Kobiety nie tylko powinny być niższe od mężczyzn, muszą być też od nich szczuplejsze – popkultura i społeczeństwo, oba oparte na wyidealizowanych kanonach piękna, wmawiają nam te "złote prawdy" od dziecka. Efekt? Na "większe" partnerki i "mniejszych" partnerów wciąż często patrzy się jak na kuriozum. Tymczasem różnica wagi w związku nie jest i nie powinna być ani niczym dziwnym, ani wykluczającym. Kobiety, to okej ważyć więcej, niż wasz partner. Mężczyźni, to okej ważyć mniej, niż wasza partnerka.
Przyjęło się, że kobiety powinny być nie tylko niższe, ale również szczuplejsze od mężczyzn
Różnica wagi w związku wciąż jest dla wielu z nas problemem, podczas gdy drobna kobieta i umięśniony mężczyzna wcale nie jest jedyną dopuszczalną konfiguracją
Takie myślenie to efekt wciąż tradycyjnie pojmowanych kobiecości oraz męskości, a także... komedii romantycznych
– Waga nie ma płci – zaznacza aktywistka i feministka Martyna Kaczmarek
Willowdean, bohaterka filmu "Kluseczka", jest wygadaną nastolatką, która kocha muzykę Dolly Parton, nie dogaduje się z matką i nosi ubrania w rozmiarze "plus". Mimo że wydaje się pewna siebie, a nawet występuje w lokalnych wyborach miss (aby ujawnić ich dyskryminacyjny charakter), to jej kompleksy związane z wagą wychodzą na jaw... przez chłopaka.
Nie, kolega Willowdean z baru fast food, w którym oboje pracują, wcale nie wypomina dziewczynie wagi. Bo (tak ma na imię) zdaje się rozmiarów Willowdean wcale nie zauważać. Po prostu ją lubi. – Uważam, że jesteś piękna – mówi dziewczynie, na co ta reaguje grozą i niedowierzaniem.
Zainteresowanie chłopaka staje się dla Willowdean problemem nie do przeskoczenia. Owszem, lubi Bo, ale gdy podczas pocałunku ten dotyka jej talii, dziewczyna zamiera i... ucieka. Przecież jest dużą dziewczyną, a Bo jest "normalnej" budowy ciała – jak to będzie wyglądać? To nienaturalne.
Willowdean nie jest jedyną dziewczyną, która tak myśli. Różnica wagi w związku – a dokładniej relacja, w której to kobieta jest cięższa od mężczyzny – wciąż jest dla wielu nieakceptowalna, co pokazała chociażby sensacja, jaka przed laty w Polsce wywołał związek Tomasza Kammela z Katarzyną Niezgodą.
Boimy się związać z kimś innej postury, bo co ludzie powiedzą? Nie usiądę mu na kolanach, mąż nie przeniesie mnie przez próg! Tymczasem... to naprawdę nie powinno mieć znaczenia.
"Ten Michał to przy tobie takie chucherko"
Ewa waży 90 kilogramów, jej mąż – 73. 36-latka nie ukrywa, że długo spędzało to jej sen z powiek. Jej partnerowi – nie. – Przed ciążą ważyłam mniej, ale zawsze byłam większa od męża. Nigdy nie dał mi tego odczuć. Kiedy o to pytałam, mówił, że dla niego to nie problem – mówi.
Akceptację jej wagi oraz niestandardowego związku utrudniało jednak Ewie otoczenie. – Raz, jeszcze przed ślubem, mój obecny mąż zdenerwował się na rodzinnym grillu, gdy moi bracia zaczęli drwić, że go przygniotę, gdy usiądę mu na kolanach. To były głupie żarty, nie mieli nic złego na myśli, ale zrobiło mi się głupio i poczułam się jak najgrubszy człowiek na świecie. Mój partner był na nich wściekły – opowiada.
Niestety to nie jedyna taka sytuacja w życiu Ewy. – Szczupłe koleżanki z mięśniakami, uśmieszki w autobusie, teksty ciotek i babć w stylu "ten Michał to przy tobie takie chucherko" albo "ten twój kawaler to cię raczej nie uniesie", dietetyczne porady – wylicza.
Ewa wyjawia, że im mniej zwraca uwagi na wagę, tym mniej przejmuje się "życzliwymi radami". – Mam świetnego męża i myślę, że ja też jestem fajną żoną. Jestem już w tym wieku, że nie chce mi się analizować każdego kilograma. Jesteśmy szczęśliwi, nie mam potrzeby być noszona na rękach – śmieje się.
Skąd społeczne przekonanie, ze kobieta powinna ważyć mniej od mężczyzny? Feministka i aktywistka Martyna Kaczmarek zauważa w rozmowie z naTemat, że z góry zakładamy, że mężczyzna jest zawsze tym większym.
– Owszem, biologicznie mężczyźni są średnio wyżsi od kobiet oraz więcej ważą. Średnia nie jest jednak regułą, więc w praktyce wygląda to często zupełnie inaczej. Każda z nas i każdy z nas może ważyć więcej lub mniej. Różne konfiguracje w związku, jak kobieta większa od partnera czy drobny i szczupły mężczyzna, są całkowicie normalne – podkreśla.
Niestety w ogóle nie mówi się o tym głośno. – Popkultura (szczególnie komedie romantyczne) zwykle pokazuje związek drobniejszej i szczupłej kobiety oraz wyższego, lepiej zbudowanego i, co za tym idzie, więcej ważącego mężczyzny. Ludzie nie widzą reprezentacji różnych typów związków w mediach czy na Instagramie, dlatego zwyczajnie wstydzą się różnicy wagi w związku lub ją wyśmiewają – tłumaczy.
Winę ponosi tutaj tradycyjnie pojmowane kobiecość oraz męskość. Kobiecość musi być delikatna i filigranowa, męskość – silna jak dąb. Ale nie wszystko. – To wszystko wynika też z kanonu piękna, którym jesteśmy bombardowani i który często nieświadomie sobie narzucamy – zaznacza aktywistka.
Rezultat? Obsesyjne odchudzanie się przed ślubem, aby mąż mógł nas tradycyjnie przenieść przez próg lub zrywanie z partnerem z powodu wagi. – Tymczasem waga nie ma płci – zaznacza Martyna Kaczmarek.
"Widziałam jego grymas, gdy siadałam mu na kolanach"
Patrycja, podobnie jak Willowdean z "Kluseczki", była większa od swojego chłopaka. 26-latka była od niego o 10 kilogramów większa i 4 centymetry wyższa, co po kilku miesiącach okazało się być sporym problemem dla obojga.
– Na Tinderze raczej nie "przesunęłabym go w prawo", bo był zupełnie nie w moim typie. Niski, chudszy ode mnie, nieumięśniony. Ale poznaliśmy się u znajomych i zaiskrzyło. Na początku różnica w naszych wyglądach nam nie przeszkadzała. Prawie w ogóle o tym nie myślałam. Może to przez motylki w brzuchu – opowiada.
Z biegiem czasu Patrycji zaczęła jednak ta różnica przeszkadzać. Nie ukrywa, że jej najbardziej dokuczał wzrost partnera, bo woli wysokich mężczyzn. Tymczasem jego zaczęła irytować jej waga. Przynajmniej tak sądzi Patrycja, bo chłopak nie powiedział jej tego wprost.
– Widziałam jego grymas, gdy siadałam mu na kolanach albo irytację, gdy nie mógł mnie unieść. W końcu doszło do absurdu, że przy każdej możliwej okazji... starał się mnie podnieść. Niby w żartach, ale odebrałam to jako próbę udowodnienia sobie, że jest "prawdziwym mężczyzną". Może koledzy z niego żartowali? Albo jego ojciec? – zastanawia się.
To Patrycja zerwała ze swoim partnerem. Zauroczenie minęło, nie kleiło się. Zdaniem 26-latki różnica wagi i wzrostu walnie się do tego przyczyniła. – Doszłam do wniosku, że nie potrafię być z mniejszym facetem. Może to dzisiaj niepopularna opinia, ale potrzebuję oparcia w kimś silniejszym fizycznie. Po prostu bardziej komfortowo tak się czuję – wyjawia, ale po chwili dodaje: – A może on po prostu nie był tym jedynym?
Aktywistka Martyna Kaczmarek również wstydziła się w przeszłości różnicy wagi w swoich związkach. Zawsze była wysoka (183 cm) i, jak sama siebie określa, dobrze zbudowana, przez co ważyła więcej od byłych chłopaków lub swojego obecnego narzeczonego.
– Był to dla mnie ogromny problem. Nie mówiłam nikomu, ile ważę, tworzyłam plany dietetyczne, aby dojść do wagi swoich partnerów. Myślę, że mój wstyd wynikał głównie z faktu, że nikt nie powiedział mi, że ważenie więcej od mężczyzny jest ok – wyznaje.
Obecnie Martyna Kaczmarek nie ma już z tym problemu. – Między innymi dlatego, że mój narzeczony jest feministą. Fakt, że tworzę z moim partnerem niestereotypowy związek oparty na zrozumieniu, bardzo mi w tej kwestii pomaga – podkreśla feministka i aktywistka.
Otwórzmy się na różnorodność
Czy związki, w których kobieta jest większa od mężczyzny, w końcu przestaną budzić zdziwienie i złośliwe uśmiechy? Zdaniem Martyny Kaczmarek jest taka szansa. Ale jak to zrobić?
– Jednym ze sposobów na normalizację kwestii wagi w związku jest głośne poruszanie tego tematu, m.in. w mediach społecznościowych. Pora również zerwać ze wstydem i pokazywać się swobodnie w swoim związku – wylicza.
Dużą rolę do odegrania ma również wcześniej wspominana popkultura. – Mam nadzieję, że w filmach czy serialach będziemy w końcu oglądali bardziej różnorodne pary. Warto pamiętać, że czerpiemy z popkultury wiele wzorców, a swój obraz świata opieramy na tym, co widzimy w ekranie – mówi.
Aktywistka wyjawia, że chciałaby, abyśmy w końcu zaczęli szanować i normalizować różnorodność. Podkreśla, ze nieważne jest, ile ważymy w związku. – Najważniejsze jest, aby związek był zdrowy i otwarty na różnorodność. Otwórzmy się na nią, bo świat był, jest i będzie coraz bardziej różnorodny. Jedyne, co możemy zmienić to nasze podejście do różnorodności – zauważa Martyna Kaczmarek.
I dodaje: – Zamiast kończyć związki, bo kobieta waży, mierzy lub zarabia więcej, warto odrzucić takie przekonania. Najważniejsze jest nasze poczucie, że mamy wolny wybór w kwestii decydowania o naszym życiu (oczywiście dopóki nie krzywdzimy drugiej osoby). Warto sobie na ten wybór pozwolić, bo – tutaj truizm – życie jest tylko jedno. Szkoda czasu na przepychanie się, co jest męskie, a co kobiece.
Willowdean z "Kluseczki" tez postanowiła nie tracić na to czasu. Uległa "motylkom w brzuchu", bo przecież waga to tylko liczba.
Czytaj także:
Reklama.
Martyna Kaczmarek
aktywistka, feministka
Pewnego dnia usłyszałam od narzeczonego: "Chciałbym wiedzieć, ile ważysz, bo jeśli trafisz do szpitala i trzeba ci będzie podać lek, nie będę w stanie podać twojej wagi, aby wymierzyć prawidłową dawkę". Ta myśl mnie zszokowała. Zdałam sobie sprawę, że kanon piękna, który często jest niemożliwy do spełnienia, sprawia, że wstydzę się powiedzieć swojej najbliższej osobie, ile ważę, podczas gdy waga to taka sama liczba jak wzrost czy numer pesel. Zrozumiałam, że to, że mój narzeczony pozna moją wagę, nic nie zmieni w naszej relacji.