Polski kitesurfer nadał w nocy dwa sygnały SOS. Jan Lisewski próbował przepłynąć Morze Czerwone, ale zaginął w trakcie przeprawy. Akcję ratunkową utrudniały fatalne warunki pogodowe. Poszukiwania sportowca przerwano, gdy się ściemniło.
W piątek o godz. 17 nadał pierwszy sygnał SOS. Trzy godziny później drugi. Po 20 zlokalizowano pozycję Lisewskiego. Jego odnalezienie uniemożliwiły jednak fatalne warunki pogodowe. Poszukiwania przerwano, gdy się ściemniło. W nocy ratownicy otrzymali kolejny sygnał SOS.
Staraniom pochodzącego z Gdańska kitesurfera patronował Lech Wałęsa oraz władze Egiptu i Arabii Saudyjskiej. Do przepłynięcia miał 210 kilometrów.
Gdańszczanin już wcześniej dokonał podobnego wyczynu. Na desce z latawcem, zwanej kite'em, przepłynął w lipcu 2011 roku Bałtyk. Wtedy, przeprawa o podobnej odległości - 207 kilometrów ze Świnoujścia do wybrzeży Szwecji, trwała ponad 10 godzin.