Prawo i Sprawiedliwość jest niezadowolone, że Lidia Staroń podczas głosowania w Senacie dotyczącego wyboru Bartłomieja Wróblewskiego na RPO nie zdecydowała się go poprzeć - a taka miała być umowa. O takich głosach w szeregach PiS pisze "Gazeta Wyborcza". Mimo to Staroń może być nową kandydatką na Rzecznika Praw Obywatelskich, jednak z oficjalnym ogłoszeniem kandydatury rządzący zwlekają. Chodzi o pewne wymogi formalne.
Przedstawiciele Porozumienia już w marcu myśleli o forsowaniu kandydatury Lidii Staroń na stanowisko RPO. Już wtedy niezależna senator przekonywała, że Rzecznik Praw Obywatelskich powinien być niezależny i walczyć o dobre prawo.
Kandydaturę Staroń bardzo zachwala m.in. zastępca rzecznika Porozumienia, Jan Strzeżek, który uważa, że jest ona "bardzo dobrym kandydatem na ten urząd". Gowinowcy jak dotąd nie zaczęli jednak zbierać jeszcze pod jej kandydaturą podpisów, ponieważ w dalszym ciągu czekają na ekspertyzę prawną.
Przypomnijmy, że zgodnie z ustawą kandydat na RPO musi "wyróżniać się wiedzą prawniczą". Lidia Staroń tymczasem nie ma wykształcenia w tym kierunku (ukończyła studia na Wydziale Budownictwa Lądowego Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie). Gowinowcy mieli jednak otrzymać już zielone światło od Jarosława Kaczyńskiego w sprawie jej kandydatury.
Jak dowiaduje się "Wyborcza", PiS nie podjął jednak ostatecznej decyzji w tej sprawie, ponieważ część członków partii jest zdania, że Staroń "nie powinna być nagradzana za nielojalność". Prawo i Sprawiedliwość obiecywało jej możliwość kandydowania, jednak w przypadku, gdy ta zagłosuje na Bartłomieja Wróblewskiego podczas ostatniego głosowania. Staroń finalnie wstrzymała się od głosu.
Przypomnijmy, że Lidia Staroń w przeszłości była posłanką Platformy Obywatelskiej. W Izbie Wyższej nie głosuje przeciwko partii rządzącej i najczęściej wstrzymuje się od głosu. W ewentualnych wyborach nie będzie mogła liczyć na poparcie ze strony KO i ludowców, którzy nie chcą na tym stanowisku polityka.