
Niecodzienny przebieg miała konferencja prasowa z udziałem Naomi Osaki. Paul Daugherty, lokalny dziennikarz z USA, zadał japońskiej tenisistce pytanie, po którym ta niedługo później rozpłakała się i wyszła z sali. Na Amerykanina spadła fala hejtu, pojawiły się groźby śmierci. Wszystko w oparach absurdu.
REKLAMA
Sytuacja miała miejsce podczas konferencji prasowej w trakcie turnieju WTA w Cincinnati. Dziennikarz Paul Daugherty zadał sensowne pytanie, nawiązujące do relacji, a dokładniej niechęci Naomi Osaki do mediów w zderzeniu z jej internetową aktywnością.
Sposób zadawanego pytania oraz pierwsza reakcja Japonki nie sugeruje, żeby forma była niewłaściwa. Jak się jednak później okazało, dziennikarz "The Cincinnati Enquirer" został zaatakowany przez hejterów za całą sytuację.
Co więcej, wydarzenia z konferencji nabrały takiego rozmachu, że Daugherty oraz jego rodzina otrzymali nawet groźby śmierci.
Sam dziennikarz odniósł się do zarzutów, cytując USA Today, gdzie głos dzień po konferencji zabrała sama Osaka. Znowu podczas spotkania z mediami.
Japońska tenisistka nie odniosła się choćby przez chwilę w negatywnym tonie o zachowaniu Amerykanina.
Co więcej, zasugerowała wręcz, że to pytanie po prostu ją poruszyło, będąc przyczynkiem do zastanowienia się, na czym polega jego słuszność.
– Zastanawiałam się, dlaczego to mnie tak poruszyło? Czasem wystarczyło zobaczyć nagłówki po porażkach, dotyczące "upadku" sportowca. Ale powinniśmy czuć, codziennie rano po przebudzeniu, że wygrywamy. Podejmując wybór gry, zobaczenia fanów, żeby mogli widzieć, jak gram. To samo w sobie jest osiągnięciem dla sportowca – przyznała Osaka.
Napięta struna relacji
Historia związana z konferencją w Cincinnati wydaje się być zatem absurdalna. Spoglądając na hejt, który spłynął na dziennikarza, pojawia się pytanie: Czy ten człowiek nie może po prostu wykonywać swojej pracy?Tym bardziej, że Daugherty nie zaatakował Osaki, a po prostu, wywołał ludzką reakcję. O czym zresztą napisał, broniąc Japonki. Gratulując przy tym szczerości, odwagi i niespotykanej wrażliwości w świecie, w którym liczy się głównie gonitwa. Za czymkolwiek.
Osaka w maju przed wielkoszlemowym French Open ogłosiła, że nie będzie brać udział w konferencjach prasowych, w obawie o swoje zdrowie psychiczne. Sugerując, że spotkania z dziennikarzami nie służą pielęgnowaniu sfery mentalnej.
Sportowe środowisko podzieliło się na zwolenników teorii Japonki, ale i tych, którzy mają świadomość swoich obowiązków. Będąc postacią publiczną. Po stronie dziennikarzy, o ile tak to można określić, stanęła m.in. Iga Świątek.
Osaka za to... wycofała się z francuskiego turnieju wielkoszlemowego po pierwszej rundzie.
Wydaje się jednak, że po historii w Cincinnati Japonka uświadomi sobie, jak krzywdząca bywa sytuacja, w której człowiek mający dobre intencje, może stać się ofiarą brutalnego hejtu. Z drugiej strony, każdy ma prawo do naturalnych reakcji. Osaka to gwiazda światowego formatu, angażująca się wiele akcji niezwiązanych z kortem tenisowym.
Piętnowani powinni być w głównej mierze ci, którzy... piętnują. Wywołując tak skrajne reakcje, pozbawione jakiegokolwiek tła historii. Krzywdząc przy tym obie strony, zarówno samą Osakę - narastającą presją opinii - jak i dziennikarza, zbierającego cęgi w niewybrednych komentarzach.
