
Kilkanaście tysięcy nielegalnych imigrantów głównie z Haiti pojawiło się na granicy USA-Meksyk w połowie września. Przez wiele dni koczowali pod mostem w Del Rio, a świat dowiedział się, jak bardzo Amerykanie nie chcą ich wpuścić do siebie. O pewną analogię z polsko-białoruską granicą nie trudno, choć oczywiście, nie do końca. Dziś w USA po koczowisku nie ma już śladu. Na Joe Bidena spadły gromy. Jak poradzili sobie Amerykanie?
Dramat na granicy USA-Meksyk
W tym czasie na granicy z USA z Meksykiem rozgrywał się inny dramat. I podobnie jak w Polsce, Amerykanie nie bardzo chcieli przyjąć migrantów. W pewnym momencie świat obiegły szokujące zdjęcia, jak służby na koniach ich przeganiają. Jak próbują zawrócić ich w stronę rzeki Rio Grande, która oddziela Meksyk od Teksasu, i nie wpuścić ich na teren USA. W rękach mieli lejce.Koczowisko pod mostem w Del Rio
Ten kryzys trwał w ostatnich tygodniach równolegle do polsko-białoruskiego. Tu, według różnych ocen, na granicę z Meksykiem przybyło ponad 13 tysięcy migrantów, głównie z Haiti, ale też m.in. z Kuby, wśród nich rodziny z dziećmi, a także kobiety w ciąży. Na nagraniach widać, jak forsowali rzekę Rio Grande i jak wielu ich było. W USA chcieli czekać na azyl.Deportacje na Haiti
Dziś po ludziach i koczowisku nie ma już śladu. Od 19 do 27 września amerykańskie służby wydaliły niemal 4 tysiące migrantów, wśród nich 2300 rodziców z dziećmi. Z USA na Haiti wykonano 37 lotów."Nasz rząd musi przestać łamać podstawowe prawa człowieka poprzez deportację na Haiti osób ubiegających się o azyl. Zaledwie miesiąc po katastrofalnym trzęsieniu ziemi o sile 7,2 stopnia i niszczycielskiej burzy tropikalnej, które nawiedziły Haiti, zaledwie dwa miesiące po tym, jak prezydent Haiti Jovenel Moïse został zamordowany w swoim domu, deportacje są przerażające i nieludzkie. Nie ma wątpliwości, że Haiti nie jest teraz bezpieczne i że życie tych, których deportujemy, będzie w poważnym niebezpieczeństwie". Czytaj więcej
