Polskie media nie publikują zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej. Internauci szukają ich na własną rękę. Zdjęcia łatwo znaleźć zwłaszcza, że pomaga w tym… Google Grafika.
Polskie media, niezależnie od poglądów, akceptują niepisaną umowę, o jaką apelował minister Radosław Sikorski - nie publikować zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej. Temat ten oddziałuje jednak na ludzką ciekawość. Kto chciał, fotografie zobaczył na własną rękę. Mimo starań służb specjalnych i administratorów witryn internetowych, wciąż pokazują się na nowych stronach. Ponadto można je znaleźć w nietypowym miejscu - w zakładce "grafika" wyszukiwarki Google. Firma znana z blokowania drastycznych czy nieodpowiednich treści tym razem pozostawia trochę do życzenia. Co prawda źródłowa strona, na której pojawiły się fotografie jest zablokowana, lecz zdjęcia można obejrzeć w podglądzie wyszukiwarki. Skąd taka polityka internetowego giganta?
Internet pamięta
Google stara się jak najmniej ingerować w wyniki wyszukiwania. Jak mówi nam Jerzy Łabuda, redaktor technologie.newsweek.pl. „Roboty” Google'a przeszukują sieć, indeksują treści i tworzą kopie niektórych zasobów na serwerach wyszukiwarki, żeby szybciej wyświetlać wyniki. – Zdjęcie, które usunęliśmy z jakiejś strony, jeszcze przez chwilę będzie w pamięci podręcznej Google i może wyświetlić się w wynikach Grafika Google, mimo że z oryginalnej witryny je usunięto. Poza tym wystarczy chwila, żeby ktoś obrazek skopiował i opublikował na innej stronie, to się dzieje naprawdę szybko - mówi Łabuda.
Ekspert zaznacza jednak, że sposobów filtrowania treści w Google jest wiele. Na początku można ocenzurować całe grupy domen – na przykład wyniki dla całego kraju. – Jeżeli Google chce, by w Iranie nie można było znaleźć karykatury Mahometa, może odciąć od danych witryn irańskich użytkowników – mówi. Dodaje, że dochodzi do tego masa szczegółowych filtrów. Jest ich bardzo wiele. – Treści filtrowane są automatycznie. Oczywiście są ludzie, którzy codziennie do algorytmu Google'a wprowadzają po kilkadziesiąt lub nawet kilkaset poprawek – mówi Jerzy Łabuda. Tłumaczy, że w internecie co sekundę zmienia się mnóstwo rzeczy. – Nie ma na świecie tylu ludzi, by treści mogły być filtrowane ręcznie – tłumaczy. Jeśli usuniemy zdjęcie z jednej witryny, najprawdopodobniej pojawi się ono na innej.
"Googleboty"
Jerzy Łabuda tłumaczy, że Google nie ma sposobu, by z tą sytuacją sobie łatwo poradzić. – Wyszukiwarka próbuje być inteligentna, lecz różnie to wychodzi w praktyce. Otrzymując hasło "Barcelona", wyszukiwarka nie wie, czy chodzi nam o miasto czy też drużynę. Rozbija hasło na szereg liczb i szuka podobnych liczb na innych stronach – mówi. Tłumaczy, że to dlatego Google nie rozumie, iż dane zdjęcie jest obraźliwe czy narusza czyjeś prawa. – Automat nie wie, co jest na zdjęciu. Wie, jak zdjęcie się nazywa, zna jego rozmiar, może próbować robić „skrót” zdjęcia, jego sygnaturę. Jednak lekko modyfikując plik możemy udać, że to zupełnie inna fotografia – dodaje.
Łabuda twierdzi, że od dawna trwają prace nad inteligentną wyszukiwarką. Za przykład może posłużyć wyszukiwanie semantyczne, wprowadzane właśnie przez Google w USA. W tym przypadku Google będzie dopytywać, czy szukając hasła "Barcelona" chodzi nam o miasto, czy drużynę, szukać związków jednej informacji i innymi.
Sztuczna inteligencja
Ekspert dodaje, że co raz trafi do internetu, już z niego nie wypłynie. – Jeśli coś zostanie usunięte z jednego miejsca, pojawi się w drugim – ocenia Jerzy Łabuda.
Tłumaczy, że zdjęcia będą wyskakiwać w wyszukiwarce nadal. – Roboty wyszukiwarki potrafią rozpoznać jedno "zakazane" zdjęcie. Lecz wystarczy zdjęcie obrócić, zmienić kadr, inaczej podpisać. Wtedy robot tego nie wychwyci i zdjęcie się pojawia – mówi.
Jak mówi nam Łukasz Kret, SEM Director firmy ClickAd, każdy użytkownik może na własną rękę filtrować zdjęcia wyszukiwane w Google. – Domyślnie filtr ustawiony jest na poziomie średnim. Można go wyłączyć lub zaostrzyć – mówi Łukasz Kret. Dodaje, że prawo reguluje zasadność treści w wyszukiwarce. – Fotografia skasowana z wyników wyszukiwania zależy od regulacji prawnych danego państwa. Mówię tu głównie o obrazach przedstawiających przemoc, narkotyki, alkohol, rasizm. W grę wchodzą także wewnętrzne zasady Google, które często są mniej liberalne niż prawo w danym kraju – tłumaczy.
Zdjęcie, które usunęliśmy z jakiejś strony, jeszcze przez chwilę będzie w pamięci podręcznej Google i może wyświetlić się w wynikach Grafika Google, mimo że z oryginalnej witryny je usunięto. Poza tym wystarczy chwila, żeby ktoś obrazek skopiował i opublikował na innej stronie, to się dzieje naprawdę szybko.
Łukasz Kret
SEM Director firmy ClickAd
Fotografia skasowana z wyników wyszukiwania zależy od regulacji prawnych danego państwa. Mówię tu głównie o obrazach przedstawiających przemoc, narkotyki, alkohol, rasizm. W grę wchodzą także wewnętrzne zasady Google, które często są mniej liberalne niż prawo w danym kraju.