To był mecz z gatunku tych, gdzie jedni mogą, a drudzy muszą. Dla Realu Madryt starcie jak jedno z wielu. Dla Borussii Dortmund, dla Roberta Lewandowskiego i Łukasza Piszczka, to była szansa na napisanie historii. Udało się, i to w jakim stylu. Nie dość, że wygrali 2:1 z drugą najlepszą drużyną świata, to jeszcze Polacy wystąpili w rolach głównych. A cała Borussia pokazała, że nieprzypadkowo nazywana jest niemiecką Barceloną.
Gdy grasz z Realem Madryt, musisz być przyczajony. Mierzysz się z najlepszymi piłkarzami świata, ale nikt nie jest bez wad. I właśnie sztuką jest wykorzystać ten jeden, jedyny błąd. Mierzący się z Lewandowskim Portugalczyk Pepe grał bezbłędnie. Aż nagle zagapił się i podał do przeciwnika. Pierwsza pomyłka w meczu. Lewandowski nie wahał się. Wyszedł do podania, przyjął piłkę i strzelił. Gol. Ktoś powie, że to elementarz. Ja powiem, że wykonać te trzy elementy tak, jak wykonał Polak, jest bardzo ciężko.
Błąd, od razu wykorzystany
Najpierw pierwszy błąd w meczu popełnił Pepe, a potem Łukasz Piszczek. Podochocony golem Lewandowskiego, ruszył odważnie do przodu. Tak jak w Bundeslidze, gdy Borussia mierzy się ze słabszym rywalem. Ale to jest Real. Strata, błyskawiczna kontra, podanie do Ronaldo, nie ma przy nim Piszczka. Portugalczyk lobuje bramkarza i w Dortmundzie jest remis.
W internecie dyskusja, która z bramek piękniejsza. Szczerze? Wybieram gola Roberta, obiektywnie. Polak musiał w idealnym momencie ruszyć do piłki, zabrać się z nią, a potem uderzył tak, że lepiej się chyba nie dało. Idealnie między rękawicami Casillasa a słupkiem. Ronaldo z kolei wybrał oryginalny wariant. Ale wolną miał całą bramkę. Kopnąłby ciut mocniej - piłka by wpadła. Kopnąłby trochę w bok - też pewnie by wpadła.
Tu zobaczysz bramkę Lewandowskiego:
Wielu myślało, że po przerwie mecz zdominuje Real. Że będzie się działo to, co miało się dziać. A tu niespodzianka. Dominacja Borussii. Niewidoczny Ronaldo. I gol, przypisany Schmelzerowi, choć wydaje się, że piłki dotknął też później Robert Lewandowski. Gol rozstrzygający losy spotkania.
Piszczek? Klasa światowa
Zaraz po meczu dzwonię do Krzysztofa Przepióry, redaktora naczelnego borussia.com.pl. Pytam o wrażenia, na gorąco. - Niesamowite. Najlepsze jest to, że Borussia wreszcie swój wielki potencjał potrafi pokazać w Europie. Wychodzi przeciwko Realowi i jest od niego lepsza - mówi mi Przepióra. Grę Polaków z kolei komentuje tak: - Lewandowski zagrał dobrze, ale mógł lepiej. Piszczek to klasa światowa, zwłaszcza w drugiej połowie. Ale najlepszy na boisku był Mario Gotze.
Z tym ostatnim zdaniem zgadza się Dariusz Dobek, redaktor w serwisie realmadrid.pl. - Przegraliśmy ten mecz zasłużenie, nie ma co ukrywać. To Real miał w tej grupie rozdawać karty, a tutaj widać, że ona jest bardzo wyrównana. Myślę, że niektórzy zawodnicy nie byli w pełni zaangażowani w grę. Taki Mesut Oezil był w przerwie do zmiany. Wyglądał tak, jakby w hotelu odwiedzili go starzy kumple z Gelsenkirchen i gdzieś tam zabrali na miasto przed meczem - analizuje Dobek.
Tu rezerwy Legii, tam Manchester United
Początek 2006 roku. Robert Lewandowski gra w rezerwach Legii Warszawa, bez większych szans na wejście do pierwszego zespołu. Taki typowy los, jaki spotyka wielu polskich piłkarzy. Brutalne starcie marzeń z rzeczywistością. Łukasz Piszczek jest co prawda piłkarzem Herthy Berlin, ale wciąż przebywa na wypożyczeniu w Zagłębiu Lubin. Gra w polskiej lidze. Słabej. Tak słabej, że potrafi ją wygrać wspomniane Zagłębie. Gdy wracali wtedy po treningach do domu, zdarzało im się pewnie oglądać mecze ligi angielskiej. A tam, w spotkaniach Manchesteru United, brylował już Cristiano Ronaldo.
Gdyby wtedy powiedzieć Polakom, że kiedyś, w środowy wieczór, przy ponad 60 tysiącach kibiców, zmierzą się z nim w meczu Ligi Mistrzów, pewnie puknęliby się w czoło. W środowy wieczór najpierw uścisnęli mu dłoń, a potem zmierzyli się na boisku. I wcale nie odstawali.
Piszczek do Realu - już wiemy dlaczego
To był świetny mecz, toczony w szalonym tempie, w którym oba zespoły perfekcyjnie atakowały rywala. Real po swojemu - błyskawiczne przejście do ataku, korzystanie z umiejętności gwiazd. Borussia też jak Borussia - krótko, po ziemi, inteligentnie, z wykorzystaniem skrzydeł. Nie było widać, że z jednej strony jest mistrz Niemiec, bez sukcesów w pucharach, a z drugiej prawdopodobnie druga drużyna świata. Borussia nie dość, że wygrała 2:1, to jeszcze przeskoczyła Real w tabeli.
Gdy pisano, że Real Madryt chce mieć u siebie Łukasza Piszczka, wielu to obśmiewało. Ten mecz pokazał, że Mourinho, jeśli gdzieś tam na liście życzeń umieścił nazwisko Polaka, to rzeczywiście jak mało kto zna się na swoim fachu.
Prawdziwy futbol. Uczta. Polacy w rolach głównych. Prosimy o więcej takich spotkań.
I jeszcze jedno. Nie wykluczam, że Real z Borussią spotkają się jeszcze po fazie grupowej. Na przykład w półfinale. - Tak, dzisiaj przekonałem się, że takie coś jest możliwe - kończy Przepióra.