Pułkownik Anton Byczkowski – to on miał pojawić się w środę wieczorem w obozie migrantów na granicy polsko-białoruskiej. Byczkowski, według rozmówców "Faktu", jest medialną twarzą służb reżimu Łukaszenki dlatego podejrzewa się, że Białorusini planują nagłośnić sprawę.
W środę po południu na granicy polsko-białoruskiej na wysokości miejscowości Usnarz Górny w obozie migrantów pojawił się podobno pułkownik Anton Byczkowski. Miał rozmawiać z żołnierzami oraz z migrantami. Po co zjawił się w tym miejscu?
– Jeśli on pojawia się na granicy, to znaczy, że szykowana jest jakaś medialna akcja propagandowa, prawdopodobnie dla państwowej telewizji – powiedział "Faktowi" Aliaksandr Azarau, były naczelnik białoruskich służb.
Podobnie miało być w przypadku Litwy. Ona też, tak jak Polska boryka się z efektami operacji "Śluza", która polega na ściąganiu do Białorusi przez tamtejszy reżim migrantów z Iraku i Bliskiego Wschodu, żeby przetransportować ich na granicę z Unią Europejską.
Scenariusz był podobny. Najpierw na granicy pojawił się wysoki ranga oficer, a potem ruszyła machina propagandowa mediów Łukaszenki. W nagraniach migranci mieli skarżyć się m.in. na rażenie ich paralizatorami przez litewskich pograniczników.
Przypomnijmy, że na granicy polsko-białoruskiej po białoruskiej stronie pasa granicznego od kilkunastu dni przetrzymywani są migranci z Iraku oraz Bliskiego Wschodu. Siły reżimu Łukaszenki nie pozwalają im się cofnąć w głąb kraju, z kolei polscy pogranicznicy nie pozwalają im złożyć wniosków o azyl i wejść na teren UE.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut