Michalik o imprezie urodzinowej Mazurka: Z ludźmi, którzy niszczą Polskę, nie pije się wódki
Eliza Michalik
24 września 2021, 10:36·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 września 2021, 10:36
Co jest nie tak ze sprawą urodzin Mazurka? Wszystko. Na tak wielu poziomach, że aż nie wiadomo, od czego zacząć.
Reklama.
Po pierwsze, dziennikarz, którego pracą jest ostre i rzekomo bezkompromisowe, bezstronne przepytywanie polityków nie może z nimi pić wódki i imprezować. Tyle.
Jeśli z kimś pijesz, rozmawiasz, znasz się na tyle blisko, żeby zaprosić go na swoje urodziny, to znaczy, że nie będziesz wobec niego bezstronny i niezależny, kiedy przyjdzie ci kontrolować go w imieniu obywateli, a na tym właśnie polega praca dziennikarza. To jest przecież klasyczny konflikt interesów.
Radio RMF powiedziało, ustami jednego ze swoich dyrektorów, że to prywatna sprawa pana Mazurka, kogo zaprasza na swoje urodziny. Otóż nie. Dziennikarz imprezujący z politykami traci całkowicie wiarygodność, a wraz z nim jego stacja. Oczywiście, Robert Mazurek ma prawo zapraszać na urodziny kogo chce, także polityków, ale jeśli to robi, nie powinien przepytywać ich później na antenie.
I żeby było jasne: nie chodzi mi o to, że dziennikarze nie mogą znać się z politykami. Przeciwnie — znać się muszą. Chodzenie na kawę i rozmawianie z politykami wszystkich opcji to nawet podstawa naszej pracy. Skąd inaczej bralibyśmy informacje, wiedzę o tym, co się dzieje?
Patrząc nawet czysto towarzysko — także z pewnego, środowiskowego punktu widzenia, Warszawa to naprawdę małe miasto i jest szansa, że pozna się jakiegoś polityka, zanim zostanie politykiem, a nawet z nim zaprzyjaźni — ale wtedy, w czasie, kiedy ta osoba pełni ważną państwową funkcję, trzeba bardzo uważać, zachować większą nawet niż zwykle ostrożność, tak, żeby nie powstały podejrzenia o nieuczciwość wobec słuchaczy i widzów.
Zwłaszcza jeśli nasz znajomy jest aktualnie politycznym decydentem. Szczególną ostrożnością z pewnością nie jest organizowanie hucznej imprezy, podczas której wspólnie pije się alkohol. I żadne tłumaczenie nie przekona mnie, że to było właściwe. Wyjaśnienie Roberta Mazurka, że politycy to jego koledzy z pracy brzmi tak, jakby audytorzy finansowi po godzinach pili wódkę z prezesami audytowanych firm, zapewniając równocześnie, że „nie wpływa to na ich pracę”.
To, co zrobił Mazurek, jest bulwersujące, także z powodu, o którym napisał na Twitterze Marek Migalski: zamiast polityków, trzeba było zaprosić na urodziny zwolnionych za poglądy dziennikarzy lokalnych mediów, którzy dostali od Mazurka i bawiących się z nim polityków jasny sygnał: nie wygłupiajcie się z tą walką o wolne media, naprawdę, złą walką o wolność słowa to jeden wielki cyrk i nikt poza wami nie bierze tego na poważnie.
Z politykami opozycji rozmawiającymi przyjaźnie z przedstawicielami PiS sprawa ma się jeszcze inaczej.
Gdybyśmy żyli w normalnych warunkach, w demokratycznym państwie prawa, nie byłoby niczego w tym, że przedstawiciele jednej partii znają się i normalnie rozmawiają z politykami konkurencyjnej partii, nawet jeśli w Sejmie ostro się spierają. Umiejętność utrzymywania przyjaznych, normalnych stosunków z ludźmi, którzy różnią się od nas poglądami, jest przecież podstawową umiejętnością cywilizowanego człowieka, nawet jednym z kryteriów człowieczeństwa i sama w sobie nie stanowi problemu.
Problemem jest w tym wypadku kontekst. Trwa wojna o Polskę, o los nas wszystkich. PiS nie jest normalną demokratyczną partią, tylko władzą dopuszczającą się bezprawia, naruszającą prawa i swobody obywatelskie i wyprowadzającą Polskę z Unii, co jest równe zdradzie stanu.
Politycy KO mówią o tym codziennie na konferencjach prasowych. Z przedstawicielami takiej władzy, z ludźmi, którzy niszczą Polskę, nie rozmawia się normalnie, nie imprezuje, nie pije z nimi wódki — robiąc idiotów z własnych wyborców i ze wszystkich, którzy kiedykolwiek w obronie demokracji wyszli na ulicę.
To jest nielojalność nie tylko wobec Polski i jej obywateli, ale także pokaz bezmyślności i hipokryzji. Nie wspominając o tym, że zamiast być u Mazurka posłowie — wszyscy posłowie, także ci z PiS — powinni być w tym czasie w pracy.