Franciszek Sterczewski nie odpuścił po ostatniej próbie dotarcia do cudzoziemców koczujących na granicy. Poseł Koalicji Obywatelskiej w środę nad ranem chciał dostarczyć migrantom leki i żywność. Tym razem negocjacje ze służbami też nie przyniosły żadnych efektów.
"Kolejny dzień w Usnarzu Górnym. Chciałem przekazać leki i jedzenie osobom uwięzionym przez kordon polskich służb. Skoro Straż Graniczna otacza obóz, to znaczy, że znajduje się on na terytorium Polski. W przeciwnym razie nasze służby bezprawnie przekroczyłyby białoruską granicę" – napisał Franciszek Sterczewski.
W swoim poście zaznaczył, że jako poseł ma prawo podejść do granicy państwa i skontrolować sytuację. Funkcjonariusze uniemożliwili mu jednak przejście. Sterczewski dodał, że starał się wyjaśnić, po co to wszystko robi.
"Starałem się uzyskać odpowiedzi np. na pytanie: na jakiej podstawie prawnej panowie zabraniają mi działania, oraz kto tu dowodzi? Po nie uzyskaniu odpowiedzi, oraz wyczerpaniu wszystkich tematów do rozmowy zacząłem biec. Bo takie mam prawo" – stwierdził.
Przypomnijmy, że 24 sierpnia Sterczewski znalazł się w centrum uwagi po tym, jak podjął próbę przedarcia się obok funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy do koczujących migrantów. Pogranicznicy w końcu zatrzymali polityka i otoczyli go kordonem.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut