Z powodu wzrostu zakażeń, w Anglii przesunięto termin wprowadzenia ostatniego etapu znoszenia obostrzeń.
Z powodu wzrostu zakażeń, w Anglii przesunięto termin wprowadzenia ostatniego etapu znoszenia obostrzeń. Fot. Samuel Wölfl / Pexels

Koniec czerwca miał być ostatnim etapem znoszenia obostrzeń w Anglii. Jednak perspektywa powrotu do normalności w tym kraju – z powodu wzrostu zakażeń wywołanych wariantem Delta koronawirusa – oddaliła się o kolejny miesiąc. O strachu przed COVID-19, zmęczeniu pandemią i ograniczeniami, mówi Marta, Polka mieszkająca w Reading.

REKLAMA
Ostatni etap znoszenia obostrzeń miał w Anglii rozpocząć się w poniedziałek 21 czerwca, okazało się jednak, że musicie na to poczekać do 19 lipca – choć i tak nie ma 100 proc. pewności, czy tak się stanie – czy czuć zmęczenie tą pandemiczną sytuacją?
Przez to, że obostrzenia były rozluźniane stopniowo, wcale nie czuć takiego zmęczenia czy wkurzenia sytuacją. Może troszkę człowiek ma dosyć noszenia maseczek, ale z drugiej strony wiemy, co dzieje się, chociażby w Indiach, dlatego zarówno ja, jak i moi znajomi z pracy, po prostu przyjmujemy wszystko na klatę.
Co do ogólnych nastrojów wśród Polaków, jest różnie, raczej są poirytowani. Ja przez COVID-19 przeszłam dużo, rozmawiam z koleżankami Azjatkami, słucham historii ich rodzin i tego, co się dzieje u nich, dlatego bez gadania dostosowuję się do przepisów – byle to wszystko minęło.
Denerwuje mnie jednak fakt 10-dniowej kwarantanny i robienia testów 2. i 8. dnia po powrocie z wakacji – tak jak musze to teraz zrobić. W Polsce dwie szczepionki pozwalały na swobodne poruszania się i było to przyjemne.
Choć człowiek ma w głowie również i to, że szczepionki nie chronią przed zarażeniem innych. Możesz, tak czy siak, być nosicielem i narazić inne osoby, które zaszczepione nie są, dlatego te obostrzenie po powrocie wydają się całkowicie normalne, szkoda tylko, że drogie.
Ile trzeba zapłacić za testy?
Przed powrotem do UK 160 zł w Polsce w prywatnym laboratorium za test antygenowy, około 400 zł za test PCR. W Anglii natomiast za testy w 2 i 8 dniu kwarantanny od 89 nawet do 350 funtów. Mnie udało się kupić ten najtańszy. Jeśli chcemy skrócić kwarantannę, to za test w 5 dniu trzeba dodatkowo zapłacić 150 funtów.
Jednak nie wszyscy decyzję o wydłużeniu obostrzeń przyjęli z pokorą, tak jak ty. Część osób protestowała.
21 czerwca restrykcje miały przestać obowiązywać – imprezy i kluby nocne miały się otworzyć, restauracje w pełni działać, bo teraz obowiązuje ograniczenie miejsc, a kina wrócić do normalnego funkcjonowania. Powiem szczerze, że tego nie brakuje – przynajmniej mi – chociaż ludziom już chce się gdzieś iść, zabawić, więc te ograniczenia im przeszkadzają. Jednak Anglicy sobie radzą, np. kluby nocne robią imprezy w ciągu dnia.
Było źle, bo ponad rok byliśmy zamknięci w domach, bez pracy i często na jednej wypłacie – 80 proc. pensji. Teraz, kiedy wszystko się otwiera, człowiek musi się odbić, ale ja nie narzekam. Przyzwyczaiłam się już i jest mi z tym dobrze. Chcę tylko zaznaczyć, że rozmawiasz z dziewczyną, która ostro dostała po dupie przez COVID-19 i lubiła siedzieć na lockdownie. Choć cieszę się, że teraz mogę normalnie wychodzić do pracy i chodzić na siłownię, akurat wyleczyłam się z depresji.
Jakie są twoje doświadczenia z COVID-19?
COVID-19 zabrał mi ojca na początku pandemii, nie mogłam przez długi czas załatwić nawet podpisów do polisy, żeby móc go skremować. Potem nie mogliśmy przewieźć ciała do Polski i tak oto ojciec zmarł w kwietniu, a pogrzeb w Polsce był we wrześniu.
Nie spałam przez pięć dni, gdy tata umierał. Wisiałam z nim na telefonie, żeby go jakoś wspierać. Nie życzę nikomu, żeby musiał słuchać tego nikłego oddechu, tych majaków na salach...
Między lutym a kwietniem tego roku cała moja rodzina w Polsce przeszła COVID-19. Mama chorowała ponad miesiąc, babcia była w szpitalu. Powikłania mają do teraz. Długo nie potrafiłam się pozbierać po tym wszystkim, tak po prostu, psychicznie.
Bałam się kontaktów z ludźmi. Nie chciałam umrzeć, a mam też swoje choroby, przez które koronawirus by mnie zabił w mgnieniu oka.
Wspomniałaś, że Polki i Polacy są poirytowani przedłużającymi się ograniczeniami. Jakoś to manifestują?
Nasi rodacy w UK mają bardzo gdzieś wirusa. Kupują sobie smyczki i karty zwalniające z noszenia maseczek, odmawiają szczepień i głoszą swoje tezy na ten temat, nie zwracając uwagi na inne osoby, których wirus dotknął całą mocą. Bardzo jesteśmy w tym egoistyczni.
Smyczki?
Tak, można je zdobyć w każdym sklepie, gdy masz problemy z atakami paniki, astmę lub inne dolegliwości i noszenie maseczki ci nie służy. Przypomnę tylko, że maseczek nie trzeba nosić na ulicy, na otwartej przestrzeni.
Kiedy widzisz taką arogancję i słyszysz teorie tzw. antyszczepionkowców, reagujesz?
Zawsze głośno i zaciekle opowiadam im o moich doświadczeniach.
I?
Głupio im się robi.
Czytaj także: