
Już przed premierą "To tylko kilka dni" przetoczyła się pełna krytyki dyskusja dotycząca tego programu. Niektórzy wypisywali negatywne opinie zanim go obejrzeli. Jestem za tym, by zabierać głos dopiero wtedy, kiedy się coś widziało. Dlatego obejrzałam pierwszy odcinek programu z Michałem Koterskim. Mimo że przeważa we mnie ambiwalentny stosunek do tego typu tworów medialnych, dostrzegam też, że jest to choć w części społecznie dobre.
REKLAMA
Pierwszy odcinek "To tylko kilka dni" z Michałem Koterskim
W pierwszym odcinku "To tylko kilka dni”, dostępnym przedpremierowo na platformie Player, przenosimy się do Łomży, gdzie poznajemy 30-letniego Mateusza – grafika komputerowego, który choruje na dziecięce porażenie mózgowe. To dzięki determinacji swojej mamy udało mu się skończyć studia. Jeździła z nim przez 3,5 roku na zajęcia. On się uczył, a ona czekała na korytarzu.– Pamiętam słowa lekarza, który powiedział po porodzie, żebym sobie nie robiła nadziei, że Mateusz przeżyje. Zakładałam kołdrę na głowę i mówiłam: Boże, albo zabierz go teraz, kiedy jeszcze się nie przyzwyczaiłam, albo nie zabieraj go nigdy – mówi mama Mariola, mama Mateusza.
Czytaj także: W pierwszych scenach programu widzimy zestawienie dwóch żyć – Michała Koterskiego, który ma zostać tymczasowym opiekunem Mateusza, na tytułowe "kilka dni”. Oraz chłopaka, który na co dzień musi się mierzyć z niepełnosprawnością. Podczas gdy mama chłopaka pomaga mu w porannej higienie, zabiera na spacer, Misiek Koterski budzi się spokojnie i zaczyna dzień od siłowni z widokiem na Warszawę.
Podczas gdy aktor będzie wchodził w rolę opiekuna 30-latka, jego rodzice wyjadą na zasłużony odpoczynek. Kiedy ostatni raz byli we dwójkę na jakimś wyjeździe? – Nigdy – mówi pani Mariola. – Po prostu nie było na to czasu. Miałam 23 lata, kiedy się urodził w bardzo ciężkim stanie. Jestem osobą zawziętą, nie pokazywałam tego, a płakałam w poduszkę, kiedy on nie widział – dodaje.
– Boję się tego, co będzie z Mateuszem, gdy mnie nie będzie. Fizycznie nie da rady sobie sam. Musi być przy nim ktoś, kto mu pomoże – podkreśla mama Mateusza.
Koterski poznaje plan dnia Mateusza. Dzień zaczyna się kilka chwil po 8, od modlitwy. Mateusz jest bardzo wierzący. Później m.in. poranna toaleta, pionizacja, przygotowanie posiłków.
– Kiedyś ode mnie biła nienawiść. Nienawidziłem swojego życia. Była we mnie totalna niezgoda. Totalne wybaczenie przyszło dopiero niedawno – mówi Mateusz.
Czytaj także: W następnych scenach widzimy Mateusza i Michała Koterskiego, którzy... ścigają się na wózkach inwalidzkich. Tymczasem jego rodzice są już w Augustowie, gdzie mają czas dla siebie. Koterski musi mierzyć się z utrudnieniami, na które osoby z niepełnosprawnościami napotykają na co dzień – nieprzystosowane chodniki, strome zjazdy.
30-latek jest też wypytywany przez Koterskiego o różnego rodzaju sprawy prywatne. W jednej z rozmów pojawia się wątek relacji i szansy na to, że Mateusz oświadczy się dziewczynie. – To by był taki jasny kopniak, żeby z tego domu się wyrwać – mówi. Mateusz tłumaczy, że druga strona musi być gotowa na związek z osobą z niepełnosprawnością.
– Chciałabym, żeby znalazł sobie drugą połówkę. W to, że Mateusz wyprowadzi się z domu, nie wierzę. Chyba że zdarzy się cud – mówi mama, zapytana o przyszłość związkową syna.
Koterski zabiera też Michała na imprezę niespodziankę, na którą zaproszeni zostali różni przyjaciele chłopaka. – Czas z tobą daje mi radość, czuję się wypełniony pozytywną energią – opowiada Koterski, który mówi, że ma obecnie trudny czas w swoim życiu.
W programie przychodzi moment, kiedy rodzice, odpoczywający w Augustowie, czytają list od syna.
Chciałbym móc założyć rodzinę, nie zrobię tego, siedząc w domu, jak w ochronnej bańce mydlanej. Nie będę mieszkał z dziewczyną u rodziców. To przypał jakich mało. Dziękuję za wszystko. Bardzo was kocham
Na koniec odcinka Koterski pyta rodziców, czy wiedzą, jakie ich syn ma marzenia. – Nigdy nie będę stała na drodze do twoich marzeń. Gdy znajdziesz szczęście, nigdy nie powiem, że ja jestem ważniejsza. To twoje życie i szczęście – mówi mama Mateusza, odnosząc się do jego planów, o których wspomniał w liście.
– Mam nadzieję, że Mateusz spełni swoje marzenia i znajdzie kogoś, kto go pokocha. Rodzina pokazała mi, że prawdziwa miłość jest w stanie pokonać wszystkie przeciwności – mówi na koniec Koterski.
