W poniedziałek odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Sejmu ws. wprowadzenia stanu wyjątkowego w 183 miejscowościach na granicy z Białorusią. Rozporządzenie w tej sprawie przegłosowano dzięki posłom PiS oraz Kukiz'15 i Konfederacji.
Głosowanie na temat wprowadzenia stanu wyjątkowego poprzedziła dyskusja oraz sprawozdanie strony, która odpowiada za tę decyzję, czyli prezydenta oraz rządu. Jako pierwszy przemawiał przedstawiciel Andrzeja Dudy, szef BBN Paweł Soloch, który przekonywał o słuszności wprowadzenia stanu wyjątkowego.
– Zarówno Rosja jak i Białoruś dysponują znacznym potencjałem jeśli chodzi o eskalację działań, nie tylko presji migracyjnej, ale także zdolnościami prowokacji innego rodzaju, można zaryzykować tezę, że poziom zagrożenia w tej chwili i porządku przy naszej wschodniej granicy, może być obecnie znacznie większy niż największy od czasu rozpadu Związku Radzieckiego – mówił Paweł Soloch.
Po nim na mównicy pojawił się premier Mateusz Morawiecki, który stwierdził, że dla Polaków "granice są świętością" i "to za nie przelewały krew pokolenia".
– Widzimy, że w Moskwie, w Mińsku rozpisane są scenariusze, które zagrażają naszej suwerenności. Na naszej granicy mamy do czynienia z szeroką prowokacją polityczną. Polega ona na przepchnięciu do Polski sprowadzonych migrantów z Białorusi – mówił w Sejmie przed głosowaniem szef rządu.
Zaapelował do opozycji o poparcie decyzji prezydenta Dudy, ale zanim to zrobił, wetknął szpilę i zażądał, aby jej przedstawiciele przeprosili za słowa m.in. Władysława Frasyniuka o polskich żołnierzach.
– Z Łukaszenką damy sobie radę, ale wy nam nie przeszkadzajcie i zróbcie to w imię lojalności państwowej i imię lojalności wobec waszych wyborców, również naszych obywateli niezależnie od ich poglądów politycznych. Tak, taka jest sytuacja, są elementy zagrożenia suwerenności naszego kraju i integralności granic naszego państwa. Niebezpieczeństwo jest realne. My nie straszymy nikogo, tylko przedstawiamy fakty– dodał przemawiający po premierze minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński.
Opozycja: Dlaczego boicie się mediów na granicy?
W imieniu opozycji stanowisko jako pierwszy przedstawił były szef MON Tomasz Siemoniak.
– Panie premierze, po co panu ta agresja wobec opozycji? W takim momencie. Ja nie będę w to wchodził. Chcę tylko powiedzieć, że droga między ławami rządowymi, a opozycji jest krótsza niż się panu wydaje, o czym się przekonał pański niedawny zastępca – rozpoczął swoje przemówienie, po czym wytknął rządowi szereg błędów.
– Jeśli nie chodzi tylko o zwiększanie napięcia i straszenie obywateli i macie informacje o realnych zagrożeniach, to oczywistą drogą jest zwrócenie się do NATO w trybie art. 4 traktatu północnoatlantyckiego, który mówi, że strony będą się konsultowały ilekroć zdaniem którejkolwiek z nich zagrożone będą integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo którejkolwiek ze stron. To prowadzimy test czy rząd poważnie traktuje zagrożenie – stwierdził Tomasz Siemoniak.
Zapytał m.in. że skoro wiadomo było, co Łukaszenka robi na granicy z Litwą i Łotwą, to co zrobiono w Polsce i dlaczego nie przygotowano się do tego? Zaznaczył także, że poza ograniczeniem wolności obywateli władza wprowadza jedyne "specjalne narzędzie" jakim jest zablokowanie obszaru granicznego dla mediów, co jest jego zdaniem "absurdalne i bezprecedensowe".
W podobnym tonie wypowiadali się po nim Krzysztof Gawkowski z Lewicy oraz Władysław Kosiniak-Kamysz.
– Prawda jest taka, że jedyny stan wyjątkowy, jaki wprowadzacie, to ten, który dotyczy służby zdrowia, polityki społecznej i braku odpowiedzialności za klimat. Mówicie o bezpieczeństwie obywateli, to dlaczego niedługo będą strajkowali ratownicy medyczni, dlaczego mamy nadprogramowe zgony, których jest najwięcej w Europie? To jest prawdziwy stan wyjątkowy, za który odpowiadacie – stwierdził polityk Lewicy.
Z kolei lider ludowców wytknął prezydentowi, że nie zwołał posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego, jak to zrobił rok temu na początku pandemii.
Głosy opozycji ostudzili jednak przedstawiciele Konfederacji oraz Porozumienia, którzy zapowiedzieli, że razem z PiS poprą wprowadzenie stanu wyjątkowego na granicy z Białorusią.
Głosowanie
Głosowanie było więc tylko formalnością i potwierdzeniem poprzednich deklaracji. Głosami 168 do 247 Sejm nie poparł uchylenia rozporządzenie prezydenta.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut