
– Siedzę i płaczę. W każdej chwili, gdy zaczynam o nim mówić, płaczę – mówi łamiącym się głosem prof. Robert Flisiak, znany zakaźnik z Białegostoku. Był szefem prof. Tadeusza Łapińskiego, który wraz z żoną zginął na prywatnej działce w Zajeziercach. Cała Polska jest poruszona ich śmiercią. W białostockim szpitalu, gdzie oboje pracowali, szok jest ogromny.
REKLAMA
Śmierć prof. Łapińskiego wywołała wstrząs. Gdy prof. Flisiak o nim mówi, łamie mu się głos. Razem pracowali przez 36 lat.
Prof. Flisiak wspomina prof. Łapińskiego
– Zaczynaliśmy razem, wspieraliśmy się ogromnie. Były wzloty i upadki w pracy kliniki, ale zawsze był koło mnie. Nawet wtedy, gdy miał inne zdanie, to zdanie było budujące. Siłą rzeczy był jakby niewidoczny, w tle. Wojtek, bo używał drugiego imienia, pracował u podstaw. Gdyby jego nie było, nie mógłbym sobie pozwolić na szerszą aktywność, a Klinika nie mogłaby mieć takich osiągnieć jakie miała – mówi lekarz.Prof. Flisiak jest prezesem Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. I tu również obaj współpracowali. Prof. Łapiński był członkiem towarzystwa, a przez ostatnie trzy lata był prezesem białostockiego oddziału. W dniu tragedii został wybrany jako delegat oddziału na Walne Zebranie Towarzystwa. Pracował też w Polskim Towarzystwie Hepatologicznym.
– Mówiłem mu: Popatrz, zaraz musimy już myśleć o emeryturze. A on jakby nie przyjmował tego do wiadomości. Czasem tylko, gdy gorzej się czuł, mówił, że trzeba odpuścić dyżury. A potem jak było trzeba, to je brał. Czasem wydawał się z innej planety, gdy artykułował różne poglądy, które wyrażał tylko tym, z którymi był zaprzyjaźniony. Nie starał się eksponować tego na zewnątrz. Był ciepły, dowcipny. Na tyle dowcipny, że nadal wydaje mi się, że siądzie zaraz koło mnie i powie: Ale wam numer wywinąłem – mówi.
Tragedia w Zajezierce
Prof. Tadeusz Łapiński miał 63 lata, jego żona 53. Oboje zostali odnalezieni martwi w domu w miejscowości Zajezierce w gminie Zabłudów, na prywatnej działce.Do tragedii doszło 2 czerwca, około godziny 21.00. Jak podały lokalne media, o godzinie 20.25 do Centrum Powiadamiania Ratunkowego zadzwonił mężczyzna z prośbą o pomoc. Powiedział, że ratował żonę, która topiła się w basenie, udzielał jej pierwszej pomocy.
"Nieoficjalnie mówi się, że mógł ich porazić prąd" – podaje Radio Białystok.
Policja nie udziela już żadnych informacji. Okoliczności śmierci małżeństwa wyjaśnia Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Według doniesień medialnych opinia zakładu medycyny sądowej powinna być znana na początku przyszłego tygodnia.
Śmierć małżeństwa ogromnie poruszyła Polaków. "Uniwersytecki Szpital Kliniczny, a przede wszystkim pacjenci stracili wybitnego specjalistę chorób zakaźnych, który pomógł tak wielu osobom, w tym również mnie" – zareagował m.in. Artur Kosicki, Marszałek Województwa Podlaskiego.
– Na początku wiadomo było, że był jakiś wypadek, ale nie wiedzieliśmy, że to lekarz i pielęgniarka od nas. Dowiedziałam się z mediów. Był szok i niedowierzanie, że zdarzyła się taka tragedia, że chodzi o małżeństwo. Wszyscy pracownicy, którzy z nimi pracowali są w szoku, jest płacz i rozpacz. Oboje to bardzo dobrzy ludzie – mówi nam Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Oboje na pierwszej linii przeciwko Covid
Małgorzata Michalewicz pracowała tu od 1988 roku. Była specjalistą pielęgniarstwa epidemiologicznego. – Małgosia była magistrem pielęgniarstwa, z doktoratem. Także pracowała w Klinice. Zaczęli być razem kilkanaście lat temu. Byli szczęśliwi. Wojtek ma dwie, już dorosłe córki, ona była dla nich kumpelą, układało im się dobrze, wydawało się że najlepszy czas jest jeszcze przed nimi – wspomina prof. Flisiak.Rzeczniczka szpitala: – Pani Małgorzata była jedną z pierwszych pielęgniarek z doktoratem. Całe życie zawodowe była związana z naszym szpitalem. Oboje pracowali w Klinice Chorób Zakaźnych i Hepatologii, która jako pierwsza została przekształcona w klinikę covidową. Od marca ubiegłego roku byli na pierwszej linii frontu. Profesor stał się autorytetem w leczeniu koronawirusa.
