To będzie prawdziwa sztuka kochania... samej siebie! Porozmawiałam z autorką pierwszego w Polsce kursu masturbacji. Niebawem Sara Tylka odkryje przed Polkami tajniki solo-miłości i nauczy je, jak dawać sobie kosmiczną przyjemność. Każda właścicielka cipki na to zasługuje. Premiera kursu lada moment, a ty jeszcze nie wiesz, jak bardzo tego potrzebowałaś!
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Rewolucja w świecie cipek! Wychodzi e-podręcznik do masturbacji
Znana z normalizowania miesiączki marka Your KAYA, stworzyła we współpracy z seksuolożką *Sarą Tylką e-podręcznik do masturbacji. To kompleksowy, ilustrowany przewodnik po ciele cis kobiety, kształtujący świadomość ciała bez wstydu czy oceniania.
Lekcje obejmują zagadnienia takie jak anatomia i mapa stref erogennych, praktyczne techniki stymulacji palcami, gadżetami oraz masturbację partnerską. Oprócz tego e-podręcznik zawiera wskazówki ułatwiające prowadzenie nieskrępowanych rozmów o masturbacji z drugą osobą – słowem, wszystko, czego potrzeba do poprawienia jakości swojego życia seksualnego.
Miałam przyjemność zapoznać się z kursem przedpremierowo i mogę powiedzieć jedno... jest na co czekać!
Pociągnęłam Sarę za język, aby opowiedziała mi więcej o sekretach masturbacji i o tym, skąd wziął się pomysł na stworzenie praktycznego poradnika solo-miłości dla właścicielek cipek. Wydaje ci się, że wszystko już wiesz? Ja też tak myślałam. I grubo się zdziwiłam!
Telefonu od ministra Czarnka. Przecież on się tak stara, żeby kobiety nie miały prawa do stanowienia o swoim ciele i przyjemności, a Wy wyskakujecie z pierwszym w Polsce kursem masturbacji.
No cóż mogę powiedzieć! On wyskakuje z czymś, to ja zaskakuję czymś. Tak już mam, tak funkcjonuję. Dochodzą do mnie informacje o tym, co się dzieje w Polsce, jak działa nasz rząd i jednym uchem mi to wchodzi, a drugim wychodzi i zwyczajnie robię swoje.
Czujesz się z siebie dumna? Będziesz teraz trochę jak polska wersja doktor Jean Milburn, mama Otisa z "Sex Education".
Nie mam jej wieku! To nas różni (śmiech). Nie mam pewnie też takiego doświadczenia. A czy dumna? Myślę, że totalnie tak i to właściwie z wielu powodów. Jestem osobą, która jednak trzyma tę dumę w sobie i nie emanuje nią nadmiernie. Zdecydowanie czuję zadowolenie.
Skąd w tobie potrzeba takiej edukatorskiej misji?
Dobrze to nazwałaś, misja. Ja właściwie od zawsze nosiłam w sobie potrzebę głoszenia słów, takich, które niosą dobro i zmianę. Nie chodzi o zmianę nawiązującą do polityki, ale do zdrowia psychicznego. Wykiełkowało to we mnie w liceum. Miałam w planach pójść na studia związane z psychologią, ale odczuwałam też chęć, żeby poszerzyć pracę i praktykę w gabinecie o coś więcej. Później odkryłam, że to internet i social media są tym narzędziem, dzięki któremu mogę przemawiać i dopełniać tę misję.
Nie omieszkam też zapytać, czy widziałaś polski serial "Sexify"? Jesteś teraz jakby w teamie bohaterek, które dążą do zbadania kobiecego orgazmu.
Oglądałam i muszę przyznać, że byłam nim bardzo miło zaskoczona. W ogóle, jak włączyłam pierwszy odcinek, to byłam w szoku, że to polska produkcja. Dopiero gdy usłyszałam polskie głosy, to zrobiłam wielkie oczy. Czy ja się utożsamiam z bohaterkami "Sexify"? Nie wiem, czy mogę się z kimś utożsamiać i do kogoś porównywać. Wychodzę z założenia, żeby nie zestawiać się z innymi, tylko robić obok coś równie dobrego, a nawet lepszego. Na tym mi zależy.
