
– Może wy, dziennikarze, macie wrażenie, że jestem pochłonięta jedynie oskarżaniem państwa polskiego o zaniedbania. Ale ludzie, którzy spotykają się ze mną w pracy, na imprezach, w kinie czy gdziekolwiek indziej, wiedzą, że poza tym normalnie żyję. – mówi Małgorzata Wassermann w wywiadzie dla "Newsweeka".
REKLAMA
Małgorzata Wassermann często jest postrzegana przez media jako "córka smoleńska". Jak twierdzi w rozmowie Renatą Kim, jest już niewyobrażalnie zmęczona walką o dokładne wyjaśnienie okoliczności katastrofy smoleńskiej. Dopóki jednak nie zostanie ona zbadana przez międzynarodową komisję, będzie walczyła dalej.
Kiedy ekshumowaliśmy ojca, do głowy nam nie przyszło, że ciała mogą być wymieszane. My nawet nie myśleliśmy, że w grobie mógłby leżeć ktoś inny, a nie tata. Chcieliśmy tylko dowiedzieć się, jakie miał obrażenia i w jaki sposób one powstały. CZYTAJ WIĘCEJ
Córka Zbigniewa Wassermanna w szczerej rozmowie mówi o swoim bólu po stracie ojca. Pomimo 2,5 roku od katastrofy, ten nie mija, a jedynie zmienia się. Minął już czas, kiedy co wieczór płakała, niemniej zostało w niej poczucie ogromnej pustki. Podczas swojej zawodowej pracy, często zastanawia się, co ojciec zrobiłby na jej miejscu, jak by się zachował. – Powiem więcej, choć może to dziwnie zabrzmieć: często omawiam z tatą sprawy, którymi się akurat zajmuję – wyznaje Małgorzata Wassermann.
Czytaj także: Córka Wassermanna o zdjęciach ofiar ze Smoleńska: Zaczęliśmy masowo otwierać komputery i ich szukać
Czytaj także: Córka Wassermanna o zdjęciach ofiar ze Smoleńska: Zaczęliśmy masowo otwierać komputery i ich szukać
Rodzina Wassermannów była ze sobą bardzo mocno związana. Łączyło ich nie tylko zamiłowanie do prawa, ale także wspólne wakacje. Jak zauważa Renata Kim, nie często zdarza się, aby dorosłe dzieci jeździły z rodzicami na wakacje. Okazuje się jednak, że w rodzinie Wassermannów było to normalne. –Teraz jeździmy tylko z mamą – mówi Wassermann.
Choć Zbigniewa Wassermanna nie ma już fizycznie z rodziną, tak naprawdę cały czas towarzyszy swoim bliskim. – Kiedy jesteśmy w nowym miejscu, mówimy, że tacie by się podobało. Gdzieś jest dobre jedzenie, to mówimy, że by sobie zjadł. Gdzie indziej by popływał kajakiem albo pojeździł rowerem – wspomina córka ministra do spraw służb specjalnych w rządzie PiS.
Czytaj także: "Jestem bliska tego, że złamię prawo i pokażę państwu akta. Zobaczycie, co premier przykrywa PR-em"
Ze stratą męża długo nie mogła się pogodzić także żona Zbigniewa Wassermanna, Halina. Po ekshumacji ciała polityka PiS miała powiedzieć słowa "jeśli my mu tak strasznie pocięliśmy to ciało, to on już na pewno nie wróci" – wspomina Małgorzata Wassermann. Obie starają się jednak walczyć ze smutkiem i robić wszystko, aby wrócić do normalnego życia.
Sposobem na to jest choćby rozwijanie własnej kancelarii prawniczej przez Małgorzatę Wassermann, a także wizyty na siłowni czy nauka języków. Przyznaje, że sprawa smoleńskiego śledztwa zajmuje bardzo wiele czasu w jej życiu, lecz jak twierdzi, nie może postąpić inaczej. – Mam obowiązek większy niż inni, z uwagi na moje wykształcenie i na ojca. Dla tej sprawy jestem w stanie poświęcić bardzo dużo – wyznaje córka Zbigniewa Wassermanna.
Całość wywiadu w najnowszym "Newsweeku"
Całość wywiadu w najnowszym "Newsweeku"

