
Kawiarnie i bistra w dużych miastach przeżywają śniadaniowy boom, jakiego jeszcze nie było. – Pandemia nie spowodowała, że mieszkańcy miast nagle odkryli poranne jedzenie, tylko uświadomili sobie, że naprawdę za nim tęsknili. Zdali sobie sprawę, jaki to ważny element codzienności – mówi współwłaścicielka Charlotte, Justyna Kosmala.
Kawiarnia przyniesie Ci kawę do łóżka
– Trend jedzenia śniadań na mieście jest stary, ale został podchwycony tylko przez pewną grupę osób, miejską niszę. To nigdy nie było masowe zjawisko. Ludzie potrzebują czasu, żeby przyzwyczaić się do nowego zwyczaju, żeby wpisać go w rutynę – komentuje dla naTemat Justyna Kosmala, współwłaścicielka Charlotte, czyli jednego z najbardziej popularnych bistro w Polsce oraz warszawskiego baru Wozownia."Brunchfast", nie breakfast i tofucznica na toście gluten-free
W europejskich bistrach coraz modniejsze są tzw. "brunchfast", czyli przedłużone śniadania, które można zjeść w normalny dzień pracujący nawet do godz. 14. O ile w Polsce zdarzają się weekednowe śniadaniownie, które karmią owsianką i jajkami z bekonem nawet do godz. 16, o tyle miejsc z "brunchfastami" jeszcze nie ma zbyt wielu. A to tylko kwestia czasu - światowe trendy przychodzą do nas z opóźnieniem, ale przychodzą.Żeby celebrować czas ze znajomymi
Podobne oblężenie przeżywa wegetariańska Cafe Bar Havana, przy tej samej ulicy."Śniadania już od jakiegoś czasu przed pandemią były popularną formą wspólnego spędzania czasu, ale nie tak jak obiady czy wieczorne drinki. To się zmienia. U nas w ciągu tygodnia na śniadaniach jest jeszcze spokojnie, za to w weekendy pojawia się bardzo dużo grupek, ludzie przychodzą rano celebrować czas ze znajomymi."