W waszym e-podręczniku pojawia się zdanie, z którym się trochę nie zgadzam. Piszesz: Nie dzielimy orgazmu na łechtaczkowy lub pochwowy. Jak to?! Wytłumacz proszę.
No tak! To słynny Froid miał taką potrzebę nazywania pewnych zjawisk związanych z człowiekiem, jego naturą i zachowaniami. Właściwie od niego się zaczęło, jeśli chodzi o orgazm. Wykluczając taki dwuwymiarowy podział, chodzi o to, że orgazmu możemy doświadczać, stymulując różne części i obszary ciała. Tych stref erogennych jest zatem znacznie więcej, niż nam się wydaje. Mamy jeden orgazm tylko są różne sposoby na jego doświadczenie.
Poruszasz ważną kwestię nazewnictwa narządów i namawiasz do głośnego mówienia słowa "cipka". Niektórzy dorośli i rodzice wciąż wpajają małym dziewczynkom, że lepiej nazwać cipkę innym słowem, np. żabka. To złe podejście?
Jeżeli nie zaczniemy nazywać odpowiednich narządów płciowych w odpowiedni sposób od początku, to w dalszym życiu takiego dziecka, nastolatka, będzie pchało go to w złą nomenklaturę, a za tym w niewiedzę oraz brak świadomości. Naprawdę nie musimy bać się słowa "cipka" ani innych słów, które określają właściwie narządy płciowe.
Nie twórzmy wokół tego tematu tabu. Wystarczająco długo tak było. Wychodzi na to, że to dorośli boją się tych słów i nieświadomie przekazują ten lęk swoim dzieciom. To jest zupełnie niepotrzebne. Mniej strachu, więcej prawdy!
Przekonujesz, że osoby z cipką, które się masturbują, mogą częściej doświadczać orgazmu. Dlaczego?
Generalnie doświadczam w swojej praktyce tego, że osoby mówią o większym lub mniejszym libido. W tym wszystkim chodzi o to, że trudno określić właściwy poziom libido i że nie ma czegoś takiego. To dotyczy też masturbacji. Nam się wydaje, że im bardziej będziemy aktywni seksualnie i to będzie przykładowo soloseks/masturbacja, to tym bardziej będziemy wyłączać swoje potrzeby. Mam na myśli to, że włączanie masturbacji do swojego życia zwiększa poziom ochoty na seks.
Często w związkach masturbacje traktuje się nawet jak zdradę. Absurdalne, ale tak jest. Mam wrażenie, że szczególnie kobiety boją się przyłapania na robieniu sobie dobrze, bo może być im zarzucone, że partner ich nie zaspokaja. Czemu się boimy i ukrywamy?
Też się spotykam z tym problemem. Ostatnio dostałam nawet ciekawą wiadomość, która była właściwie pytaniem, mianowicie: "jak poradzić sobie z partnerem, który jest zazdrosny o zabawkę/gadżet erotyczny?". Te akcesoria mogą być tuż obok seksu partnerskiego albo masturbacji partnerskiej i można je śmiało w to włączać. Nie są i nie powinny być żadnym zagrożeniem. Nie powinny nam nic zabierać tylko ewentualnie coś dostarczyć dodatkowo.
Największą trudnością jest rozmawianie o masturbacji w ogóle i jak jest się w jakiejś relacji. Weź sobie kartkę i narysuj dwa kółka, które się ze sobą przecinają. Ta mniejsza, wspólna część to wasz związek i seks. Ta większa natomiast, to twoja seksualność i wolność, do której tylko ty masz prawo. Pamiętajmy o tym, że seksualność jest nasza i nikt nie może o niej decydować, ani tym bardziej mówić, czy możemy się masturbować.
Należy podkreślić, że to poczucie zagrożenia może wynikać z tego, że partner lub partnerka czują się niepewni siebie i swoich umiejętności. Strach wynika wyłącznie z braku dialogu. Rozmawiajmy o tym, co czujemy i sygnalizujmy to, na co mamy lub nie mamy ochoty. Przy tym nie musimy czuć się zobowiązani do tego, żeby jak na dywaniku spowiadać się i mówić "masturbuję się".
Komunikujmy się, raczej mówiąc: "wiem, że się masturbujesz albo domyślam się, że tak jest, ale martwi mnie to, że możesz to robić dlatego, bo...". Wówczas otwieramy bezpieczną przestrzeń na rozmowę o tej kwestii. Co więcej, może okazać się, że to nie będzie miało nic wspólnego z intymnością w naszym związku. Przyczyny mogą być zupełnie różne i niezwiązane z brakiem satysfakcji ze zbliżeń z ukochanym_ą.
Polecasz masturbację partnerską. Jakie korzyści mogą z niej płynąć?
Masturbacja partnerska jest doskonałą sposobnością do tego, żeby osiągnąć głębie intymności i bliskości z parnterem_ką, jeśli osoby z jakiegoś powodu nie chcą lub nie mogą odbyć stosunku. W e-booku mocno zaznaczyłam, że masturbacja partnerska może bardzo zbliżyć dwie osoby zarówno fizycznie, jak i psychicznie, co powinno być filarem dojrzałej relacji.
Przede wszystkim możemy obserwować partnera_kę i wiedzieć, jak i gdzie lubi być dotykanym. Uświadomienie sobie, gdzie są punkty czy strefy, gdzie ktoś lubi być stymulowany, jest kluczem do osiągnięcia najwyższej formy przyjemności i zrozumienia. To jest fantastyczna okazja, żeby osoby, znajdujące się w intymnej sytuacji, jeszcze bardziej otworzyły się na intymność między sobą, ale z innej perspektywy.
Zwracam uwagę podczas terapii, że często bywa tak, iż osoby uprawiają ze sobą seks w związku, ale nie nie rozmawiają ze sobą ani przed, ani po stosunku. Nie mówią o tym, co lubią, co jest okej, a co nie, bo nie chcą urazić partner_ki. Ja nazywam to odwracaniem głowy. Ludzie nie patrzą sobie oczy podczas stosunku, nie obserwują się, a przecież w tym jest największa magia.
To może być z początku krępujące, ale musimy się otwierać, jak książki, aby móc z siebie czytać i pozwalać siebie odkrywać. W trakcie można śmiać się, rozmawiać, instruować i pytać, a nie zgadywać. Seks czy masturbacja nie mają działać na zasadzie imponowania, czy robienia performance'u.
Niektórzy hamują się i wzbraniają od masturbacji, bo myślą, że wtedy wyczerpią "limit" orgazmów.
Masz na myśli, że się przestymulują?
Dokładnie.
Oczywiście można się przestymulować. Ja pisałam o tym bardziej w kontekście łechtaczki. Można ją przebodźcować. Trzeba dać odpocząć swoim narządom płciowym. One są bardzo delikatne, unerwione i też należy im się wytchnienie. Nie ma w tym nic złego. To jest trochę tak jakby przeciążyć jakiś mięsień. Czy da się wyczerpać limit orgazmów? Myślę, że to jest bardzo indywidualna kwestia i zależy od potrzeb i ciała jednostki. Niektórzy są w stanie doświadczać orgazmu za orgazmem. Nie wiadomo zatem, gdzie jest ten limit i czy w jest ogóle.
To tak jak z seksem. Dla niektórych seks raz w miesiącu jest w porządku, a dla innych raz w tygodniu. Każda opcja jest zdrowa i normalna. W pamięci wyryła mi się wypowiedź profesora Lew-Starowicza. Dotyczyła tego, że jeśli ktoś uprawia seks raz w miesiącu, to jest w tym coś nienormalnego. Osobiście sądzę, że to nie jest prawda i jest to krzywdzące stwierdzenie. Być może profesor miał coś innego na myśli. Nie mam pojęcia.
W kursie uświadamiacie, że masturbacja może stać się też problemem. Wymieniasz tam 4 powody. No właśnie, a co gdy ktoś w większości masturbuje się, oglądając filmy porno?
Nie ma nic złego we włączaniu pornografii do masturbacji. Dla jednych jest to super stymulujące, a dla innych mniej. Nam samym musi włączyć się lampka w momencie, gdzie staje się to niebezpieczne. Problem zaczyna się wtedy, kiedy masturbacja lub oglądanie pornografii zaczyna kontrolować nasze samodzielne funkcjonowanie seksualne albo życie z partnerem_ką.
Tak jest zresztą z każdą rzeczą, substancją czy zachowaniem, które może być wciągające. Nie możemy doprowadzić do momentu, w którym masturbacja przeszkadza nam w wykonywaniu innych życiowych czynności lub obowiązków. Jeśli pojawiają się w nas obawy, warto skonsultować się ze specjalistą, z seksuologiem.
Część czytelników na pewno będzie zaskoczonych tym, że w masturbacji cipka czy łechtaczka wcale nie musi grać pierwszych skrzypiec. Zachęcasz chociażby do stymulacji odbytu i sutków.
W swojej pracy często spotykam się z takim wyrażeniem "masturbowanie się dla samego masturbowania". Mam na myśli, że staje się to mechaniczną czynnością, jak robienie zakupów czy obiadu. Zaczynamy podchodzić do tego zadaniowo, a nie o to chodzi. Należy zdać sobie sprawę z tego, że masturbacja to jest bardzo piękna rzecz, której powinno się poświęcić znacznie więcej czasu, uwagi i czułości.
Kombinujmy! Skupmy się na nastroju, dotykaniu innych miejsc. Czasem wydaje nam się, że potrzebujemy tylko cudzego dotyku, a prawda jest taka, że jesteśmy równie spragnieni własnego. Potrzebujemy chwili, żeby samemu utulić i ukochać nasze ciało i umysł. Nie obawiajmy się i eksplorujmy inne miejsca oprócz cipki, łechtaczki czy penisa. Można się naprawdę pozytywnie zaskoczyć.
Zauważyłam, że w e-booku praktycznie nie używasz sformułowań "kobieta" czy "mężczyzna".
Tak. Od początku zależało nam na inkluzywnym języku. Jeśli się nie mylę, to ani razu nie użyłam tam słowa kobieta czy mężczyzna. Głównie używałam określeń "osoba z cipką" lub "osoba z łechtaczką" itp. Chodzi o osoby niebinarne czy transpłciowe, które nie powinny czuć się wykluczone w żadnym stopniu, bo też mają prawo do tego selfcare i przyjemności.
Dobrze, że piszesz o orgazmie z użyciem prysznica. Wiele dziewcząt przeżywa tam pierwszy orgazm, nie zdając sobie sprawy z tego, że ta dziwna ekstaza, to właśnie "to".
Postanowiłam zgłębić to zagadnienie, bo wiem, że masa dziewczyn/kobiet szczytowała przy użyciu strumienia wody, nie wiedząc, że to orgazm. Mogło do tego dojść nawet podczas zwykłej kąpieli i wyjść bardzo nieświadomie, niewinnie w młodym wieku. To ważne, aby mówić o strumieniu wody, jako o narzędziu do stymulacji, bo nie ma na ten temat dużej wiedzy. Nie ma się czego obawiać. Należy jednak uważać, żeby woda nie dostawała się do pochwy, a przez przypadek zawsze może się to wydarzyć.
Czy to, że potrafimy dojść z użyciem prysznica-strumienia wody, ale już dotykając się palcami nie, oznacza, że mamy mniej wrażliwą cipkę?
Być może. Trzeba podkreślić, że łechtaczka jest bardzo unerwiona i czasem nie potrzebuje zbyt intensywnej stymulacji. Gdybyś teraz pogłaskała się po głowie i stwierdziła, że to przyjemne i ja też bym to sobie zrobiła, nie czując tego, to pokazuje różnice, że dla każdego inne miejsca są bardziej wrażliwe. Jedni lubią pieszczenie czy muskanie sutków, a dla innych jest to zbyt intensywne lub w ogóle tego nie czują. Tyle ile cipek i łechtaczek, tyle różnych odczuć i doznań. Każda potrzebuje czegoś innego.
Nawiązując do higieny pochwy. Ona naprawdę ma tę magiczną moc "samoczyszczenia"?
Jasne! W ogóle fajnie to nazwałaś, bo to jest naprawdę magiczna moc pochwy. Czasami zastanawiam się, jak do tego tematu podchodzą nastolatkowie, których wiedza w tym zakresie bywa niepełna. Nieświadomie mogą przesadzać z higieną, chcąc dokładnie się umyć, ale w wypadku pochwy nie wolno tego robić.
Ona ma własną florę, środowisko kwasowe, które daje sobie radę z drobnoustrojami lub infekcjami. Oczywiście tak powinno być, jeśli wszystko jest w normie. Natura o to zadbała i nie musimy tam ingerować w pielęgnację. Myjemy to, co na zewnątrz.
Dlaczego tak ważne jest urozmaicanie form, pozycji i miejsc masturbowania się?
Bywa, że przyzwyczajamy się do jednej formy stymulacji. Też trzeba wziąć pod uwagę, że osoba masturbująca się nie musi być czy chcieć być w związku. Jeśli jednak robimy sobie dobrze w jakiejś konkretnej pozycji cały czas, to może okazać się, że jak już będziemy w związku, to będzie nam trudniej osiągnąć orgazm z drugą osobą, bo nasze ciało i umysł się przyzwyczają. Warto szukać, aktywować różne strefy i próbować rozmaitych form czy pozycji po to, żeby dawać sobie bodźce, otwierające nowe przestrzenie przyjemności.
Głównie przez żarty i gadanie mężczyzn utarło się, że kobieta masturbuje się wyłącznie wibratorem i koniecznie musi on być w kształcie penisa.
Osobiście nie spotkałam się z takim stereotypowym myśleniem, ale doskonale wiem, że inne osoby tak. Teraz rynek gadżetów erotycznych pęka w szwach i można znaleźć dosłownie wszystko. Być może w wyobraźni niektórych wibrator wciąż musi ograniczyć się do kształtu penisa, ale tych opcji jest znacznie więcej. Niestety osoby z cipkami wciąż są zawstydzane z tego tytułu i chciałabym, żeby ten stereotyp wylądował w koszu. Właściciele_ki cipek i producenci zabawek erotycznych są bowiem o wiele bardziej kreatywni.
A jak jest z tymi gadżetami? Mam na myśli, że przeważnie jest to drogi sprzęt i osoby z cipkami nie wiedzą, czy akurat ta zabawka im podpasuje, stąd rezygnują na dobre z takich opcji.
Jakiś czas temu nawet poruszałam tę kwestię w podcaście z moją koleżanką. Faktycznie ceny tych gadżetów bywają wysokie. Z drugiej strony jest powód, dlaczego one tyle kosztują. To nie jest jednorazowy produkt. Jakość wykonania i tworzywo grają tu istotną rolę. Kupujemy coś na lata. Teraz też jest masa marek, za które się po prostu płaci więcej, ale to jak np. z ubraniami czy kosmetykami. To fakt, regulaminy takich sprzedawców są różne i raczej nie wolno ich zwracać.
Zawsze można zasugerować przyjaciołom lub ukochanemu_ej, że chcielibyśmy dostać taką zabawkę na urodziny lub inną okazję. W e-booku bardziej precyzyjnie podpowiadam jednak, który typ gadżetu może ci/komuś bardziej podpasować i czym się charakteryzuje.
Byłabyś na siłach stworzyć kurs masturbacji dla osób z penisem, czy może zostawisz to dla osoby, która jest jego posiadaczem_czką?
Myślę, że gdybym zrobiła obszerny research i miałabym jakąś osobę do współpracy, to czemu nie. Nie zamykam się na takie opcje, aczkolwiek gdyby ktoś zaproponował mi to dzisiaj, to bym odmówiła. Na razie odpoczywam po stworzeniu tego kursu (śmiech).
*Sara Tylka ukończyła psychologię na Uniwersytecie Gdańskim oraz studia podyplomowe z seksuologii klinicznej na SWPS w Sopocie. Dodatkowo ukończyła kurs z I stopnia Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach, kurs edukatora seksualnego oraz kursy, warsztaty związane z pracą terapeutyczną z osobami LGBTQ+. Prowadzi edukacyjne konto na Instagramie o nazwie "psychosekslogicznie".
Kurs masturbacji będzie dostępny na stronie yourkaya.pl w przedsprzedaży trwającej w dniach 14.10 - 25.10.