Mecz Polska - Anglia zostaje przełożony. Ma zostać rozegrany jutro o 17.00. Jeżeli się uda. Miały być wielkie emocje, a jest, jak już pisaliśmy wielka kompromitacja. Angielscy dziennikarze już teraz kpią, że Polacy to dziwny naród. Bo jak jest duszno, to zasuwają dach na mecz z Grekami, a jak leje, to tego nie robią. W każdy razie zapadła decyzja, która dla każdego jest zła. Każdy ma prawo być wściekły.
Wściekły, jak się okazuje, jest Zbigniew Pszczulny, projektant stadionu, który powiedział w TVN24: "Położono trawę bez warstwy drenażowej. Woda leży bezpośrednio na warstwie betonowej. To nie zyskało naszej autoryzacji".
Wściekły może być kibic, który przyjechał na mecz ze Świnoujścia czy Ustrzyk Dolnych, a jutro rano musi być w pracy. Miał wracać w nocy, pełen wrażeń z obejrzanego spotkania, a tu nic z tego.
Wściekłe mogą być media - czy polskie, czy angielskie - które zaplanowały na dzisiaj transmisję spotkania, a tak będą je musiały pokazać w innym terminie. I zapewne bardzo namieszać w ramówce.
Wściekli mogą być sami piłkarze, którzy już sobie układali w głowach ten mecz, konkretne minuty, konkretne zagrania, a teraz cały ten plan im wziął w łeb.
Wściekłe mogą być kluby tych samych piłkarzy, bo ci, jeżeli mecz będzie miał być rozgrywany następnego dnia, wrócą do swoich drużyn później i będą mieli mniej czasu na przygotowania do meczów ligowych. Taki Rooney zamiast w środę może pojawić się w czwartek, co przy graniu spotkań dwa razy w tygodniu ma niebagatelne znaczenie.
Wściekli mogą być kibice, którzy zgromadzili się w pubach, zamówili już po 2-3 piwa i czekali na pierwszy gwizdek. Miały być wielkie emocje, a będzie wzajemne wściekanie i wspólne intonowanie niecenzuralnych przyśpiewek. Przyśpiewek, którym trochę ciężko się dziwić.