W wyniku awarii, w elektrowni w Bełchatowie z 17 maja zamknięto 10 z 11 bloków.
W wyniku awarii, w elektrowni w Bełchatowie z 17 maja zamknięto 10 z 11 bloków. fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta

Powiało grozą, wyobraźnia zaczęła działać na niejednego Polaka. Co by było, gdyby nie uratował nas import energii z Niemiec i Szwecji? Awaria, która dotknęła największą elektrowni w kraju poruszyła ludźmi, zaczęło się szukanie winnych. Wśród spekulacji pojawił się nawet wątek o tym, jak "w Bełchatowie Morawiecki 'wycinał' ludzi Macierewicza", a elektrownia została bez fachowców.

REKLAMA
  • Awaria miała miejsce 17 maja na stacji przesyłowej w Rogowcu, która należy do Polskich Sieci Elektroenergetycznych SA. Wyłączono 10 z 11 bloków elektrowni w Bełchatowie.
  • Sytuację uratował import energii m.in. z Niemiec i Szwecji.
  • Przy okazji awarii w mediach społecznościowych przypomniano, jak rok temu w kwietniu w zarządzie PGE GiEK, które nadzoruje elektrownię w Bełchatowie, dokonano czystek.
  • Do awarii doszło w poniedziałek po południu na stacji przesyłowej w Rogowcu, która należy do Polskich Sieci Elektroenergetycznych SA. Całkowicie odczuła ją jednak należąca od 2010 roku do PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna S.A. elektrownia w Bełchatowie.
    Natychmiast wyłączono 10 z 11 bloków, w niektórych miejscach gminy zgasło światło, w skali kraju sytuację uratował dopiero import energii z Niemiec i Szwecji. We wtorek rano jeszcze nie udało się uruchomić wszystkich bloków.
    "Wielka awaria a nie ma Morawieckiego", "Nie ma żadnej informacji w TVP Info", "To zwiastun kolejnych awarii" – wytykają internauci. Niektórzy porównują do warszawskiej Czajki i tego jak prorządowe media traktowały tamtą usterkę.
    – To nieszczęście pokazuje nam, jak będzie wyglądała Polska bez elektrowni Bełchatów. To tylko chwilowa awaria, a już musimy kupować energię od innych państw, i to po cenach 3, 4 razy wyższych niż obecnie na rynku, a to jest bardzo niebezpieczne. Dobrze, że mieszkańcy Polski praktycznie tego nie odczuli, tylko w bardzo małym stopniu. Ale na dłuższy czas nie będzie to możliwe – komentuje w rozmowie z naTemat Ryszard Fryś, przewodniczący Międzyzakładowej Komisji NSZZ "Solidarność" PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna S.A., w oddziale KWB Bełchatów.
    On takiej awarii w elektrowni nie pamięta. – Awarie się zdarzają, może im uleć jeden, czy dwa bloki. W ubiegłym roku było zalanie elektrowni przez burzę, nastąpił przestój. Ale tu był szok, że zdarzyło się to na taką skalę. Wyłączono praktycznie całą elektrownię, zostawiono tylko jeden, nowy, blok – mówi.

    Awaria na stacji w Rogowcu

    Choć awaria zdarzyła się na stacji w Rogowcu, w powszechnej świadomości i tak mówi się o Bełchatowie. Tu zresztą ma siedzibę zarząd PGE GiEK.
    – W samej elektrowni nie było awarii, tylko w stacji przesyłowej, która należy do PSE. Ale to jest powiązane, niezależnie gdzie dojdzie do awarii – czy to elektrowni, czy gdzieś po drodze – to efekt jest taki sam – podkreśla Ryszard Fryś.
    Największa elektrownia w kraju, która produkuje około 20 proc. energii elektrycznej w Polsce, uważana jest za "fundament bezpieczeństwa energetycznego", położona jest na terenie gminy Kleszczów w powiecie bełchatowskim w województwie łódzkim w miejscowości Rogowiec. Od lat jest źródłem bogactwa dla Kleszczowa, który dzięki podatkom z elektrowni, rok w rok wiedzie prym w rankingach na najbogatszą gminę w kraju.
    Ale, jak mówią mieszkańcy, zdecydowania większość pracowników i elektrowni, i kopalni, mieszka w Bełchatowie.
    Politycznie elektrownia znajduje się w okręgu wyborczym nr 10 z siedzibą w Piotrkowie Trybunalskim, z którego Antoni Macierewicz cztery razy dostał się do Sejmu. W ostatnich wyborach parlamentarnych uzyskał tu ponad 194 tys. głosów. Ale dziś – jak słychać w okolicy – jego pozycja, podobnie jak w kraju, osłabła.
    – To taki matecznik PiS. Stąd jest sześcioro posłów tej partii, to bardzo dużo, bo tam do zdobycia jest 9 mandatów. I Duda, i Macierewicz, i inni politycy, osiągają tam znakomite wyniki. To bardzo konserwatywny okręg, szczególnie jego centrum. Ale myślę, że Macierewicz został uznany już przez dowództwo jako ktoś bardziej ciążący – uważa jeden z lokalnych działaczy.

