W rozmowie z naTemat żona poszukiwanego od trzech dni ma Morzu Czerwonym kitesurfera Jana Lisewskiego, Małgorzata potwierdza dobre informacje o jego odnalezieniu przez ratowników. - Janek jest w szpitalu, nie ma widocznych obrażeń - mówi. I zapowiada, że ten wypadek nie odstraszy jest męża od kolejnych wyzwań.
- Jego stan, jak na trzy dni w takich warunkach, jest podobno dobry. Ja mam takie podstawowe informacje, że był odwodniony, nie mógł mówić, ale był przytomny, kontaktował - relacjonuje Małgorzata Lisewska. Dodając, że jej mąż był na tyle świadomy, by samodzielnie wyłączyć nadajnik GPS po podjęciu go przez łódź ratunkową.
- Teraz został przewieziony do szpitala i podejrzewam, że ma robione jakieś podstawowe badania. Nic więcej nie wiem, ale nie otrzymałam żadnych informacji, by miał jakieś widoczne obrażenia - mówi.
Zanim minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przekazał szczęśliwe informacje na Twitterze, rodzina wiedziała już, że ich bliski jest bezpieczny od dyplomatów z Arabii Saudyjskiej i Egiptu. - Pierwszą informację dostałam od kapitana z Arabii Saudyjskiej, który nadzorował całą akcję ratowniczą i był ze mną w kontakcie telefonicznym od dwóch dni - opowiada Lisewska. - To była pierwsza informacja od niego, że Janek został podjęty przez łódkę - dodaje.
Później do Gdańska napłynęły jednak sprzeczne informacje, że GPS kitesurfera jest wciąż włączony. Żona Jana Lisewskiego postanowiła więc jeszcze raz skontaktować się z saudyjskimi ratownikami. Ci na szczęście potwierdzili, że sportowiec z całą pewnością jest bezpieczny. - Zadzwoniłam drugi raz, bo były sprzeczne informacje, że GPS jest nadal włączony, ale wszystko mi potwierdził. Potem zadzwonił do mnie konsul, podejrzewam, że Egiptu, ponieważ konsul Arabii Saudyjskiej oczekiwał na mojego męża w szpitalu - opowiada.
Żona Jana Lisewskiego nie ma też najmniejszych wątpliwości, że gdy dojdzie on do siebie, nadal będzie próbował dokonywać tak ekstremalnych wyczynów. Jedna nieudana próba raczej go nie zniechęci, w końcu jesienią w 11 godzin pokonał wzburzony Bałtyk. - Będzie próbował dalej, proszę mi uwierzyć - podsumowuje Lisewska.