Krytyka "To tylko kilka dni" za ableizm. Jeszcze przed premierą
Jeszcze przed premierą pierwszego odcinka "To tylko kilka dni” sieć zalała fala krytyki i wątpliwości, co do słuszności powstania tego typu programów. Wielu ciskało gromy, że to ableizm, czyli pokazywanie osób niepełnosprawnych przez ich niepełnosprawność, pokazując je jako podrzędne wobec tych osób, które są pełnosprawne.
Krytyka "To tylko kilka dni" za ableizm. Jeszcze przed premierą
Jeszcze przed premierą pierwszego odcinka "To tylko kilka dni” sieć zalała fala krytyki i wątpliwości, co do słuszności powstania tego typu programów. Wielu ciskało gromy, że to ableizm, czyli pokazywanie osób niepełnosprawnych przez ich niepełnosprawność, pokazując je jako podrzędne wobec tych osób, które są pełnosprawne."Celebryci wcielą się w tę rolę na kilka rzeczonych dni. I co dalej? Będziemy karmieni głębokimi przemyśleniami osób mówiących z poziomu przywileju sprawności o tym, że nie wyobrażali sobie, jakie wyzwania stoją na co dzień przez osobami z niepełnosprawnościami, że "odkryli”, że są to "normalni ludzie”, którzy „mają swoje potrzeby”, będą doceniali w efekcie jakość własnego życia w odróżnieniu od życia osób, z którymi spędzą AŻ kilka dni. Będą również zaskoczeni niewydolnością systemu w tym zakresie, będą mówić do tysięcy ludzi o niepełnosprawności nieświadomym społecznie językiem" – pisała dla OKO.press aktywistka Katarzyna Bierzanowska.
Oglądając program mam inne wrażenie, bo sam odcinek nieco mija się z PR-owym opisem wypuszczonym przez stację.
W opisie można było przeczytać m.in., że program "to pozytywne i burzące stereotypy spotkanie dwóch światów". I dalej: "gwiazdy, które wzięły udział w projekcie spróbują wnieść do życia swoich nowych znajomych powiew energii i inną perspektywę. Także dla nich to będzie czas na chwilę refleksji i docenienie tego, co się ma".
Uważam, że ten opis robi dużo złego samemu programowi. W obejrzanym przeze mnie odcinku nie ma patetycznego tonu, ubolewania nad nieudolnością systemu czy pokazywania, jak trudne jest życie osób z niepełnosprawnością. Jest za to skupienie się na sprawach prywatnych, codzienności, chęci życia w pełni normalny sposób.
Głos zabrał również Wojciech Sawicki (Life on Wheelz). – Miałem propozycję występu w tym programie, ale odmówiłem – powiedział. W jego ocenie to format, który nie oddaje realiów opieki nad osobami z niepełnosprawnościami. – Nie chciałem być maskotką, dodatkiem do celebrytów – dodał.
Społecznie dobre czy komercja?
Po obejrzeniu pierwszego odcinka "To tylko kilka dni” mam ambiwalentne odczucia.
Społecznie dobre czy komercja?
Po obejrzeniu pierwszego odcinka "To tylko kilka dni” mam ambiwalentne odczucia.Z jednej strony trudno nie zauważyć, że to komercyjny program, który powiela format, w którym celebryci czy influencerzy wcielają się w różnego rodzaju role, pokazując, jak wygląda świat z "drugiej strony”. To format nieco podobny do programów takich jak „Bogaty dom – biedny dom” czy "Równi sobie”, w których osoby uprzywilejowane finansowo wchodzą w życie tych, którzy mierzą się z licznymi problemami.
Program TTV, jak i wymienione przeze mnie podobne twory telewizyjne, mają niejako złączyć te dwa światy, które funkcjonują równolegle, a o których niektórzy zdają się zapominać.
Czytaj także: Z drugiej strony staram się zauważać plusy powstawania takich programów jak "To tylko kilka dni”. Kiedy kilka lat temu w Sejmie miał miejsce protest osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów, wszyscy – niemal jak w reality show – obserwowaliśmy, jak wygląda opieka. Przeniesiona z zacisza domowego na sejmowe korytarze.
Do tego ostatnio, przy temacie aborcji i licznych protestach, przewinęła się dyskusja o rodzeniu dzieci z niepełnosprawnościami. W naszym kraju bardzo często mówi się o donoszeniu takiej ciąży, a nie wspomina się o tym, jak wygląda życie z osobami z niepełnosprawnościami na co dzień.
Rzadko kiedy zaglądamy do świata osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów, budując niepotrzebne bariery, podchodząc do tych osób z niepotrzebną obawą czy dystansem.
Dlatego, pomimo komercyjnego charakteru tego typu programów, wierzę, że jest szansa, że przynoszą one cokolwiek dobrego. W mojej ocenie to społecznie dobre, kiedy dyskusja o osobach z niepełnosprawnościami pojawia się w tzw. mainstreamie.
Naiwne? Być może. Ale kiedy przestajemy myśleć o nich przez pryzmat ich problemów zdrowotnych, a zaczynamy dostrzegać, że nic pełnosprawnych od tych z kłopotami nie różni, to już jest jakaś wygrana. I oby tak dalej.
