Zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej
Zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
Reklama.
Od miesiąca na jednej z rosyjskich stron widnieje siedem bardzo drastycznych zdjęć ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego – doniosło we wtorek Radio Zet. Naczelna Prokuratura Wojskowa w oświadczeniu przesłanym naTemat zaprzeczyła, że fotografie wyciekły z polskiego materiału dowodowego. Minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki powiedział zaś w RMF FM, że zrobiono je, kiedy na miejscu katastrofy byli tylko Rosjanie. Jak jednak podaje PAP, cytowany przez dziennikarkę Polsat News Agnieszkę Gozdyrę, zdjęcia te nie pochodziły z akt rosyjskiego śledztwa. Oświadczenie takie wydał Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej.

ABW wiedziała, ale...
Niezależnie od tego, jak doszło do wycieku zdjęć, jedno jest pewne – co najmniej od kilku tygodni rosyjscy internauci bezproblemowo mogli obejrzeć m.in. szczątki prezydenta Polski. Zresztą, jak przyznaje w oświadczeniu Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, nie tylko oni.
Maciej Karczyński
rzecznik ABW

Według naszych ustaleń 28 września br. w rosyjskim Internecie pojawiły się drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej. Ponadto zdjęcia te zostały opublikowane i rozpowszechnione na serwerach w Niemczech, Stanach Zjednoczonych oraz na Ukrainie.


Z oświadczenia wynika, że Agencja wiedziała o sprawie od momentu publikacji. Skontaktowała się ze służbami krajów, gdzie opublikowano zdjęcia i już 1 października napisała pismo do szefa Rosyjskiej Służby Bezpieczeństwa z prośbą o wyjaśnienie sytuacji. "Po naszej interwencji strona rosyjska oraz ukraińska zablokowały wskazane przez nas strony internetowe" – twierdzi Maciej Karczyński.
Problem w tym, że gdyby było tak jak mówi rzecznik ABW, w Polsce prawdopodobnie nie usłyszelibyśmy o zdjęciach. Stało się inaczej, a na rosyjskim serwisie internetowym wciąż wiszą feralne fotografie. Jak świadczy to o skuteczności działań polskich służb?

Kompromitacja czy skuteczność?
– Nie mam wątpliwości, że to kompromitacja służb i całego państwa, które nie potrafiło uruchomić odpowiednich środków dyplomatycznych – komentuje w rozmowie z naTemat Andrzej Zybertowicz, ekspert ds. służb specjalnych i bezpieczeństwa. – To kolejne zaprzeczenie twierdzenia, że współpraca między Polską a Rosją w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej układa się dobrze – dodaje.
Jarosław Kaczyński
prezes PiS

Przekazanie wszystkiego Rosji, całkowita abdykacja ze strony polskich władz, prowadzi do tego, co widzimy. Jedynym wyjściem jest dążenie do powołania komisji międzynarodowej.

Czy Polska, oprócz wniosków i próśb wysyłanych przez ABW, mogła zrobić w tej sprawie coś więcej? Zdaniem Zybertowicza nie wykorzystaliśmy środków, które mogłyby odnieść skutek. – Mamy do dyspozycji całą gamę instrumentów dyplomatycznych: od wezwania polskiego ambasadora nawet do jego odwołania. Przecież Rosja rażąco naruszyła dobre obyczaje – mówi ekspert.
Podobnego zdania jest Krzysztof Szczerski, poseł PiS i były wiceminister spraw zagranicznych. Jak twierdzi, służby zawiodły już wcześniej, nie zabezpieczając materiału zdjęciowego, którzy posiadają Rosjanie. – Skoro ABW wiedziała o zdjęciach dużo wcześniej, to znaczy, że nie zapobiegła publikacji w internecie. Agencja, kiedy dowiedziała się, że istnieją takie zdjęcia, powinna uznać je za własność strony polskiej i natychmiast zabezpieczyć – stwierdza Szczerski.
Małgorzata Kidawa-Błońska, posłanka PO, mówi naTemat, że nie ma zastrzeżeń do działań polskich służb specjalnych w sprawie zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej. – Działania ABW były skuteczne. Zresztą nadal są, bo służby robią wszystko, by usunąć zdjęcia z internetu. Także po interwencji MSZ kilka krajów usunęło zdjęcia – zaznacza posłanka.
"Zdjęcia hulają w internecie"
Krzysztof Szczerski
poseł PiS

Nie takie rzeczy blokowano w Rosji. Trzeba uruchomić wszelkie działania, by te materiały nie były powszechnie dostępne.

Z informacji ABW wynika, że Ukraina i Rosja rzeczywiście usunęły te zdjęcia, które po raz pierwszy pojawiły się w sieci. Sęk w tym, że zdążyły zostać skopiowane i zaczęły żyć własnym życiem w internecie. – Musimy się pogodzić z tym, że nad internetem bardzo trudno zapanować. W niektórych krajach prośba o zablokowanie zdjęć spotka się z oskarżeniami o łamanie wolności internetu. Te zdjęcia już hulają w Anglii i Ameryce. Tylko od dobrej woli tego, kto je wrzucił, zależy to, czy dalej tam będą – komentuje Kidawa-Błońska.
Jak twierdzi Krzysztof Szczerski z PiS, nie jest jeszcze za późno, by domagać się usunięcia zdjęć z sieci. – Nie takie rzeczy blokowano w Rosji. Trzeba uruchomić wszelkie działania, by te materiały nie były powszechnie dostępne – mówi polityk.
Najwidoczniej z podobnego założenia wychodzi minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Na jego polecenie wezwano właśnie do MSZ ambasadora Rosji.