media lokalne nie są w dobrej kondycji. Zwłaszcza prasa drukowana. I wiadomo, że pozostałe redakcje, których nie jest aż tak dużo, nie wchłoną wszystkich dziennikarzy Polska Press – diagnozuje. A co dalej z gazetą? Pozostaje wierzyć, że nie to, co stało się z publicznymi mediami po ich przejęciu przez PiS.
Inny dziennikarz martwi się natomiast co będzie w dalszej przyszłości, gdy już Zjednoczona Prawica utraci władzę.
Niemcy (holding Verlagsgruppe Passau, który w marcu sprzedał udziały PKN Orlen – przyp. red.) dbali o rentowność. Teraz, jak już w sumie jesteśmy państwowi, to nie musi być priorytet. Najwyżej wszyscy Polacy zapłacą przy tankowaniu o 5 groszy więcej.
Na razie Obajtek musi pokazać, że jest lepiej. Potem to może być różnie.
Zmian kadrowych nie robi się po to, by zostało po staremu. To jest oczywiste. A te zmiany ewidentnie mają podłoże polityczne. Wszyscy widzimy, co rządzący zrobili np. w TVP i mamy poważne obawy, że zmiany w naszych gazetach mogą pójść w tym samym kierunku.
Daniel Obajtek
prezes PKN Orlen
Po co gigant naftowy kupuje Polska Press?
Jeżeli ktoś się nie zna na nowoczesnym biznesie, to może się dziwić. W Polsce spółki upadały przez wizję ograniczonego biznesu. Zakup Polska Press ma uzasadnienia biznesowe. Po sfinalizowaniu wszystkich fuzji będziemy zarządzać spółką, która będzie miała ponad 18 mln klientów. Dlatego potrzebne są nam własne kanały informacyjne. Budujemy też swój dom mediowy. Potrzebne są nam własne media, własne kanały informacyjne, i do to jest nam potrzebna Polska Press. Nie jesteśmy pierwszą na świecie firmą, która zainwestowała w media. Orlen nie kupił dzienników po to, żeby mieć siłę medialno-polityczną dla PiS. Kupiliśmy je po to, aby rozwijać nasz biznes. (...)
Co się zmieni w Polska Press?
Każdą spółkę w Grupie Orlen staramy się rozwijać. I ta polityka się nie zmieni.
Będą zwolnienia dziennikarzy?
Nikt nie mówi o zwalnianiu dziennikarzy. Ja nigdy tego nie powiedziałem. Związki zawodowe przyjęły to z zadowoleniem.
"Rzeczpospolita" 20 kwietnia 2021 r.
Jerzy Sułowski
b. red. nacz. "Gazety Krakowskiej" i "Dziennika Polskiego"
Myślę, że w grę wchodzi po prostu polityka, od czego ja zawsze byłem jak najdalej. Osobiście nie mam i nie miałem przyjaciół wśród polityków. Ani z lewej, ani z prawej strony. Moją misją, ideą, było robienie porządnych mediów regionalnych, które są bardzo blisko ludzi, czytelników, załatwiają ich problemy.
Nasze gazety są potrzebne PiS-owi ze względów politycznych. A co potem? Czy nadal Orlen będzie chciał nadal wydawać gazety? Nie sądzę. Niemiec nie odkupi, nie jest głupi.