To na jego opinię ws. reasumpcji powoływała się Witek. Prof. Patyra: Jestem zażenowany
Żaneta Gotowalska
17 sierpnia 2021, 15:11·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 sierpnia 2021, 15:11
Marszałek Elżbieta Witek podczas ostatniego posiedzenia Sejmu podjęła decyzję o reasumpcji głosowania. Jak tłumaczyła, zapytała o opinię pięciu prawników. Okazało się jednak, że chodziło o opinię z 2018 roku. Wśród prawników wymienionych przez Witek jest m.in. prof. Sławomir Patyra, który dla naTemat komentuje tę sytuację.
Reklama.
Zasięgnęłam opinii pięciu prawników, którzy potwierdzili, że ten wniosek może być głosowany na tym posiedzeniu - mówiła w ubiegłą środę Elżbieta Witek, kiedy zarządziła reasumpcję głosowania nad odroczeniem obrad Sejmu. Okazało się, że chodzi o opinie z 2018 r. powiązane ze sprawą, która nie zakończyła się powtórzeniem głosowania.
- Zapoznałam się z pięcioma pisemnymi opiniami, wprawdzie sporządzonymi w 2018 r. przy podobnej okoliczności, czyli reasumpcji głosowania. Chodziło o uchylenie immunitetu panu posłowi Gawłowskiemu (...). Są to zewnętrzne opinie zamówione przez Małgorzatę Kidawę-Błońską i Sławomira Neumanna i dwie opinie jeszcze sporządzone w tamtym czasie przez Biuro Analiz Sejmowych - tłumaczyła potem w TVP Witek, pokazując dokumenty do kamery. Dodała, że opinie na wniosek polityków opozycji zostały napisane przez prof. Sławomira Patyrę, prof. Ryszarda Piotrowskiego i prof. Sabinę Grabowską.
Prof. Patyra: Pani marszałek pozwoliła sobie na publiczne kłamstwo
O komentarz w tej sprawie zapytałam jednego ze wspomnianych prawników, profesora Sławomira Patyrę.
– Mógłbym powiedzieć, że jestem zażenowany, ale chyba jednak bardziej zły. Mam wrażenie, że przekroczona została kolejna już granica obniżania kultury prawnej i politycznej w Polsce, choć wydawałoby się, że jest to już w zasadzie niemożliwe – powiedział.
Profesor Patyra powiedział, że jest "zły na to, że pani marszałek, jako druga osoba w państwie i pierwsza w Parlamencie, mająca stać na straży godności izby i mająca czuwać nad przestrzeganiem regulaminu Sejmu, dwukrotnie powiedziała nieprawdę". – Moim zdaniem w pełni świadomie. Mówiąc, że właśnie zasięgnęła opinii pięciu prawników, którzy jej powiedzieli, iż ten właśnie wniosek, w tej właśnie sprawie jest uzasadniony. Podczas kiedy okazało się, że z żadnymi spośród pięciorga prawników pani marszałek nie rozmawiała. Ja w tym czasie byłem poza miejscem zamieszkania i miejscem pracy, przebywałem na krótkim wyjeździe wakacyjnym z moim synem. Nie miałem dostępu do komputera, nie używałem telefonu. O okolicznościach głosowania dowiedziałem się późnym wieczorem, kiedy przeglądałem portale informacyjne – dodał.
– Czas zawoalowanych sformułowań już minął. Trzeba rzeczy nazywać po imieniu. Nie będę bawił się w określenia typu "oszczędnie gospodarowała prawdą” albo "wprowadzała w błąd”. Nie, to było po prostu kłamstwo, wypowiedziane – mam wrażenie – w pełni świadomie. Po to, aby wywrzeć presję na posłach, jednocześnie tworząc alibi do podjęcia decyzji, pod którą ja bym się nigdy nie podpisał – dodał.
– Uważam, że nie było podstaw do reasumpcji głosowania. Nie miały miejsca, w czasie poprzedzającym bezpośrednio głosowanie, żadne wydarzenia, które stanowiłyby uchybienia formalne albo techniczne. Nie było problemów z aparaturą do głosowania, nie było problemów formalnych polegających na tym, że pani marszałek, mimo tego, co mówiła, wprowadziłaby w błąd posłów, co do kwestii, będącej przedmiotem głosowania Sejmu. Tylko wtedy możemy mówić o formalnych przesłankach. To, że poseł nacisnął nie ten guzik, który od niego oczekiwano, nie stanowi przesłanki do reasumpcji głosowania. I wiemy to od lat – wylicza profesor.
Zapytałam prof. Patyrę, czy zamierza wyciągnąć jakiekolwiek konsekwencje wobec marszałek Elżbiety Witek. – Mógłbym podjąć działania, zmierzające do ochrony moich dóbr osobistych, ale w tej chwili jeszcze takiej decyzji nie podjąłem – powiedział.
Jestem zażenowany, że w mało finezyjny sposób, zasłaniając się rzekomymi opiniami prawnymi, pani marszałek Elżbieta Witek próbowała odwrócić bieg wydarzeń politycznych w Parlamencie. W sytuacji, gdy nie było do tego żadnych podstaw.
prof. Sławomir Patyra
Pani marszałek pozwoliła sobie na publiczne kłamstwo. Inaczej nie sposób tego nazwać. Stwierdzając, że przerwa, która pierwotnie miała być zarządzona na 15 minut, a trwała ponad dwie godziny, właśnie dlatego była tak długa, że w tym czasie zasięgała opinii prawnych. A nie miało to miejsca.