Programiści, finansiści, lekarze, organizatorzy imprez i kateringu, designerzy, a także specjaliści od energii odnawialnej - to według "Newsweeka" najlepsze zawody, na które w trudnych czasach długo nie powinno zabraknąć popytu. Tygodnik radzi więc zastanowić się nad przebranżowieniem.
W najnowszym numerze tygodnik ocenia prawdziwość słów premiera, który w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że "lepiej być pracującym, dobrym spawaczem niż kiepskim politologiem bez pracy". Zdaniem dziennikarzy "Newsweeka", w słowach premiera jest wiele prawdy, co potwierdzają dane z rynku pracy i oceny specjalistów.
W czasach, gdy redukcji etatów częściej podlegają gruntownie wykształceni pracownicy w białych kołnierzykach, wiele pracy czeka tymczasem na tych, którzy są w stanie wykonywać zawody wyjątkowo potrzebne, lub nietypowe. Obie cechy ma praca w branży komputerowej. "Na rynku co chwilę pojawia się zawód, o którym jeszcze parę lat temu nikt nie słyszał: administrator fanpage’a na Facebooku, twórca gier online czy aplikacji na telefon komórkowy. Według GUS do 2015 r. zatrudnienie w branży IT wzrośnie aż o 27,2 proc. w porównaniu z 2011 r" - czytamy w "Newsweeku".
Nie mają się czego bać także ci, którzy pracują, lub chcieliby pracować w branży rekreacyjnej, przy organizacji imprez, czy w gastronomii i kateringu. Praca długo czekać będzie także na osoby z wykształceniem medycznym. - Jest coraz więcej ofert pracy z prywatnej służby zdrowia, która szuka specjalistów o nowoczesnym podejściu do pacjenta, by ten nie czuł się intruzem jak w publicznej przychodni – mówi tygodnikowi Ewa Adamczyk z Naj International.
"Newsweek" twierdzi również, że do szczęśliwców na dzisiejszym rynku pracy należą także specjaliści z dziedziny finansów. Pracodawcy z tego sektora stale szukają nowych osób na stanowisko księgowego, analityka, czy doradcy finansowego. Według cytowanych przez pismo danych ManpowerGroup, większe zatrudnienie w branży finansowej planuje obecnie dwie trzecie firm.
W oceni Biostatu, wśród innych gwarantujących pracę zawodów są natomiast konserwatorzy budynku, tynkarze, murarze, brukarze, operatorzy koparek, spycharek i walców drogowych,a także spawacze, o których mówił premier Donald Tusk. Specjaliści oceniają, że wkrótce poprawi się sytuacja w branży budowlanej i wówczas pracę łatwo znajdzie również architekt i inżynier budownictwa.
Najnowszy "Newsweek" przytacza także historie osób, które zdecydowały się na całkowitą zmianę zawodu i z pracy za biurkiem trafiły np. przed maszynę do szycia. - Za nic w świecie nie wróciłabym do poprzedniego zawodu i dawnego stylu życia - mówi jednak była menedżer ds. marketingu w TVN i TVN24, która dziś prowadzi własny biznes polegający m.in. na szyciu nietypowych szkolnych worków na buty. Zarabia ok. 3 tys. zł, ale pracuje u siebie.
Podobnie zadowolony ze zmiany zawodu jest były ekonomista kilku dużych firm, który dziś pracuje jako operator wózka kamery - Pracowałem z pierwszorzędnymi fachmanami, np. Pawłem Edelmanem. Z różnymi ekipami filmowymi zjeździłem kawał świata. Byłem w miejscach, do których jako ekonomista nigdy bym nie trafił i spotkałem ludzi, których nigdy bym nie spotkał. Nie tylko aktorów, ale także polityków, naukowców, sportowców. Podczas kręcenia dokumentu o Janie Pawle II byłem od niego na wyciągnięcie ręki - wspomina w rozmowie z "Newsweekiem".
Zmianą na lepsze była również rezygnacja z rządowego stanowiska dla Agnieszki Liszki, byłej rzeczniczki rządu Donalda Tuska. Dziś prowadzi małe wydawnictwo, o którym podobno zawsze marzyła. Przebranżowienia nie żałuje, choć zrezygnowała z naprawdę lukratywnej posady. - Jak w każdej decyzji jest coś za coś. Straciłam strukturę pracy, ale zyskałam swobodę - twierdzi Liszka.