– Mam nadzieję, że te rosnące liczby zakażeń jeszcze przekonają tych niezdecydowanych do podjęcia decyzji o zaszczepieniu się, bo to jedyny środek łagodzący przebieg choroby, jaki mamy, który chroni nas przed hospitalizacją i zgonem – mówi prof. Joanna Zajkowska z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. W rozmowie z naTemat komentuje m.in. gwałtowny wzrost zakażeń oraz decyzję o powrocie uczniów i studentów do stacjonarnej nauki.
W naTemat pracuję od kwietnia 2021 roku jako dziennikarka newsowa i reporterka. W swoich tekstach poruszam tematy społeczne, polityczne, ekonomiczne, ale też związane z ekologią czy podróżami. Zawsze staram się moim rozmówcom dawać poczucie bezpieczeństwa i zaopiekowania się, a czytelnikom treści wysokiej jakości. Pasja do dziennikarstwa narodziła się we mnie z zamiłowania do pisania… i ludzi. Jestem absolwentką dziennikarstwa i medioznawstwa oraz politologii na Uniwersytecie Warszawskim.
Rosnące statystyki kolejnych zachorowań na COVID-19 wyglądają niepokojąco. 15 września, Ministerstwo Zdrowia potwierdziło 767 nowych przypadków. Ostatni raz podobną liczbę nowych zakażeń odnotowano 29 maja.
Czy możemy mówić już oficjalnie o czwartej fali?
Tak oczywiście, wspinamy się na tę falę. Jaka ona będzie – czy nowe przypadki będą rosły szybko, czy wolno – to kwestia różnych czynników.
Ministerstwo zdrowia poinformowało o znacznym wzroście zakażeń na COVID-19. Sytuacja zaczyna wyglądać podobnie do tej sprzed roku. Czy jesienny scenariusz z 2020 roku się powtórzy, mimo że mamy już szczepionkę?
Mam nadzieję, że nie. Jesień ubiegłego roku była fatalna pod względem liczby zgonów. Obecnie mamy znaczny odsetek ludzi zaszczepionych. Niestety jeszcze niedostatecznie duży. Szczepionka gwarantuje nam, że przebieg choroby nie będzie ciężki, a co najważniejsze, nie będzie wymagał hospitalizacji. Część osób już przechorowała, więc nabyła odporności, natomiast nie wiemy jaki odsetek populacji jest wrażliwy na wirusa. Widzimy, że liczba zachorowań wzrasta. Chorują też osoby zaszczepione, czyli ta transmisja wirusa cały czas funkcjonuje. Grupa, która nie zdążyła się zaszczepić, jest najbardziej zagrożona. Mam nadzieję, że te rosnące liczby jeszcze przekonają tych niezdecydowanych do podjęcia decyzji o zaszczepieniu się, bo to jedyny środek łagodzący przebieg choroby, jaki mamy, który chroni nas przed hospitalizacją i zgonem.
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska w jednym z wywiadów powiedział: "Praktycznie wszystkie osoby, które trafiają z COVID-19 do szpitali, to osoby, które się nie zaszczepiły. Ta czwarta fala to fala osób niezaszczepionych” – zgadza się pani z tym stwierdzeniem?
Tak, ale jednak też osoby zaszczepione mogą chorować i być hospitalizowane. Jednak w tej chwili w szpitalach przeważają osoby nieszczepione i starsze, które są obarczone największym ryzykiem zgonu.
Czy w szpitalu, w którym pani pracuje, też widać, że to niezaszczepieni trafiają na oddział? Podlasie wskazywane jest region z niskim odsetkiem zaszczepionych.
Tak, w tej chwili przeważają osoby niezaszczepione.
Coraz więcej dyrektorów szkół decyduje się na przejście na tryb hybrydowy lub zdalny, bo pojawiają się przypadki zakażenia. Czy w tym wzroście zakażeń możemy szukać korelacji z powrotem uczniów do szkół?
Z pewnością, ponieważ dzieci zakażają się tak samo, jak dorośli, i tak samo transmitują wirusa. Co prawda, chorują lżej. Obserwujemy mniej ciężkich przebiegów choroby wśród najmłodszych. Jednak podatność na zakażenie i transmisja wirusa jest taka sama, jak u dorosłych. W związku, z tym powroty z wakacji, przebywanie we wspólnej klasie, w jednych pomieszczeniach to okoliczności sprzyjają transmisji koronawirusa. Dlatego te zakażenia wśród uczniów będą rosnąć.
