Fotografie nie zawsze mówią prawdę – uchwycony na nich moment jest tylko ułamkiem rzeczywistości. Te zdjęcia jednak wyglądają całkowicie niewinnie, chociaż uwieczniają chwile lub przedmioty, od których historii włos jeży się na głowie. Jeśli starczy Wam odwagi, zapraszamy do przejrzenia galerii.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Napisz do mnie:
maja.mikolajczyk@natemat.pl
Zwyczajne zdjęcia, za którymi kryją się przerażające historie – w sieci można znaleźć ich mnóstwo.
Na jednym z nich pierwsza dama USA ściska dłoń jednemu z najgroźniejszych seryjnych morderców w historii tego kraju, nie mając o tym pojęcia.
Historia zdjęcia z podwodnych zaręczyn łamie serce.
Kochający tatuś
Tata z ukochaną córeczką? Nic bardziej mylnego. Na zdjęciu widzimy Franklina Delano Floyda ze swoją pasierbicą, którą porwał swojej żonie w 1975 roku, gdy dziewczynka miała mniej niż 10 lat. Delano wychowywał ją jak własną córkę i posyłał do szkół pod różnymi pseudonimami (w liceum była znana jako Sharon Marshall).
W 1988 roku znudziło mu się już bycie przybranym tatusiem, więc postanowił... mieć dziecko z Sharon. Rok później poślubił ją – wtedy była już znana jako Tonya Hughes. Młoda kobieta postanowiła uciec od tyrana ze swoim kochankiem i synkiem Michaelem, jednak próba ta miała tragiczny finał.
Tonyę znaleziono brutalnie pobitą 100 mil od miejsca jej zamieszkania z Floydem. Wszystko wskazywało na to, że ktoś zaskoczył ją od tyłu, gdy wracała z zakupami z warzywniaka. Zmarła w szpitalu w wyniku odniesionych licznych obrażeń.
Michael trafił po śmierci Tonyi do adopcji, gdy okazało się, że Floyd tak naprawdę nie jest jego biologicznym ojcem. Floyd nie zapomniał jednak o przybranym synu i porwał go od rodziny adopcyjnej w 1994 roku. Pod koniec tego roku, został wreszcie aresztowany za morderstwo swojej żony i uprowadzenie chłopca, po którym ślad zaginął.
Wstrząsająca prawda o pochodzeniu zamordowanej kobiety ujrzała światło dzienne dopiero w 2014 roku. Udało się ją wtedy zidentyfikować jako Suzanne Marie Sevakis, córkę pierwszej żony Floyda Sandi Chipman. Rok później mężczyzna przyznał się przed FBI do zabicia Michaela tego samego dnia, kiedy go uprowadził. Floyd obecnie odsiaduje wyrok w celi śmierci i czeka na egzekucję.
Pod rękę z mordercą
W 1978 roku ówczesna pierwsza dama Rosalynn Carter uczestniczyła w jednej z największych parad polonijnych w Chicago zorganizowanej przez Partię Demokratów. Pieczę nad całym wydarzeniem trzymał John Wayne Gacy, nic więc dziwnego, że udało mu się zrobić zdjęcie z żoną głowy państwa. Pani Carter nie miała wtedy pojęcia, że właśnie ściska dłoń jednemu z najokrutniejszych seryjnych morderców w USA.
Policja jeszcze w tym samym roku odkryła na terenie posesji Gacy'ego 33 ciała. Opinia publiczna była w szoku – nie tylko skalą zbrodni, ale także tym, kto jej dokonał. Gacy był szanowanym obywatelem i społecznikiem, często występował charytatywnie na przyjęciach dla dzieci jako klaun.
Wśród ofiar mordercy były przede wszystkim męskie prostytutki, ale zdarzało mu się także zwabiać innych młodych chłopców i mężczyzn do domu. Gacy najpierw ich ogłuszał, a następnie gwałcił i zabijał. Do samego końca nie wyraził skruchy, a przed egzekucją powiedział do strażnika, że "może go pocałować w dupę".
To dziecięce łóżeczko należało do zaginionej kilkuletniej dziewczynki. Wiele osób w trakcie jej poszukiwań siedziało na nim, a przyjaciel rodziny nawet w nim spał. Dopiero po paru dniach dokonano tragicznego odkrycia.
Rankiem 22 marca 2010 roku w meksykańskim mieście Huixquilucan policja otrzymała zgłoszenie zaginięcia 4-letniej Paulette. Nikt nie miał pojęcia, jak do tego doszło – w domu nie było żadnych śladów włamania. Dziewczynka nie mogła też sama opuścić posesji ze względu na swoją niepełnosprawność ruchową.
Rodzina i nianie przeszukały cały dom, a po nich zrobiło to 100 funkcjonariuszy oraz pies policyjny. Nic nie znaleziono. Paulette rozpłynęła się w powietrzu.
O poszukiwaniach dziewczynki wiedział cały Meksyk. Jej wizerunek pojawiał się na ulotkach, bilbordach oraz pojazdach transportu publicznego. W sprawę zaangażowały się także media – matka Paulette udzielała licznych wywiadów siedząc na łóżku dziewczynki, a przez sam pokój przewinęło się około 1000 osób.
Makabrycznego odkrycia dokonano dopiero 9 dni po zaginięciu, czyli 31 marca. Policjantów zaalarmował nieprzyjemny zapach, wydobywający się z łóżeczka dziewczynki. Gdy odsłonili wszystkie warstwy koców i prześcieradeł, między ramą łóżka a materacem ukazało się im ciało Paulette.
Czy to możliwe, że dziewczynka znajdowała się tam przez cały czas? Nianie 4-latki były absolutnie pewne, że dobrze przeszukały to miejsce. Ponadto, w dniu zgłoszenia prezentowały funkcjonariuszom, w jaki sposób to zrobiły. Dziwny wydaje się również fakt, że psy tropiące nie wpadły na jej ślad...
Sekcja zwłok wykazała, że dziewczynka zmarła przez uduszenie, a jej ciało nie było przenoszone po śmierci ani nie miało żadnych niepokojących obrażeń. Sprawa zakończyła się więc uznaniem, że Paulette musiała sama w trakcie snu wpaść w przestrzeń między ramą a materacem.
Chociaż na pewnym etapie rodzice dziewczynki byli postawieni w stan oskarżenia, a opiekunki podejrzane o zamieszanie w sprawę, wszyscy ostatecznie zostali uniewinnieni. Wiele osób uważa jednak, że znajomości rodziców Paulette pomogły im zatuszować prawdę o śmierci 4-latki. Sprawa do tej pory budzi wiele pytań i kontrowersji.
Portret mordercy
Dwójka nastolatek z Delphi w stanie Indiana spacerowała i filmowała się na jednym z opuszczonych mostów kolejowych. Na jednym z nagrań uchwyciły mężczyznę w niebieskiej kurtce, którego widać na tym kadrze – najprawdopodobniej ich mordercę.
13-letnia Abigail Williams i 14-letnia Liberty German były przyjaciółkami. Feralnego 13 lutego 2017 roku dziewczynki wybrały się na spacer historycznym szlakiem, z którego miał odebrać je tata Abigail. Nastolatki robiły sobie zdjęcia i kręciły filmiki, które jedna z nich udostępniała na Snapchacie. Ostatni z nich pojawił się w serwisie o godz. 14.07.
Gdy ojciec jednej z dziewczynek przyjechał po nie o 15.30, nie było ich w umówionym miejscu. Rodzice początkowo niespecjalnie się przejęli, myśleli, że dobrze bawiące się nastolatki po prostu straciły poczucie czasu. Policję postanowili powiadomić dwie godziny później.
Następnego dnia poszukiwania doczekały się tragicznego finału, gdy znaleziono ciała Abigail i Liberty. Służby ze względu na dobro dziewczynek nie ujawniły szczegółów zbrodni, ale w grę wchodził prawdopodobnie również motyw seksualny.
Policja zabezpieczyła na telefonie Liberty nagranie, na którym widać wspomnianego wcześniej mężczyznę. Bardzo możliwe, że nastolatka przeczuwając, że grozi im niebezpieczeństwo, zaczęła nagrywać prześladowcę.
Policja sporządziła portrety pamięciowe na podstawie materiału wideo oraz przesłuchiwała podejrzanych, jednak do tej pory nie udało się ująć sprawcy. Mieszkańcy Delphi żyją od tamtej pory w strachu, gdyż funkcjonariusze są niemal na 100% pewni, że morderstw dokonał mężczyzna doskonale znający okolicę, a nie przyjezdny.
"Nie potrafię wstrzymać oddechu na tak długo, by powiedzieć ci o każdej rzeczy, którą w tobie kocham, ale mogę ci powiedzieć, że wszystko, co w tobie kocham, kocham codziennie jeszcze bardziej" – kartkę z takim napisem Steven Weber pokazał swojej ukochanej Keneshy Antoine chwilę przed tym, gdy oświadczył jej się pod wodą. Niestety, mężczyźnie nie udało się wypłynąć na powierzchnię.
Para wybrała się na rajskie wakacje do Tanzanii. Wynajęli pokój w hotelu, który nie tylko znajdował się 250 m od brzegu, ale również sam znajdował się pod powierzchnią. Steven postanowił wykorzystać tak malownicze okoliczności i oświadczyć się w oryginalny sposób.
Gdy niczego nie spodziewająca się Kenesha spędzała czas w pokoju, nagle przez szybę zobaczyła w wodzie Stevena, który najpierw pokazał jej zapisane na kartce wyznanie miłosne, a następnie pokazał pierścionek zaręczynowy. Gdy uradowana kobieta czekała, aż mężczyzna wypłynie, zaniepokoiło ją, że tak długo go nie ma.
Kiedy powiadomiła obsługę hotelową, było już za późno. Steven utopił się podczas wypływania z wody. "Nigdy nie wypłynąłeś z tych głębin, by usłyszeć moją odpowiedź: 'Tak! Tak! Milion razy tak, chcę za ciebie wyjść!" – napisała Kenesha we wzruszającym wpisie na Facebooku, w którym pożegnała swojego niedoszłego narzeczonego.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut