Był jedną z najdroższych twarzy polskiego show biznesu lat '90. Później głos z Ameryki jakby przycichł. Dziś powraca, by z charakterystycznym akcentem wyjaśniać i pouczać. A Polacy, jak gdyby czas nie upłynął, znów chcą słuchać, co powie Mariusz Max Kolonko, Boston, Massachusetts.
Mariusz Max Kolonko był dla wielu Polaków pierwszym głosem zza oceanu. Nie tylko objaśniał mechanizmy działania amerykańskiej demokracji, ale też relacjonował poszukiwanie UFO w stanie Kolorado. Od kilku lat Mariusz Max mówił jakby ciszej, a kiedy już informował, to głównie o ubezpieczeniach. Teraz, na czas wyborów prezydenckich w USA podejmuje współpracę z Superstacją, dla której będzie je relacjonował. W weekend natomiast Onet.pl opublikował z nim długi wywiad. Nagle okazało się, że jego opinie są cenne nie tylko dla sympatyków lat dziewięćdziesiątych, ale też dla "Gazety Wyborczej", niezależnej.pl, "Faktu", Pudelka. Każdy znalazł coś dla siebie.
Dlaczego zainteresowało nas to, co do powiedzenia o świecie ma – wydawałoby się – zabawna i dawno przygasła gwiazda?
Na początku był Mariusz
– Mariusz był pierwszy – ocenia Bartosz Węglarczyk, dziś redaktor naczelny "Sukcesu", kiedyś, tak jak Kolonko, korespondent w Stanach Zjednoczonych. – Po nim było wiele poważnych osobowości: Tomek Lis, Tomek Wróblewski. Ale to on zbudował wizerunek poważnego dziennikarza, korespondenta z USA – uważa.
Faktycznie Mariusz Max Kolonko pracował już dla każdej liczącej się telewizji i prawie każdego poczytnego dziennika. Począwszy od Panoramy w TVP2 (1992 rok), przez inne redakcje Telewizji Polskiej (w tym "Wiadomości"), aż do TV4 i TVN. Publikował też w "Super Expressie", "Rzeczpospolitej", "Newsweeku".
MAX jako pierwszy...
z oficjalnej strony maxnews.com
*jest jedynym dziennikarzem telewizyjnym,ktory trzymał rece na atomowych przyciskach.
*jest jedynym dziennikarzem, któremu właściciel fabryki Oskarów zezwolił na własnoręczne odlanie Oskara
*jest jedynym dziennikarzem, któremu NASA zezwoliło na obsługę pełzacza gąsienicowego Crawler
*jest pierwszym Polskim dziennikarzem, który połączył sie satelitarnie z astronautą
*jest jednym z nielicznych dziennikarzy, który odtworzył smiertelną Spiralę Smierci w której zginął J. Kennedy Jr.
W 2002 roku jego barwne korespondencje przyniosły mu telewizyjną nagrodę Wiktora, później otarł się też o Grand Press. W 2004 roku, był obok Elżbiety Jaworowicz, Tomasza Lisa i Kamila Durczoka jedną z najbardziej rozpoznawalnych osobistości telewizyjnych.
– Wydaje mi się, że to jest człowiek, który jest mistrzem PR i ironii. Ja, mówiąc zupełnie poważnie, chciałbym potrafić tak się sprzedawać, jak on – kwituje Bartosz Węglarczyk.
Ameryka była modna Mariusz Max Kolonko prawdopodobnie jako jedyny dziennikarz na świecie potrafił równie poważnie mówić o zamachach z 11 września, jak i, poszukując UFO, frazę: "Domeną tej doliny są krowy. Okaleczone martwe krowy. Okaleczone martwe krowy z wyciętymi organami rodnymi".
Jego bogate opisy bezbłędnie rozpoznawali widzowie. I choć dla wielu korespondencje były czasem niemal kabaretowe, znaczna część po prostu się nimi fascynowała.
– Amerykańskość była modna, a amerykański styl bycia, łącznie z wtrąceniami obcych wyrazów, rozpoznawalny – mówi dr Marek Sempach, amerykanista z Uniwersytetu Łódzkiego.
– Do końca życia nie zapomnę jego korespondencji 11 września, jak na podstawie ilości dań, które dostali żołnierze do jedzenia wyliczył, kiedy będzie inwazja na Afganistan – wspomina ze śmiechem Bartosz Węglarczyk.
Znów usłyszymy "Boston, Massachusetts"?
Po okresie ogromnej popularności, Mariusz Max Kolonko przeniósł się z serwisów informacyjnych do telewizji śniadaniowej, a później jego twarz i akcent reklamowały ubezpieczenia samochodowe. Był jedną z najcenniejszych polskich gwiazd w reklamie, stał się też bohaterem kilku wydań "Faktu", który szeroko opisywał jego związek z Weroniką Rosati.
Mariusz Max Kolonko zachował się wtedy iście po amerykańsku – pozwał tabloid. Co więcej proces wygrał, więc "Fakt" przepraszał go później za publikacje na swoich stronach.
Teraz jednak Kolonko wraca z poważniejszymi tematami niż romanse.
– Być może kluczowi dziennikarze po prostu się przejedli. Było ich zbyt dużo w każdym medium. Być może potrzeba było nowej twarzy. Ale równocześnie takiej, która jest znana i przyniesie oglądalność. Mariusz Max Kolonko nadawał się do tego idealnie – ocenia dr Marek Sempach. – Dziennikarz ma dar poruszania się w mediach. Ma doświadczenie na trudnym, amerykańskim rynku. To musi procentować. Być może usłyszymy o nim więcej przed samymi wyborami w USA.
– Na razie Max Kolonko opowiada o tabloidyzacji polskich mediów, która polega chyba na tym, że jego w tych mediach nie ma – kwituje Węglarczyk.