Powrót uczniów do szkół był złą decyzją?
Myślę, że nie. Dlatego, że zachorowania rosną z różną intensywnością w poszczególnych częściach kraju. Tam, gdzie liczba zachorowań będzie większa, to tryb hybrydowy czy zdalny będzie tymczasowo wprowadzany. Wszystko zależy od sytuacji epidemicznej. Część dzieci jest zaszczepiona, przez co ryzyko transmisji się zmniejsza.
Też uczelnie wracają do trybu stacjonarnego. Jak ocenia pani decyzję części uczelni o powrocie do stacjonarnej nauki? Wiąże się to licznymi migracjami, w tym zagranicznymi.
Dokładnie, ale poziom wszczepienia u studentów jest wysoki. Po pierwsze jest większa świadomość, inny styl życia. Po drugie, niektóre uczelnie wymagają szczepień, np. uczelnie medyczne. W przypadku uczelni wyższych widzę znacznie mniejsza zagrożenie.
A jak pani ocenia akcje szczepień w szkołach — ostatnio jeden z dyrektorów chciał nagradzać zaczepionych uczniów puntami za zachowanie i dyskoteką dla zaczepionych. Ale wycofał się po fali hejtu, która nie niego spadła. Czy to są dobre ruchy?
Nie, to powinna być świadoma decyzja rodziców, po rozważeniu wszystkich “za” i “przeciw”. Natomiast jestem przeciwna wszystkim ruchom antyszczepionkowym zniechęcających do szczepień. Są dowody naukowe, można do nich sięgnąć, zapoznać się z ryzykiem. Tutaj powinna przeważać rzetelna informacja i edukacja oraz świadoma decyzja rodziców.
Rośnie liczba zakażeń, a w tym czasie trwa strajk medyków. Czy może dojść do kryzysu ochrony zdrowia?
Nie wiem, czy dojdzie do kryzysu. Jednak pandemia obnażyła niedostatki, jakie są w ochronie zdrowia. Dlatego wszyscy się obawiają tej jesiennej fali. Uważam, że protesty są słuszne, ponieważ zwiększenie wynagradzania personelu czy ratowników ma swoje uzasadnienie. Jestem pewna, że nie będą podejmowane decyzje o odejściu od łóżek czy celowego nieudzielenia pomocy z powodu strajku. Tego nigdy nie było i nigdy nie będzie.
Czy rząd w tym momencie powinien wprowadzić jakieś ograniczenia np. regionalne, czy to jeszcze za wcześnie?
To wszystko zależy od lokalnych sytuacji, czy to są pewne środowiska, czy regiony kraju, To wszystko trzeba bardzo dokładnie monitorować. Szczególną ochroną trzeba objąć osoby starsze w domach opieki społecznej. Tam znaczna część osób jest zaszczepiona, ale skład tych pensjonariuszy się szybko zmienia. Należy pilnować, aby wszyscy byli zaszczepieni, bo to poprawia ich rokowania jako ewentualnych pacjentów.
Poziom zaczepienia Polaków to nieco ponad 50 proc. Mamy kampanię informacyjną, loterię szczepionkową, ale odsetek ten nie wzrasta w zadowalającym tempie — jak jeszcze przekonać tych nieprzekonanych?
Nieustannie należy prowadzić akcję edukacyjną i informacyjną w różnych mediach. Jeszcze bardziej ją zintensyfikować, kierować do różnych grup. Przekazywać rzetelną informację o możliwości szczepień, zagrożeniach z powodu choroby. Uważam, że obecna akcja edukacyjna jest zbyt słabo prowadzona, dochodzą do głosu ruchy antyszczepionkowe, które zaczynają dominować w narracji.
W mediach pojawiają się historie, jak nawet umierający pacjenci nie wierzyli w pandemię, czy była pani może świadkiem takiej sytuacji, gdy ktoś tak zatwardziale wątpił do końca?
Nie, na szczęście nie. Osoby, które zachorowały, bo się nie zaszczepiły, żałowały, że nie zrobiły tego wcześniej.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut