We wtorek 24 sierpnia uczestnikiem programu "Jeden z dziesięciu" był Adam Miśkiewicz. Aktywista LGBT pojawił się na nagraniach z tęczową przypinką, której musiał się jednak szybko pozbyć. Produkcja bowiem kazała mu ją odpiąć. Do zamieszania odniósł się także wieloletni gospodarz kultowego teleturnieju, Tadeusz Sznuk.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Niedawno, tj. 24 sierpnia doszło do kolejnego incydentu z flagą LGBTQ w tle. Adam Miśkiewicz, który wziął udział w programie "Jeden z dziesięciu" zdradził, że został zmuszony do ściągnięcia tęczowej przypinki w kształcie serca, którą miał przyczepioną do marynarki. Mężczyzna, będący aktywistą LGBT wyznał, że już przed przybyciem do studia miał wątpliwości, czy produkcja pozwoli mu ją zostawić do nagrań.
Cenzura na planie programu "Jeden z dziesięciu". Poszło o LGBT
"Pomyślałem, że je wyblurują, a ja wstawię gdzieś oryginalną wersję. Koniec końców usłyszałem, że muszę je zdjąć. Jedna z osób z produkcji powiedziała, że przypinka może być problemem. Co mnie zaskoczyło, była bardzo pozytywnie nastawiona. Podkreśliła, że całym sercem mnie wspiera" – powiedział w rozmowie z Onetem.
Osoba z planu miała argumentować to tym, że rzekomo "jest to reklama marki Polaroid", a według regulaminu produkcji strój uczestnika programu musi pozostać wolny od znaków towarowych i logo marek.
Niekomfortowo miało zrobić się także przy kręceniu tzw. wizytówek. Kazano mu powtórzyć ujęcie, aby nie było tam żadnej treści godzącej w politykę PiS. "Chciałem powiedzieć, że jestem entuzjastą bycia aktywnym człowiekiem prywatnie i społecznie, a jeżeli weźmie się pierwsze litery każdego z tych słów, to wychodzi akronim, z którym bardzo się zgadzam . Dostałem sygnał zza kamery, że musimy nagrać jeszcze raz, bo wyszło za długo" – relacjonował.
Dotychczas Telewizja Polska nie odniosła się do sprawy, natomiast za prośbą redakcji Onetu zrobił to prowadzący Tadeusz Sznuk:
"Telewizja ma swoje przepisy, wtedy ingerowała pani, która jest zatrudniona przez Telewizję Polską. Nie mam na to wpływu, ani w tym udziału, więc trudno mi to tym mówić. Nie odpowiadam za to, co robią pracownicy TVP. Trzeba by się zwrócić z pytaniem do telewizji, która wprowadza takie reguły" – odparł.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut