
Maria Peszek deklaruje, że nie jest wierząca, nie boi się jednak rozmawiać o Bogu. W wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego" przekonuje, że Kościół stracił posłuch w społeczeństwie. Tłumaczy też, że Bóg nie jest tabletką przeciwbólową, lecz służy nam do unikania odpowiedzialności za własne życia.
Gdyby jedna i druga strona były ze sobą samymi bardziej pogodzone, nie miałyby takiej potrzeby agresji. Kościół coraz bardziej traci na znaczeniu, przynajmniej wśród ludzi w moim wieku, i z pewnością ma z tym kłopot, czego dowodem jest działalność osoby kojarzącej się z Kościołem zupełnie najgorzej, czyli księdza Rydzyka.
Maria Peszek stwierdziła, że decyzja o odrzuceniu Boga do łatwych nie należała. Lecz poczucie całkowitej samodzielności i odpowiedzialności za własne życie jest dla niej
Pan Bóg się gdzieś pałętał przez całe moje życie trzydziestoparoletnie. Nie był mi nigdy do niczego potrzebny, ale też nie przeszkadzał. Gdy doznałam osobistej katastrofy, gdy ból przez miesiące nie ustawał, zadałam sobie pytanie jakie jest wyjście, by się skończył. […] Pomyślałam: Bóg tak naprawdę przeszkadza mi w pogodzeniu z samym sobą, we wzięciu za siebie odpowiedzialności. Muszę odstawić Go na bok.
Zobacz też: Ateizm stał się już religią?

