Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego od kilku tygodni wiedziała, że na rosyjskim forum internetowym zamieszczono drastyczne zdjęcia ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Interweniowała, ale zdjęcia jak wisiały, tak wiszą, a w końcu dotarli do nich także polscy internauci. Czy to kompromitacja ABW, a służby mogły zapobiec rozpowszechnianiu w sieci zdjęć ciała prezydenta Kaczyńskiego i innych ofiar?
Od miesiąca na jednej z rosyjskich stron widnieje siedem bardzo drastycznych zdjęć ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego – doniosło we wtorek Radio Zet. Naczelna Prokuratura Wojskowa w oświadczeniu przesłanym naTemat zaprzeczyła, że fotografie wyciekły z polskiego materiału dowodowego. Minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki powiedział zaś w RMF FM, że zrobiono je, kiedy na miejscu katastrofy byli tylko Rosjanie. Jak jednak podaje PAP, cytowany przez dziennikarkę Polsat News Agnieszkę Gozdyrę, zdjęcia te nie pochodziły z akt rosyjskiego śledztwa. Oświadczenie takie wydał Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej.
ABW wiedziała, ale...
Niezależnie od tego, jak doszło do wycieku zdjęć, jedno jest pewne – co najmniej od kilku tygodni rosyjscy internauci bezproblemowo mogli obejrzeć m.in. szczątki prezydenta Polski. Zresztą, jak przyznaje w oświadczeniu Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, nie tylko oni.
Z oświadczenia wynika, że Agencja wiedziała o sprawie od momentu publikacji. Skontaktowała się ze służbami krajów, gdzie opublikowano zdjęcia i już 1 października napisała pismo do szefa Rosyjskiej Służby Bezpieczeństwa z prośbą o wyjaśnienie sytuacji. "Po naszej interwencji strona rosyjska oraz ukraińska zablokowały wskazane przez nas strony internetowe" – twierdzi Maciej Karczyński.
Problem w tym, że gdyby było tak jak mówi rzecznik ABW, w Polsce prawdopodobnie nie usłyszelibyśmy o zdjęciach. Stało się inaczej, a na rosyjskim serwisie internetowym wciąż wiszą feralne fotografie. Jak świadczy to o skuteczności działań polskich służb?
Kompromitacja czy skuteczność?
– Nie mam wątpliwości, że to kompromitacja służb i całego państwa, które nie potrafiło uruchomić odpowiednich środków dyplomatycznych – komentuje w rozmowie z naTemat Andrzej Zybertowicz, ekspert ds. służb specjalnych i bezpieczeństwa. – To kolejne zaprzeczenie twierdzenia, że współpraca między Polską a Rosją w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej układa się dobrze – dodaje.
Czy Polska, oprócz wniosków i próśb wysyłanych przez ABW, mogła zrobić w tej sprawie coś więcej? Zdaniem Zybertowicza nie wykorzystaliśmy środków, które mogłyby odnieść skutek. – Mamy do dyspozycji całą gamę instrumentów dyplomatycznych: od wezwania polskiego ambasadora nawet do jego odwołania. Przecież Rosja rażąco naruszyła dobre obyczaje – mówi ekspert.
Podobnego zdania jest Krzysztof Szczerski, poseł PiS i były wiceminister spraw zagranicznych. Jak twierdzi, służby zawiodły już wcześniej, nie zabezpieczając materiału zdjęciowego, którzy posiadają Rosjanie. – Skoro ABW wiedziała o zdjęciach dużo wcześniej, to znaczy, że nie zapobiegła publikacji w internecie. Agencja, kiedy dowiedziała się, że istnieją takie zdjęcia, powinna uznać je za własność strony polskiej i natychmiast zabezpieczyć – stwierdza Szczerski.
Małgorzata Kidawa-Błońska, posłanka PO, mówi naTemat, że nie ma zastrzeżeń do działań polskich służb specjalnych w sprawie zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej. – Działania ABW były skuteczne. Zresztą nadal są, bo służby robią wszystko, by usunąć zdjęcia z internetu. Także po interwencji MSZ kilka krajów usunęło zdjęcia – zaznacza posłanka.
"Zdjęcia hulają w internecie"
Z informacji ABW wynika, że Ukraina i Rosja rzeczywiście usunęły te zdjęcia, które po raz pierwszy pojawiły się w sieci. Sęk w tym, że zdążyły zostać skopiowane i zaczęły żyć własnym życiem w internecie. – Musimy się pogodzić z tym, że nad internetem bardzo trudno zapanować. W niektórych krajach prośba o zablokowanie zdjęć spotka się z oskarżeniami o łamanie wolności internetu. Te zdjęcia już hulają w Anglii i Ameryce. Tylko od dobrej woli tego, kto je wrzucił, zależy to, czy dalej tam będą – komentuje Kidawa-Błońska.
Jak twierdzi Krzysztof Szczerski z PiS, nie jest jeszcze za późno, by domagać się usunięcia zdjęć z sieci. – Nie takie rzeczy blokowano w Rosji. Trzeba uruchomić wszelkie działania, by te materiały nie były powszechnie dostępne – mówi polityk.
Najwidoczniej z podobnego założenia wychodzi minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Na jego polecenie wezwano właśnie do MSZ ambasadora Rosji.
Według naszych ustaleń 28 września br. w rosyjskim Internecie pojawiły się drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej. Ponadto zdjęcia te zostały opublikowane i rozpowszechnione na serwerach w Niemczech, Stanach Zjednoczonych oraz na Ukrainie.
Jarosław Kaczyński
prezes PiS
Przekazanie wszystkiego Rosji, całkowita abdykacja ze strony polskich władz, prowadzi do tego, co widzimy. Jedynym wyjściem jest dążenie do powołania komisji międzynarodowej.
Krzysztof Szczerski
poseł PiS
Nie takie rzeczy blokowano w Rosji. Trzeba uruchomić wszelkie działania, by te materiały nie były powszechnie dostępne.