W sobotę i niedzielę nasi siatkarze zagrają w Katowicach o medale ME. Gramy znakomicie, mamy za sobą fantastycznych kibiców, do tego rywalizacja odbywać się będzie w świątyni polskiej siatkówki, gdzie w 2014 roku Biało-Czerwoni zdobyli złoto MŚ. Jaki efekt wyjdzie z połączenia tych wszystkich elementów? Mamy nadzieję, że złoto. W naszej drużynie pojawiają się nieśmiałe głosy o tym, że medal jest bardzo blisko.
– Spotkania w Spodku będą dla mnie wyjątkowe, mam z niego wspaniałe wspomnienia. Być może zagram tam mój ostatni mecz w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Patrzę przed siebie i chcę zdobyć medal ME – mówił przed półfinałem mistrzostw Starego Kontynentu trener polskich siatkarzy, Vital Heynen.
Nasz zespół po porażce w turnieju olimpijskim w Tokio bardzo ostrożnie wypowiada się o medalu i w ogóle o swoich szansach. Porażka w Japonii mocno siedzi w głowach siatkarzy, którzy stali się dużo ostrożniejsi w swoich wypowiedziach. Jak tłumaczyła na naszych łamach Marzanna Herzig, psycholog sportu klasy mistrzowskiej, to normalna reakcja.
– Nie wiem czy mamy cel minimum czy maksimum. Chcemy się cieszyć siatkówką i tym, że jeszcze chwilę możemy spędzić razem ze sobą, nim rozjedziemy się do klubów – uważa Michał Kubiak, kapitan polskiej kadry i jeden z tych, których najmocniej krytykowano po Tokio. Dziś wypowiada się bardzo ostrożnie, ale jest też druga strona medalu.
Nasz zespół gra po prostu znakomicie, choć początki w ME były ciężkie. Od triumfu nad Belgią w Krakowie (3:0) co mecz gramy lepiej, a styl w jakim Biało-Czerwoni rozprawili się z Rosją musi budzić słowa uznania (3:0). A że Polacy grają u siebie, ciężko nie widzieć w nich faworytów.
– To jest półfinał mistrzostw Europy. Mamy nadzieję, że w Katowicach będzie podobnie jak przed laty i tak samo się skończy. Liczę, że dwa najlepsze mecze jeszcze są przed nami – przypomina Grzegorz Łomacz złote finały MŚ w 2014 roku. On akurat wtedy nie miał okazji grać w reprezentacji, ale legenda Spodka jest w naszej drużynie żywa. Nic w tym dziwnego.
W walce o finał w sobotę mierzyć się będziemy ze Słowenią, tak samo jak w półfinale ME przed dwoma laty. Wówczas gospodarze wygrali w Ljubljanie (3:1), a nasz zespół nie był w stanie ich zaskoczyć. Teraz role się odwrócą, Polacy zagrają przy pełnych trybunach Spodka.
– Wiemy, jaką ta drużyna ma jakość. Niech wygra lepszy. W Rimini z nimi wygraliśmy, nie ma co wracać do tego, co było. Cieszymy się z tego, gdzie jesteśmy dziś – przyznał Łukasz Kaczmarek, przypominając po drodze triumf nad Słowenią w półfinale Ligi Narodów (3:0).
– Nasz cel jest prosty, grać dobrą siatkówkę. Chcę, żeby siatkarze byli z siebie dumni gdy znajdą się po meczu w szatni – jasno określa się Vital Heynen. Belg chwali siatkarzy, dziękuje fanom za wsparcie, ale ma też przed sobą sporo pracy, by przygotować zespół na decydujące mecze o medale.
– Z takimi kibiciami, jakich mamy, powinno być dobrze – uważa kapitan Michał Kubiak.
– Cel jest jasny i jest nim oczywiście medal – wtóruje środkowy Piotr Nowakowski.
Jeszcze dobitniej wypowiada się Łukasz Kaczmarek, atakujący i zmiennik Bartosza Kurka. – Jestem przekonany, że na naszych szyjach zawisną złote medale – mówił siatkarz Polsatowi Sport.
Polska zmierzy się ze Słowenią w półfinale mistrzostw Europy siatkarzy 2021 w sobotę 18 września. Pierwszy gwizdek w katowickim Spodku o godzinie 17:30. Na trybunach ma być komplet, czyli 11 tysięcy kibiców.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut