Do dyskusji o marihuanie jak złośliwy chochlik wkradło się przekonanie, że walczymy o legalizację, bo „jaranie zielska” generalnie jest dobre i służy ludziom. A to nieprawda. Skąd to nieporozumienie? - Przecież mamy mnóstwo narkotyków, które są częścią leków. Ale nikt nie pozwala aplikować ich ludziom szukającym rozrywki. Myślenie w przeciwny sposób to jakiś absurd – mówi Aneta Markiewicz, specjalistka profilaktyki uzależnień pracująca z osobami uzależnionymi.
Marihuana jest dobra, ale w małych ilościach, które nie dają „haju”
Specjalista od uzależnień tłumaczy nam co pomija się w prowadzonej debacie – Myślę, że problemem jest tutaj bezrozumna argumentacja, jaką prowadzą środowiska lobbujące za legalizacją marihuany. Tak, substancje w niej zawarte są dobre w celach leczniczych. Mają one wtedy kilka korzystnych efektów. W takiej ilości w żadnym jednak wypadku nie wpływają na psychikę człowieka. A przecież o to palaczom chodzi – żeby poczuć się na haju, wkręcić się na inne obroty, poczuć inny stan świadomości - przypomina Markiewicz.
Lecznicze dawki jak lampka wina
Problemem jest to, że aby uzyskać ten efekt potrzebne są dawki duże, które są już szkodliwe. Jak się dowiadujemy, w większych ilościach THC ma dwa negatywne skutki. Po pierwsze uzależnia (dotyczy to w minimalnym stopniu organizmu, głównie jest to zniewolenie psychiczne). Po drugie, po dłuższym czasie używania ma szkodliwy wpływ na funkcjonowanie umysłu człowieka. Badania pokazują, że THC uszkadza przede wszystkim mózg. Cały czas mówimy o dawkach, które stosowane są do uzyskania efektu upalenia.
(Zobacz artykuł omawiający wyniki badań tego dowodzących oraz dyskusję "miłośników" marihuany na forum)
Trzymając się porównania z alkoholem, lecznicze dawki marihuany są jak lampka czerwonego wina wypijana do obiadu – dobra na krążenie, trawienie i na układ nerwowy. Palenie w celu uzyskania innego stanu świadomości, to jak wypicie całej butelki takiego wina na raz.
Wpis z portalu nerwica.com użytkownika unnesessary:
Zespół amotywacyjny, typowy dla uzależnienia od THC (pisownia oryginalna)
witam. mam problem psychologiczno depresyjny jak sadze. otoz. dawno temu zaczolem palic trawke. zucilem szkole. i sie obijalem przez kilka lat. teraz dalej jestem niewolnikiem trawy, mozliwe ze przez mojego kumpla ale nie mi dane oceniac przez kogo raczej przezemnie bo sie dalem w to wciagnac. teraz staram sie zajmowac swoja pasja, ale nie moge wytrzymac wiecej niz kilka godzin w zajmowaniu sie nia. dodatkowo po za brakiem motywacji mam tagze stany wysoce obledne. mowie nadmiernie do siebie, rozmyslam o rzeczach nie rzeczywistych i nie istniejacych, uwazam sie za nieudacznika, idiote, debila itd. kiedys tak nie bylo. nie potrafie nawiazywac kontaktow miedzy ludzkich. nie widze tagze nic pozytywnego w moim zyciu. nie mam szans na zrobienie szkoly ( gdyz to wszystko mnie nudzi ) , nie mam przyjaciul, nie to zebym szukal szczescia ale kazdy kawaleczek szczescia mnie omija szerokim lukiem. trudno jest mi wyrazic caly moj problem. wydaje mi sie ze jestem troche jak nie mocno chory psychicznie. chce zucic trawe, stac sie ta osoba jaka kiedys bylem, nie patrzaca sie na przeciwnosci losu. ale nie potrafie. kazdy upadek boli mnie coraz bardziej trace kontakt z rzeczywistoscia. jak sie z tego wyleczyc? jak spowodowac nagly przyrost motywacji do rozwijania pasji? jak sobie pomoc. prosze o pomoc. czasami nawet mysle o samobujstwie ale nie doszlo nigdy do tego abym probowal. ogolnie wielki dol nawet jesli sie cos pozytywnego wydazy to dalej ta sama depresja. nalezalem do rodzaju ludzi ktorzy nie patrzyli sie na nic nie obchodzilo mnie ze mi sie nie udaje. chce to odzyskac, chce swoja torzsamosc odzyskac.