Prof. Flisiak opowiada: – Przez całą pandemię nie złapał COVID-19. Pilnował ochrony osobistej swojej i kolegów, zmieniając postępowanie wraz z przybywającą wiedzą, był wzorem dla młodszych lekarzy. Razem uczyliśmy się optymalnego postępowania. Bez współpracy z Wojtkiem, ciągłych dyskusji i wymiany wiedzy, zapewne nie byłoby wypracowanych polskich, jednych z pierwszych w Europie rekomendacji postępowania w COVID-19. W momencie, gdy to się skończyło, gdy myśleliśmy jak znormalizować pracę w Klinice, stało się to. Dzisiaj odczuliśmy, jak bardzo nam go brakuje.
Jaki był dr Łapiński
"Diagnostyka i leczenie chorób wątroby", "Leczenie marskości wątroby", "Leczenie toksycznego, alkoholowego uszkodzenia wątroby", "Leczenie przewlekłych zakażeń HBV i HCA", "Diagnostyka i leczenie chorób gastrologicznych", "Diagnostyka i leczenie chorób zakaźnych i tropikalnych – można przeczytać w opisie jego doświadczenia w serwisie "Znany Lekarz"."Wspaniały lekarz jakich teraz mało ... Wszystko pacjentowi wyjaśnia, zawsze znajdzie dla niego czas. Polecam oddać swoje zdrowie w ręce profesora! Człowiek z olbrzymią, fachową wiedzą" – ktoś napisał w opinii.
Profesor miał bardzo bogatą naukową biografię. "Najważniejsze kierunki zainteresowań to: badania nad epidemiologią, patogenezą, diagnostyką oraz terapią zakażeń wirusami HBV, HDV, HCV i HIV. Od roku 1985 uczestniczył w badaniach epidemiologicznych określających występowanie zakażeń HBV, HDV i HIV u alkoholików i osób przyjmujących środki odurzające drogą dożylną" – to opis ze strony Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, gdy w 2014 roku prezydent Bronisław Komorowski wręczył nominacje na stopnie profesorskie. Prof. Łapiński był jedną z tych osób.
"Jest współautorem 87 prac oryginalnych, 30 prac poglądowych, 25 publikacji książkowych i 92 komunikatów zjazdowych. Opublikowane prace były cytowane w wielu renomowanych czasopismach, m.in.: Hepatology, International Immunology" – czytamy.
Z czym najbardziej się kojarzył? – Z zaangażowaniem w chorych. Był mocno zaangażowany w leczenie, diagnostykę pacjentów z chorobami wątroby. Razem badaliśmy, a potem wdrażaliśmy najnowsze metody leczenia zapaleń wątroby. Starał się łączyć praktykę z nauką, co jest chyba najtrudniejsze w naszym zawodzie. Był znany w środowisku zakaźniczym jako osoba, która na konferencjach i zjazdach zawsze bardzo praktycznie podchodziła do aspektów, które poruszaliśmy – odpowiada prof. Flisiak
Wspomina czas, gdy pojawił się HIV: – Obydwaj z Wojtkiem chodziliśmy do pierwszych pacjentów pobierać im krew i podawać leki, gdy wszyscy się bali. Przyjmowaliśmy tych chorych, a że były to czasy bez skutecznej terapii, to nie raz też razem wynosiliśmy zmarłych do prosektorium.
– Był bardzo oddany pacjentom. Wszyscy mówią, że z czym się do niego nie przyszło, zawsze starał się każdemu pacjentowi pomóc. Był ciepłym, otwartym, empatycznym człowiekiem. Powiedziałabym, że bardziej dbający o innych niż o siebie. Odszedł wybitny specjalista – mówi rzeczniczka szpitala.