    Czystki w PGE GiEK

    Przy okazji awarii w mediach społecznościowych przypomniano, jak rok temu w kwietniu w zarządzie PGE GiEK, które nadzoruje elektrownię w Bełchatowie, dokonano czystek. Ich ofiarą mieli paść właśnie ludzie Macierewicza. "W Bełchatowie Morawiecki wycina ludzi Macierewicza, a elektrownia została bez fachowców" – donosiła "Wyborcza".
    Internauci szybko znaleźli używanie.
    "Wyborcza" opisała, że zmiany były na niespotykaną dotąd skalę, dużo większe niż w 2015 roku po objęciu władzy przez PiS. "W Bełchatowie mówią, że to efekt wojny Mateusza Morawieckiego z Antonim Macierewiczem" – pisała.
    – Pamiętam, że do koncernu i podległych mu spółek trafiali wtedy ludzie z Łodzi i okolic, których kojarzę z PiS. Wszyscy byli zdziwieni, bo Macierewicz wciąż był szefem tego okręgu, a zwalniano ludzi związanych z "Gazetą Polską", bezpośrednio z nim powiązanych. Dziś sytuacja chyba się już uspokoiła – mówi nasz rozmówca.
    Lokalne media szczegółowo opisały te czystki. Nowym prezesem spółki została Wioletta Czemiel-Grzybowska, od wielu lat związana z branżą gazowniczą.
    "Posadę dyrektora ds. komunikacji w koncernie straciła Agnieszka Wysocka. To m.in była wiceprezydent Bełchatowa, ale nie to jest najważniejsze. Wysocka w Bełchatowie prowadziła Klub "Gazety Polskiej”, jest protegowaną Antoniego Macierewicza, prezesa okręgu piotrkowskiego PiS i byłego ministra obrony narodowej" – opisywał jeden z portali.
    Pracę w PGE GiEK w Bełchatowie miał dostać zaś m.in. Krzysztof Ciebiada, były poseł i szef pabianickiego PiS. "To bliski współpracownik Janiny Goss, szarej eminencji PiS w Łodzi. On twierdzi jednak, że ta nominacja nie ma nic wspólnego z polityką, a tylko z jego kompetencjami" – pisał "Dziennik Łódzki".
    Kilka dni temu media podały zaś informację o zmianach w samej elektrowni. Jak czytamy, odszedł dotychczasowy dyrektor, pod koniec kwietnia pełnienie obowiązków Dyrektora Ekonomiczno-Finansowego Elektrowni Bełchatów powierzono Gabrieli Stolarczyk-Zadęckiej, która wcześniej pełniła funkcję prezesa zarządu Epore.

    Kogo winić za awarię

    Oczywiście awaria zdarzyła się na stacji PSE, to zupełnie oddzielny byt. Internauci szybko jednak wzięli pod lupę te i inne doniesienia, szukają winnych.
    "Czy to nie jest trop dotyczący wielkiej awarii?" – pyta publicysta "Wyborczej" Bartosz Wieliński.
    "Trochę głupio mi zakłócać narrację, ale: awaria była nie w elektrowni, ale na stacji Rogowiec należącej do PSE. To tak jak obwiniać Trzaskowskiego za awarię w Żeraniu" – odpowiedział na dyskusję użytkownik Twittera, Leszek Kraszyna.
    Kogo zatem winić? – Ja nikogo bym nie winił. Ani pracowników, ani przełożonych, ani zarządu. Taka awaria może zdarzyć się zawsze. Sprzęt zawsze może ulec awarii – mówi Ryszard Fryś.
    Podkreśla jednak, co awaria jego zdaniem bardzo pokazała. – Pokazała, co może się wydarzyć, jeśli całkowicie odejdziemy od węgla. Że takie sytuacje możemy mieć częściej, a to jest bardzo niebezpieczne. Z tej lekcji wszyscy powinniśmy wyciągnąć wnioski. każdy powinien się zastanowić jak to rozwiązać, co zrobić dalej. Czy rzeczywiście odchodzić od węgla? Czy elektrownie konwencjonalne jednak w pewnym stopniu powinny zostać jako taki bezpiecznik, który zapewni nam energię w kraju. Niestety OZE nie zapewnią nam energii w 100 proc. Żeby ten kraj mógł się gospodarczo rozwijać, to będzie bardzo trudne – uważa Ryszard Fryś.
    Tu na pewno opinie są podzielone. Dosłownie kilka dni temu "Wyborcza" donosiła, że Bełchatów jest nad przepaścią. "Eksperci alarmują: To jest gotowy przepis na katastrofę" – napisała. Chodziło o kopalnię i raport "Przespana Rewolucja”, który zbadał nastroje ludzi w powiecie bełchatowskim.

    "Do Polski nieuchronnie zbliża się transformacja energetyczna, której skutkiem będzie koniec górnictwa. Jeśli rząd, lokalne władze i koncerny energetyczne się do tego przygotują, zmiana może przynieść wiele dobrego, a Unia Europejska wyłoży na jej przeprowadzenie masę pieniędzy. Problem w tym, że decydenci w Polsce wciąż uporczywie trzymają się węgla, a prace nad planem sprawiedliwej transformacji idą bardzo powoli i często w złym kierunku. W efekcie przyszłość górników i regionów jest bardzo niepewna. Czytaj więcej

    Jest jeszcze jeden wątek, który przy okazji wrócił w komentarzach. To elektrownia jądrowa, której powstanie w Bełchatowie zapowiedział pod koniec ubiegłego roku Antoni Macierewicz. Podał nawet konkretny termin – 2043 rok. Dziś niektórzy sobie z tego żartują. "Macierewicz niedawno mówił, że Bełchatów przerobi się na elektrownię jądrową. Może już zaczęli?" – pyta na TT Paweł Wroński z "Wyborczej".
    – Uważam, że to mało realny pomysł. Wyrobiska mają wpływ na tektonikę okolic Bełchatowa. Pamiętam jak tąpnięcie w latach 80. było odczuwalne w Bełchatowie. Uciekaliśmy z bloku, bo huśtały się żyrandole. Nie wiem, czy gdyby powstała tu elektrownia atomowa, nie zdarzyłaby się jakaś awaria, a potem wielka katastrofa – wskazuje nasz rozmówca.