– My nie chcemy sprawować władzy samodzielnie. Naszym celem jest wynik w granicach 3-4 proc., pozwalający nam na uzyskanie wartości dodanej w ramach centro-prawicowej listy, którą chcemy w przyszłości współtworzyć – mówi w rozmowie z naTemat.pl Anna Kornecka, odnosząc się do nie najlepszych wyników Porozumienia w ostatnich sondażach. Z kim na wspólnej liście wyborczej miałaby znaleźć się partia Jarosława Gowina?
Po opuszczeniu koalicji rządzącej partia Jarosława Gowina nie odnotowuje najlepszych wyników w sondażach politycznych. Porozumienie może liczyć na mniej niż 1 proc. poparcia, a w ostatnim badaniu dla pracowni Kantar partia Gowina zanotowała nawet niechlubny rekord w postaci 0 proc. Jak na tego typu informacje reagują członkowie partii?
– Trzeba mieć świadomość tego, że Porozumienie jest w tym momencie partią po przejściach, więc sytuacja jest tutaj nieco bardziej skomplikowana. Ale co istotne, należy pamiętać, że każda partia ma swój cel. W większości jest to zdobycie i sprawowanie władzy, natomiast my nie celujemy w samodzielny start, przekroczenie progu wyborczego i uzyskanie wyniku rzędu 15-25 proc. – komentowała w rozmowie z naTemat Anna Kornecka.
Była wiceminister wskazała, że cel partii, do której należy, jest zupełnie inny. – Naszym celem jest zdobycie wyniku w granicach 3-4 proc. My nie chcemy sprawować władzy samodzielnie, ale chcemy skupić się na budowaniu alternatywy dla wojny polsko-polskiej, czyli wojny pomiędzy PiS a PO – tłumaczyła.
Zdaniem Anny Korneckiej taką alternatywę mogłoby stanowić stworzenie centro-prawicowej listy wyborczej. Kto miałby się na niej znaleźć?
– Tutaj takim naszym naturalnym partnerem jest oczywiście Koalicja Polska, ale mówimy też o niezależnych samorządowcach i Kole Poselskim Polskie Sprawy, które też z nami współpracują w wielu sprawach – mówiła w rozmowie z naTemat Anna Kornecka.
Jak dodaje, poparcie w sondażach na poziomie 1 proc. nie powoduje, aby członkowie Porozumienia byli w jakiś sposób zdemotywowani.
O tym, że sondaże, w których Porozumienie występuje pod własnym szyldem, nie dają nadziei nie tylko na przekroczenie przez tę partię progu wyborczego, ale nawet na osiągnięcie 3 proc. pisała ostatnio w naTemat publicystka Karolina Lewicka.
Jak zauważyła, warunkiem dalszej obecności Porozumienia w polityce jest start z list silniejszego partnera, tyle że "na razie nikt Gowina do siebie nie zaprasza". – Nie ma na razie takich planów, by wziąć Porozumienie na nasz pokład – mówił Karolinie Lewickiej polityk PSL-u. – To, co będzie nas łączyć, to tylko wspólne projekty – dodawał.
Ludowcy mają być bowiem rozczarowani "stanem posiadania Gowina", ponieważ liczyli, że razem z nim odejdzie więcej posłów. "Pomysł na lewarowanie się Porozumieniem to raczej kpina niż poważna szansa na wartość dodaną, czyli więcej wyborczych głosów" – oceniła dziennikarka.
Politycy Porozumienia mają jednak inne zdanie. W ich przekonaniu obecny sceptycyzm ludowców jest wyłącznie podbijaniem stawki, a rozmowy o okręgach i miejscach na listach wkrótce się rozpoczną.
– Jeśli staniemy naprzeciwko siebie, to będziemy sobie odbierać głosy. A ponieważ mówimy o łącznie kilku procentach, które są do wzięcia dla takiej siły, to nawet gdyby Porozumienie zabrało PSL-owi jeden punkt wyborczy, czy półtora, to już wtedy może się to źle skończyć, także dla nich – mówił Karolinie Lewickiej polityk z partii Gowina.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut