"Synu! Kiedy ty w końcu wydoroślejesz" usłyszał od ojca, gdy otwierał klub. Matka powiedziała tylko "zabierz pianino". Żeby otworzyć Chłodną 25 rzucił studia prawnicze i przez dwa lata pracował jako barman. W swoim klubie spędził osiem lat. Nam opowiada o trudnych początkach, dojrzewaniu za barem i katolickim domu. Rozmowa Z Grzegorzem Lewandowskim otwiera nasz cotygodniowy cykl "Kariera w kulturze", w którym przyglądamy się od podszewki ludziom kultury.
Studiowałeś prawo, nie piłeś alkoholu i prowadziłeś miłe, kulturalne życie. Jak to się stało, że chłopak, który miał być urzędnikiem państwowym stał się właścicielem klubu, który z urzędnikami „walczy”?
To był czysty przypadek. Moja znajoma miała lokal i zaproponowała mi współpracę. Długo się nie zastanawiałem. Byłem wtedy na etapie szukania wymówki wobec studiów, które mnie intelektualnie uwierały.
Wcześniej nie było okazji? Piąty rok to taki ostatni dzwonek.
Wcześniej był wyjazd do Wiednia. Rok, który sporo zmienił w mojej głowie.
Co tam robiłeś?
Wszyscy wokół wyjeżdżali, postanowiłem spróbować. Dobrzy ludzie pozwolili mi zrobić staż w polskiej ambasadzie i miałem pierwszą w życiu poważną pracę. Spotkałem wybitnych ludzi – urzędników, państwowców. Miałem ciekawą i intensywną pracę, przeczytałem mnóstwo książek. Poznałem ciekawych ludzi z całego świata. Na deser pojechałem w trzymiesięczną podróż po Chinach. Do Warszawy wróciłem zasadniczo odmieniony. Głównie światopoglądowo.
To znaczy?
Byłem poukładany, konserwatywny i chyba dosyć bezmyślny. Dzięki ludziom, których poznałem w Wiedniu zrozumiałem, że warto zadawać więcej pytań i samemu układać sobie świat w głowie, a nie bezrefleksyjnie przyjmować to, co dostaje się w prezencie. Okazało się, że ten mój młodzieńczy „kręgosłup” wcale nie jest mój, a już na pewno nie jest wcale taki fajny i ważny.
Niespecjalnie. Wróciłem szczęśliwy i uwolniony. Wcześniej byłem przemądrzałym nastolatkiem, znałem odpowiedź na każdy temat. Po powrocie doszedłem do wniosku, że jeszcze nic nie wiem ani o ludziach, ani o świecie.
Musiało boleć?
Jak to odkryłem to przez pewien czas nie mogłem znieść poczucia własnej głupoty. Trzeba się jednak było z tym zmierzyć. Praca nad własnymi słabościami i intelektualnym niedorozwojem nie jest łatwa ale efekty dają dużo przyjemności.
Ciężki musiałeś mieć dom, skoro trzeba było z niego wyjechać, żeby pewne rzeczy zrozumieć.
Nie wiem, nie sądzę. Miałem tradycyjny dom. Wychowałem się na Powiślu, w dość konserwatywnej rodzinie. Moja mama jest osobą głęboko wierząca, a ojciec był racjonalistą, który chodził z nami do kościoła, ale tylko do czasu pierwszej komunii. Niby byłem wierzący, ale to wszystko było dość powierzchowne. Z ulgą się od tego uwolniłem.
A twoje społecznikowskie zacięcie? Też wyssałeś z mlekiem matki?
To chyba mam po ojcu.
Chyba?
Tak mi się wydaje. Raczej nie było go w domu. Dużo pracował i mocno się udzielał.
Ty zacząłeś działać dopiero pod koniec studiów?
Rodzice raczej wypychali mnie do akcji. Zawsze interesowało mnie działanie na rzecz innych i z innymi. Sprawia mi to po prostu przyjemność.
Na Chłodnej 25 twoje marzenia mogły się wreszcie spełnić. Pamiętasz początki klubu?
To była niezła prowizorka. Nie było ekspresu do kawy, muzyka leciała z mini wieży, nie mieliśmy pieniędzy i konkretnych planów. Kiedy teraz o tym myślę, to nie rozumiem na jakiej zasadzie nam się to udało. Wszystko robiliśmy intuicyjnie. Trudno nawet powiedzieć, że Chłodna to był klub, to był raczej dom otwarty.
Mimo wszystko osiągnęliście ogromny sukces. Jakim cudem?
Dzięki ludziom. Chłodna może nie miała zbyt wiele do zaoferowania, ale miała energię i była otwarta na ciekawe pomysły. Przez to miejsce przewinęło się tysiące historii, osobowości i wydarzeń. Po prostu daliśmy warszawiakom miejsce, w którym mogli coś zrobić i to zadziałało. Był moment, że było to ważne i potrzebne miejsce. Kiedy zaczynaliśmy w Warszawie nie było kilkudziesięciu klubokawiarni.
Pamiętasz moment, kiedy Chłodna stała się popularna?
Trudno wskazać jeden moment. Pamiętam za to jak odbieraliśmy „Wdechy”. Byłem kompletnie zaskoczony. Nikogo nie znaliśmy, robiliśmy na uboczu mały klub i nagle dostaliśmy ważną, miejską nagrodę. Od tego momentu wszystko nabrało tempa.
To rzeczywiście była gruba impreza. Miałeś momenty, kiedy przestawałeś ogarniać to co się działo wokół Chłodnej?
Raczej miałem krótkie chwile kiedy ogarniałem. Chłodna to był chaos, dziki pęd. Nad tym nie dało się zapanować.
Nie miałeś pokusy, żeby rzucić to wszystko w cholerę?
Było kilka trudnych momentów, zwykle były to kryzysy finansowe. Miałem słabość do przykładania większej wagi do ludzi i atmosfery, niż do pieniędzy. Dziś wiem, że to błąd.
Popełniłeś ich więcej?
Spokojnie mógłbym napisać książkę pod tytułem „Jak nie zakładać kawiarni”. Popełniłem mnóstwo błędów, robiliśmy na przekór i na opak. Dlatego kiedy dziś, ktoś prosi mnie o rady, to rozkładam ręce. Chłodna wyszłam nam przez przypadek. Mieliśmy szczęście do ludzi.
Za to skończyła się zgodnie z planem.
Można tak powiedzieć. Od dawna mieliśmy problemy z sąsiadami, kończyło nam się prawo do sprzedawania alkoholu. Koniec nie był niespodzianką.
Bolało?
Dochodziło to do mnie jakiś tydzień. Nie do końca wierzyłem, że to wszystko na serio. Obyło się jednak bez sentymentów.
Wręcz przeciwnie. Szczerze jestem wdzięczny sąsiadom, że pomogli zamknąć pewien etap w życiu. Gdyby nie oni, pewnie zostałbym 50-letnim aktywistą kulturalnym, który wmawia sobie, że robi coś ważnego, w rzeczywistości jednak jest tylko właścicielem niewielkiej, kulturalnej budki z piwem.
Gorzka refleksja.
Ale prawdziwa. W momencie kiedy skończył się alkohol na Chłodnej, skończyło się to miejsce. Wydawało mi się, że uczestniczę w czymś ważnym, ale tylko sprzedawałem wódkę. Ta sytuacja, to dla mnie ważna lekcja. Mam nadzieję, że dzięki temu dojrzałem i trochę się uspokoiłem. Mam też nadzieję, że przy następnych miejscach, pomysłach uda się stworzyć coś bardziej trwałego i opartego na głębszej, niż tylko alkohol, idei.
Kim jest Grzesiek Lewandowski dziś?
Chciałbym powiedzieć, że przedsiębiorcą, może aktywistą. Na pewno jednak nie jest właścicielem knajpy. Sama gastronomia mnie nie interesuje. Chcę jednak w dalszym ciągu tworzyć miejsca, które przyciągają ludzi i proponują im coś wartościowego. Jestem dosyć młody i mam nadzieję, że będę mógł jeszcze wiele zrobić. Na Chłodnej przeżyłem jedno życie, nie żałuje go, ale już zaczynam nowe..