Opcja nocnej prohibicji w Polsce działa od 2018 roku. Miasta mogą zakazać sprzedaży alkoholu od godz. 22 do 6 rano, ale nie muszą. Ostatnio do kilkuset gmin, które zdecydowały się na zakaz, dołączyło m.in. Władysławowo, a tym samym również Chałupy i Jastrzębia Góra. Od kilku lat zakaz działa m.in. we Wrocławiu, Poznaniu, Sandomierzu. Część mieszkańców przyklaskuje pomysłowi, część puka się w głowę. Czy nocna prohibicja ma sens?
Paweł wychował się w Suwałkach, teraz mieszka w Białymstoku. Do Suwałk jeździ w weekendy, odwiedzić rodziców, znajomych. – Nie wyobrażasz sobie mojego zdziwienia, gdy poszedłem do sklepu po godz. 23 i sprzedawczyni powiedziała, że zgodnie z uchwałą Rady Miasta nie może sprzedać mi piwa – mówi. Poczuł się mocno skonsternowany, bo ograniczenie uważa za fikcyjne. – Przecież wiedząc o tym zakazie można kupić "na zapas". Poza tym, co ten zakaz ma właściwie dać? – zastanawia się. – Jeśli ktoś chce się napić, znajdzie sposób.
Zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach i na stacjach benzynowych po godz. 23 obowiązuje w całym mieście od 2018 roku. Z doświadczeń Pawła i jego znajomych wynika, że sprzedawcy raczej trzymają się przepisów. Ale, jego zdaniem, to wcale nie znaczy, że pije się mniej. – Paradoksalnie podczas pierwszego roku obowiązywania nocnej prohibicji, urzędnicy z Miejskiego Programu Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i Przeciwdziałania Narkomanii podliczyli, że mieszkańcy Suwałk wydają na alkohol więcej – zauważa.
To nie wszystko. Wg miejskich danych w 2019 r. w porównaniu do 2018 r. w Suwałkach o ponad 100 proc. wzrosła liczba nietrzeźwych kierowców i o prawie 80 proc. zwiększyła się liczba interwencji policyjnych związanych ze spożywaniem alkoholu w miejscach publicznych (co ciekawe, ludzie pili głównie w miejscach dawnych "nocnych"). O 18 proc. zwiększyła się liczba wizyt w Pogotowiu dla Osób Nietrzeźwych.
– Nocna prohibicja nie powoduje, że moje życie straciło sens, ale jest kłopotem. Mam 30 lat, przyjeżdżam do rodzinnego miasta, chcę kulturalnie posiedzieć przy piwie, a nie mogę go normalnie kupić w sklepie. Wydaje mi się, że żyjemy w cywilizowanym świecie i taki odgórny zakaz jest słabym sposobem na walkę z problemem nadmiernego spożycia alkoholu.
Nocna prohibicja w Polsce i połowie Europy
Ustawa o nocnej prohibicji w Polsce weszła w życie w marcu 2018 r. Podczas pierwszej kadencji prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Dała ona samorządom możliwość zakazu sprzedaży alkoholu w sklepach między godz. 22 a 6 rano. W knajpach, barach i restauracjach przepis nie obowiązuje, bo tam alkohol spożywa się na miejscu, a chodzi o to, żeby nie można go było wypić w mieście lub wziąć do domu.
Jak informuje w rozmowie z naTemat Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, w 2018 roku 162 gminy (na 2477 gmin w kraju) postanowiły skorzystać z tej opcji, a w 2019 r. uchwały przyjęły kolejne 32 gminy.
Ograniczenia w godzinach sprzedaży napojów alkoholowych wprowadziła już połowa krajów europejskich, są m.in. w Irlandii, Portugalii, Litwie, Słowenii, Estonii, Szwecji, Hiszpanii, Finlandii, Łotwie oraz Norwegii.
