Detektory wykryły cząstki zjonizowane o podobnej strukturze i masie do materiałów wysokoenergetycznych, w tym także materiałów wybuchowych. To nie znaczy, że znaleziono tam ślady trotylu.
Płk Szeląg dodał, że te detektory służą tylko i wyłącznie do selekcji potencjalnych dowodów w śledztwie. Oznacza to, że jeśli detektor pokaże wynik pozytywny, dana część samolotu jest zabezpieczana i odsyłana na specjalistyczne badania. Sęk w tym, że detektor może pokazać pozytywny wynik także w przypadku pestycydów, niektórych kosmetyków czy składników gleby. Dlatego jego zdaniem nie można wyciągać pochopnych wniosków.
Te urządzenia służą tylko do wstępnych, przesiewowych testów. Detektor zasygnalizował obecność cząstek zjonizowanych obecnych na namiocie pokrytym PCV, który służył śledczym za zaplecze.
Płk Szeląg przyznał jednak, że na miejscu katastrofy smoleńskiej śledczy wykopali całkiem nowe szczątki samolotu. Obiecał, że w ciągu 6 miesięcy powstanie kompleksowy raport odnośnie zabezpieczonych dowodów i nowych doniesień w tej sprawie. Zaznaczył też,