Słabsza, ale zdradliwa w działaniu
- Wpływ palenia marihuany jest zdradliwy. Inne środki ujawniają negatywne efekty zażywania stosunkowo szybko. W przypadku Cannabisu jest to stopniowy proces wyniszczania psychiki człowieka, który postępuje niepostrzeżenie. Ja nie znam żadnego człowieka, a pracuję już jako specjalista i profilaktyk wiele lat, który pali regularnie przez dłuższy czas marihuanę i nie ma z tego powodu żadnych zaburzeń. Każdy z nich mówi o jakichś uszkodzeniach – często to jest po prostu depresja czy impotencja. Różnych problemów pojawia się mnóstwo.
Praca z uzależnionymi
- Mam tutaj taką 10 osobową grupę „miłośników-degustatorów' – mówi Aneta Markiewicz, profilaktyk ze Stowarzyszenia Pomocy Arka Noego - takich palaczy dla przyjemności. Każdy z nich ma jakieś negatywne skutki używania Cannabisu. Z tych łagodniejszych efektów jest to brak koncentracji, amotywacja, ogólne zniechęcenie i depresja. W przypadkach cięższych są to zaburzenia psychiczne - stany psychozy, halucynacje, zaburzenia świadomości, schizofrenia.
Terapeutka podkreśla, że lecznicze zastosowanie marihuany nie podlega dyskusji. - Przecież mamy mnóstwo leków, których głównym składnikiem leczącym jest jakiś narkotyk. Ale nikt nie pozwala ich rozprowadzać przez dilerów czy aplikować ludziom szukającym rozrywki. Myślenie w przeciwny sposób to jakiś absurd.
Nierzetelna dyskusja
Pytanie o penalizację i zastosowanie lecznicze marihuany nadal pozostaje otwarte. Do tej dyskusji jednak jak złośliwy chochlik wkradło się przekonanie, że walczymy o legalizację, bo „jaranie zielska” generalnie jest dobre i służy ludziom. Takie przekonanie wypływa wyłącznie z nierzetelnej argumentacji ludzi szukających wytłumaczenia dla swoich słabości lub poglądów. Najgorsze, co może się stać, to zamknąć tę dyskusję mogącymi pojawić się rozwiązaniami w polskim prawie.
Nie chodzi o to by zaniechać przeciwdziałania przestępczości związanej z nielegalnym handlem narkotykami. Ważne jest jednak, by nie popaść w stan błędnego przekonania o skutkach odurzania się tym narkotykiem.
Refleksja terapeuty
Oburzenie w takiej dyskusji pojawia się też wśród ludzi, którzy mieli okazję pracować z osobami uzależnionymi. Mało kto ma świadomość tragizmu obrazka, który zna każdy związany jakimś nałogiem - tej chwili, kiedy cała racjonalność, cały rozsądek, który jest w człowieku krzyczy „zostaw to”, ale on mimo obrzydzenia do siebie i tego co robi, drżącymi rękoma sięga po raz kolejny po porcję uzależnienia, czymkolwiek by ono nie było. To jest właśnie ten tragizm uzależnienia. Nienawiść do samego siebie doprowadza cię do skrajnej rozpaczy, bezsensu, który w perspektywie ma tylko beznadzieję. I każdego kolejnego dnia powtarza się ten utarty schemat - nie mam siły by z tym walczyć, ale mam jeszcze dość siły by z tym żyć. Człowiek słaby przez nałóg zawsze zostaje pokonany. Tylko kto z nas jest mocny? Mając na uwadze to jak ciężko jest wyrwać się z tego stanu, trudno jest przytakiwać beztroskim hasłom "sadzić, palić, zalegalizować".
- Czy my jesteśmy stworzeni jako ludzie do bycia uzależnionymi, do bycia pod wpływem jakichś chemicznych środków? - pyta Aneta Markiewicz. Wszyscy marzymy o wolności dla siebie i dla naszych dzieci. W powszechnym odczuciu, człowiek powinien żyć po to żeby panować a nie być zniewolonym.
Najczęstszym i najłatwiej zauważalnym przez otoczenie osoby palącej marihuanę jest zespół amotywacyjny. Choć niektórzy badacze spierają się o to czy traktować go za odrębną jednostkę chorobową - to bezdyskusyjne są jego objawy. Najczęściej są to: zmniejszona energia, spadek ambicji, nieadekwatna ocena sytuacji, wyraźne pogorszenie pamięci, roztargnienie, rozkojarzenie, nieracjonalne myśli, skłonność do ulegania sugestiom, kłopoty w porozumieniu się z innymi, zanik zainteresowań. Niektórzy badacze twierdzą także, że zespół amotywacyjny może wystąpić jedynie u osób o określonych cechach osobowościowych (za: Drug Use And Abuse, 1999) . Moje osobiste obserwacje osób palących wykazują jednak, że zespół amotywacyjny występuje bardzo często. CZYTAJ WIĘCEJ