"Dwa monopolowe zniknęły i to tyle"
W Sandomierzu, podobnie jak w Suwałkach, nocna prohibicja obowiązuje w całym mieście. Krzysztof: – Gdy ostatnio się tam wybrałem i pytałem dawnych znajomych, czy zakaz wciąż działa, nie byli w stanie mi opowiedzieć. Mniej-więcej tak się tu do niego podchodzi – opowiada.
W Poznaniu i Wrocławiu nocna prohibicja również obowiązuje od 2018 roku, ale wyłącznie w centrum. W Poznaniu obejmuje osiedle Stare Miasto. We Wrocławiu obszar ograniczony przez fosę miejską, al. Słowackiego, most Pokoju, ul. Wyszyńskiego, Sienkiewicza, pl. Bema i Odrę na odcinku od pl. Bema do mostu Sikorskiego, czyli dotyczy wszystkich sklepów na Rynku i w jego obrębie.
Piotr mieszka przy jednej z wrocławskich ulic objętych nocnym zakazem. Niedługo po jego wprowadzeniu dwa monopolowe w okolicy zniknęły. – I to była jedyna zauważalna zmiana, bo liczba pijanych osób na ulicy się nie zmieniła – uważa. – W barach i ogródkach można pić, na Wyspie Słodowej – można pić. Gdy chcesz kupić wino po godz. 22 i nie sprzedadzą ci go w sklepie, idziesz dwie ulice dalej. Osobiście raz mi się zdarzyło, że wyszedłem kupić wino po godz. 22 i wróciłem z pustymi rękami, bo ekspedientka nie chciała mi sprzedać.
"10 km dalej kupisz sobie na legalu"
Do poznańskiego, suwalskiego, sandomierskiego i wrocławskiego ratusza wysłałam pytania o sens wprowadzenia nocnej prohibicji w mieście. Odpowiedzi przyszły z trzech pierwszych.
– Nowelizacja ustawy o wychowaniu w trzeźwości dała gminom narzędzie do skutecznego ograniczenia dostępności alkoholu w tych rejonach miast, które szczególnie zagrożone są patologiami związanymi z jego sprzedażą. W Poznaniu takim obszarem jest teren osiedla Stare Miasto – wyjaśnia Kazimierz Śliwiński, zastępca dyrektora Wydziału Działalności Gospodarczej i Rolnictwa w poznańskim ratuszu.
Inicjatorem ograniczenia nocnej sprzedaży alkoholu była Rada Osiedla Stare Miasto, czyli wszystko odbyło się na wniosek mieszkańców.
Agnieszka Kogut, inspektorka w Wydziale Spraw Społecznych i Zdrowia urzędu miejskiego w Sandomierzu, pisze krótko, nie wchodząc w szczegóły, że decyzja Rady Miasta jest wynikiem przeprowadzonych wcześniej konsultacji społecznych.
– Celem było ograniczenie dostępności i spożycia alkoholu, a przede wszystkim zapewnienie mieszkańcom miasta spokoju, ładu i porządku publicznego w godzinach nocnych. O ograniczenie nocnej sprzedaży napojów alkoholowych wnioskowała również Komenda Miejska Policji w Suwałkach – odpowiada zastępca prezydenta Suwałk, Roman Rynkowski.
Część mieszkańców jednak sensu w tych wyjaśnieniach i działaniu nie widzi.
Piotr, Wrocław: – Jedyny sens, jaki widzę w tym zakazie, to większy zarobek barów i restauracji przy Rynku. Poza tym, moim zdaniem, społecznie wnosi niewiele. Wystarczy pojechać przed weekendem do dyskontu, żeby zobaczyć kartony alkoholi w wózkach ustawiających się do kasy – przekonuje. – Poza tym w Polsce mamy kulturę picia od godzin wczesnych: w Hiszpanii może miało by to ręce i nogi, bo tam impreza zaczyna się o 1 w nocy, więc przy zamkniętych sklepach nie poszalejesz. U nas, przed godz. 22, już wszyscy i tak są porobieni.
"Zakaz sprzedaży to najlepszy sposób"
Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PRPA) w 2019 i 2020 r. zwróciła się do 18 gmin (w tym m.in. Wrocławia, Sopotu, Olsztyna, Katowic i Sandomierza), które co najmniej rok wcześniej wprowadziły ograniczenie nocnej sprzedaży alkoholu a także do miejscowej policji. Spytali o ocenę skutków zakazu.
– Znaczna większość (15 na 18 gmin), uznała wprowadzone ograniczenia za pozytywne – komentuje w rozmowie z naTemat Katarzyna Łukowska, dyrektorka PRPA.
Argumenty? Policja wskazała na wzrost poczucia bezpieczeństwa dzięki zmniejszeniu liczby interwencji policji przy sklepach nocnych, na zmniejszenie zakłóceń porządku i ciszy nocnej. Urzędnicy podkreślali pozytywny odbiór zakazu wśród mieszkańców i pracowników oraz właścicieli sklepów (zdaniem urzędników, co ciekawe, jakimś sposobem nie mieli spadku dochodów).
– Dotyczyło to zwłaszcza stacji paliw – precyzuje Łukowska. – Zwracano także uwagę na mniejszą liczbę osób przewożonych do izb wytrzeźwień oraz szpitali (w związku z np. urazami związanym ze spożywaniem alkoholu).
Jak podaje PRPA, ponad 80 proc. mieszkańców Polski w wieku 18-64 lata spożywa alkohol. Blisko 12 proc. dorosłych Polaków nadużywa alkoholu, tzn. pije go w sposób powodujący szkody zdrowotne i społeczne. Do grupy tej zalicza się osoby nieuzależnione (określane jako pijące szkodliwie – 9,5 proc.) i uzależnione od alkoholu (2,4 proc.). Szacuje się, że u ponad 3 mln osób w Polsce można rozpoznać zaburzenia spowodowane piciem alkoholu. (Wyniki badania EZOP, Moskalewicz J., Kiejna A., Wojtyniak B. (red.), Kondycja psychiczna mieszkańców Polski, Instytut Psychiatrii i Neurologii, 2012).
Czytaj także:
Czytaj także:
Czytaj także:
Czytaj także:
Reklama.
Krzysztof
mieszkaniec Sandomierza
"Wcześniej, gdy jeszcze mieszkałem w Sandomierzu na stałe, zakaz w sklepach był przestrzegany rygorystycznie. Największe problemy mieli turyści, którzy chcieli coś wypić w pokoju hotelowym i nie wiedzieli, że w nocy alkoholu nie kupią nigdzie. Mogli tylko w knajpie, ale do spożycia na miejscu. Czyli jak kupowałaś piwo, to Ci je otwierali przy barze i tam je musiałaś wypić."
Kazimierz Śliwiński
zastępca dyrektora Wydziału Działalności Gospodarczej i Rolnictwa w poznańskim ratuszu
"Podczas przeprowadzonych konsultacji wyrazili opinię, że ograniczenie sprzedaży alkoholu jest bardzo pożądane z uwagi na liczne uciążliwości z nią związane. W godzinach nocnych dochodziło do zakłóceń porządku publicznego w sąsiedztwie sklepów sprzedających napoje alkoholowe. Dlatego uznano, że konieczne jest podjęcie radykalnych działań."
Paweł
mieszkaniec Suwałk
"Znajomi robią zapas alkoholu o wcześniejszej porze albo zwyczajnie omijają zakaz. To bardzo proste, wystarczy pojechać do miejscowości 10 km za Suwałkami i kupujesz alkohol na legalu."
Katarzyna Łukowska
dyrektorka Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych
W raporcie "Alkohol w Europie" Petera Andersona i Bena Baumberga czytamy m.in.: "Im mniejsza ilość punktów sprzedaży alkoholu, tym trudniej nabyć alkohol i w takich okolicznościach zarówno problemy alkoholowe, jak i używanie alkoholu słabną. Zjawisko to można zaobserwować w praktyce w Finlandii, Szwecji, w Wielkiej Brytanii i Ameryce Północnej."