
Indie są na drugim miejscu, jeśli o chodzi liczbę zakażeń koronawirusem na całym świecie. W ciągu ostatniej doby odnotowano tam ponad 3,4 tysiące zgonów, a nowych nosicieli SARS-CoV-2 wciąż przybywa. Już wcześniej w mediach zrobiło się głośno o mukormykozie, która atakuje ozdrowieńców. Okazuje się, że jej śmiertelność jest porażająca.
REKLAMA
Czym jest mukormykoza?
U pacjentów z Indii, którzy przeszli covid-19, zaobserwowano rozwój infekcji zwanej mukormykozą. Ta rzadka choroba wywoływana jest przez grzyby pleśniowe z rzędu Mucorales, które rozwijają się między innymi w glebie, w powietrzu oraz w kurzu. Narażeni na tę infekcję są zwłaszcza diabetycy i osoby z obniżoną odpornością.Mukormykoza atakuje przede wszystkim płuca, a także zatoki, co powoduje, że grzyby mogą szybko zająć okolice oczodołu. Wśród objawów wyróżnia się między innymi: ból oczu, wysięk ropny i krwotok z nosa, zakrzepy wewnątrznaczyniowe oraz zawały. Może powodować również utratę wzroku, a w najgorszym wypadku śmierć.
Dotąd w Indiach odnotowano 8848 przypadków wystąpienia mukormykozy u pocovidowych ozdrowieńców. Rząd, chcąc uchronić się przed kolejną możliwą epidemią, wysłał do każdego zagrożonego stanu lek o nazwie Amfoterycyna-B - dożylny zastrzyk przeciwgrzybiczy, który podaje się codziennie przez osiem tygodni.
Najwięcej zakażeń "czarnym grzybem" wystąpiło w stanie Gujarat, dlatego to tam trafiło najwięcej fiolek z lekiem (aż 5800). Zgodnie z ustaleniami BBC, ponad 80 proc. pacjentów z mukormykozą wymaga natychmiastowej operacji. Śmiertelność infekcji wynosi aż 50 proc.
Czytaj także:źródło: BBC