Minister Radosław Sikorski nawołuje, by polskie media wykazały przyzwoitość i nie publikowały zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej, które ukazały się na rosyjskiej stronie internetowej. Odwołuje się do poczucia przyzwoitości dziennikarzy.
Jedna z rosyjskich stron internetowych opublikowała zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej. Wśród nich mają być dwie fotografie przedstawiające ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak podaje Radio Zet zdjęcia zostały zrobione w miejscu rozbicia się samolotu, w kostnicy i przy trumnach. Fotografie przedstawiają zmasakrowane ofiary, dlatego są bardzo drastyczne. Ich autor miał możliwość wykonania ich z bliskiej odległości.
Autorem kontrowersyjnej publikacji jest rosyjski bloger. Swój profil założył przeszło rok temu, zdjęcia dodał przed miesiącem. Fotografie zamieszczone na tej stronie internetowej mają potwierdzać niektóre skrajne hipotezy spiskowe mówiące o tym, że katastrofa smoleńska jest wynikiem zamachu. Adres mailowy blogera jest nieaktywny. Polskie media odmawiają podania adresu kontrowersyjnej strony internetowej ze względu na drastyczność zdjęć oraz uczucia ofiar katastrofy.
Od razu rozgorzała dyskusja o tym, kto jest autorem tych zdjęć. Dziennikarz "Gazety Polskiej Codziennie", Samuel Pereira zasugerował, że fotografie zostały wykonane przez Biuro Ochrony Rządu. Powołuje się na tekst Wojciecha Czuchnowskiego w "Gazecie Wyborczej" sprzed dwóch lat. Dziennikarz "GW" opisał, jak wyglądało ciało prezydenta tuż po katastrofie prezydenckiego Tupolewa oraz jak przygotowywano inne ciała do transportu. Wojciech Czuchnowski napisał, że zdjęcia nagiemu ciału Lecha Kaczyńskiego robiło pięciu oficerów BOR. Takie mieli zadanie - odnaleźć zwłoki, udokumentować ich transport do miejsca sekcji. W tym samym czasie swoje zdjęcia i filmy robiła polska prokuratura i Rosjanie. Opis miejsca katastrofy był możliwy dzięki zdjęciom polskiego BOR-u, które nigdy miały nie doczekać się publikacji.
Co prawda, Wojciech Czuchnowski powołał się na zdjęcia polskiego BOR-u, ale nie ma dowodów na to, że rosyjski bloger ma zdjęcia właśnie od Biura. Równie dobrze mógł uzyskać je od służb rosyjskich. Wojciech Czuchnowski zastrzegł w swoim artykule, że nie opisze wszystkich szczegółów miejsca katastrofy.
Do narastającej burzy medialnej wokół źródła przecieku zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej postanowiła ustosunkować się Naczelna Prokuratura Wojskowa. Rzecznik prasowy NPW, płk Zbigniew Rzepa tłumaczy, że śledztwo w sprawie katastrofy
smoleńskiej prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Przyznaje, że prokuratorzy mają zdjęcia ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym fotografie Lecha Kaczyńskiego.
– Każdorazowo po otrzymaniu informacji, że ktoś posiada zdjęcia z miejsca katastrofy, WPO w Warszawie podejmowała działania zmierzające do ich pozyskania, a następnie włączenia do akt śledztwa – mówi płk Zbigniew Rzepa. Dodaje, że za każdym razem takie zdjęcia były oznaczane przez prokuratorów klauzulą "zastrzeżone". Jednocześnie zaprzecza, jakoby WPO miała być źródłem tego przecieku. – Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie stwierdziła, by zdjęcia znajdujące się w jej posiadaniu, będące materiałem dowodowym śledztwa, w jakikolwiek sposób "wyciekły" z akt – zapewnia płk Zbigniew Rzepa.
Do zaistniałej sytuacji odniosła się również ABW. Zapewnia, że już podjęła kroki mające na celu zamknięcie stron internetowych, na których ukazały się zdjęcia. Pojawiły się jednak komplikacje. Oprócz Rosji, fotografie wypłynęły także na Ukrainie, w USA i Niemczech. Rosjanie i Ukraińcy zamknęli wskazane przez ABW strony, lecz póki co nie robią tego Amerykanie i Niemcy, gdyż ich wewnętrzne przepisy na to nie pozwalają. ABW dodaje, że przed dwoma tygodniami wysłała do prokuratury rosyjskiej pismo z prośbą o wyjaśnienie tej sytuacji. Dodatkowo, jak podaje onet.pl, w sprawę zaangażował się prokurator generalny Andrzej Seremet, który ma zamiar poprosić o pomoc Aleksandra Bastrykina, szefa Komitetu Śledczego Rosji.
Filmy i zdjęcia mają klauzulę "ściśle tajne" i prawdopodobnie nigdy nie zostaną upublicznione. Zadaniem funkcjonariuszy BOR na miejscu katastrofy było odnalezienie i zidentyfikowanie ciała Lecha Kaczyńskiego, a potem zdokumentowanie, jak zwłoki zostały przygotowane do transportu na miejsce sekcji. Równolegle zdjęcia i filmy robili Rosjanie i polscy prokuratorzy. CZYTAJ WIĘCEJ
Płk Zbigniew Rzepa
rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie stwierdziła, by zdjęcia znajdujące się w jej posiadaniu, będące materiałem dowodowym śledztwa, w jakikolwiek sposób "wyciekły" z akt.