Europoseł PiS Ryszard Czarnecki zwrócił część pieniędzy, które pobierał z funduszy Parlamentu Europejskiego w ramach tzw. kilometrówki. Wcześniej ustalono, że polityk zawyżał koszty dojazdów. Według nieoficjalnych informacji, w nieprawidłowy sposób miał pobrać 100 tys. euro.
Jak podało RMF FM, Ryszard Czarnecki zwrócił do kasy Parlamentu Europejskiego część środków pobranych w ramach zwrotu kosztów dojazdów na posiedzenia, co potwierdzają także służby prasowe PE. W piśmie, które przesłano stacji, zaznaczono jednak, że sprawa europosła z PiS nadal jest w toku.
Przypomnijmy, że według medialnych doniesień Czarnecki miał zawyżać poniesione koszty dojazdów, wskazując m.in., że zimą dojeżdżał do Brukseli kabrioletem z Jasła na Podkarpaciu. Zaprzeczył temu właściciel samochodu, twierdząc, że pojazd dawno temu trafił na złom.
Kontrolę w sprawie kilometrówki Czarneckiego przeprowadził Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF). Z nieoficjalnych danych wynika, że w raporcie wykazano nieprawidłowo pobrane pieniądze, w kwocie 100 tys. euro. Parlament Europejski poinformował o zwróceniu "części kwoty wskazanej przez OLAF".
Dziennikarka RMF nieoficjalnie ustaliła, że europoseł oddał mniej niż połowę pobranych środków. PE ma teraz sprawdzić, czy da się jeszcze odzyskać jakieś kolejne sumy z tych 100 tysięcy euro. W sprawie skontaktowano się też z Ryszardem Czarenckim, który przyznaje, że do nieprawidłowości doszło.
– Nieprawidłowości popełnili moi asystenci, nie było w tym mojej żadnej złej woli czy złej intencji. Ale oczywiście wziąłem to na siebie, wziąłem to na klatę – powiedział w komentarzu dla portalu. Europoseł PiS nie przejmując się swoimi kłopotami w PE, skupia się obecnie na walce o przejęcie kontroli nad polską siatkówką.
Przypomnijmy, że Ryszard Czarnecki to jedne z dwóch faworytów zbliżających się wyborów nowych władz PZPS. Jak informowaliśmy w naTemat jego konkurentem jest były reprezentant Polski Sebastian Świderski i wydaje się, ze to właśnie on ma większe szanse na to stanowisko.
Jak sam Czarnecki podkreślił niedawno w rozmowie z dziennikarką naTemat Dianą Wawrzusiszyn siatkówka jest jego pasją, ale kandyduje na prezesa PZPS dlatego, iż rzekomo wie, w jaki sposób zapewnić szersze podstawy finansowe dla tego polskiego "sportu narodowego".
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut